Sevilla ma kolejny europejski puchar i zapewniony start w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. 90 minut podstawowego czasu gry i dogrywka w meczu z AS Roma nie przyniosły rozstrzygnięcia (1:1) i zwycięzcę Ligi Europy na Puskás Aréna w Budapeszcie musiał rozstrzygnąć konkurs jedenastek. A w nim mieliśmy prawdziwy thriller!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
AS Roma i Sevilla FC miały swoje problemy w rodzimych ligach, ale w Europie mogły ponownie zapisać się w historii. Drużyna z Andaluzji jest rekordzistą pod względem liczby zwycięstw w Lidze Europy, wliczając triumfy w starej formule rozgrywek, czyli Pucharze UEFA. Hiszpanie sięgali po to trofeum już sześć razy, w 2006, 2007, 2014, 2015, 2016 i 2020 roku.
Rzymianie przed finałem na Puskás Aréna w Budapeszcie mieli w dorobku jedynie zwycięstwo w trzecich pod względem rangi europejskich rozgrywkach – Lidze Konferencji w 2022 roku, a poprzednio – w Pucharze Miast Targowych w 1961 roku. Głód w stolicy Włoch był więc ogromny.
Sevilla znowu zdobyła Ligę Europy
Temperatura spotkania podniosła się dopiero po dwóch kwadransach gry. W 32. minucie do akcji wkroczył VAR – sędziowie sprawdzali, czy Romie należy się rzut karny. W polu karnym padł Tony Abraham. Powtórki pokazały, że był kontakt – Anglik został kopnięty w głowę przez zawodnika Sevilli, ale Anthony Taylor nie podyktował jedenastki.
Trzy minuty później piłkarze z Rzymu cieszyli się już z pierwszego gola. W 35. minucie Paolo Dybala wbiegł z piłką w pole karne i technicznym strzałem pokonał Bono. Kiedy zawodnicy z Andaluzji kłócili się z arbitrem o faul na ich zawodniku w środku pola, Argentyńczyk tonął w ramionach swoich kolegów z drużyny. Dybala wykorzystał celne podanie Gianluki Manciniego i strzelił gola numer 5 w tym sezonie LE.
Angielski sędzia doliczył aż siedem dodatkowych minut do pierwszej połowy. W końcówce do odrabiania strat zabrali się piłkarze z Hiszpanii. I w 46. minucie byli bardzo blisko. Piłka po mocnym strzale Ivana Rakiticia obiła jednak słupek bramki bronionej przez Rui Patricio. Wynik w pierwszej połowie nie uległ już zmianie. Roma schodziła na przerwę z jednobramkową zaliczką i to rzymianie byli o krok od zdobycia trofeum.
Pobudka Sevilli w drugiej połowie finału LE
Drugą połowę mocnym uderzeniem rozpoczęli zawodnicy z Andaluzji. W 55. minucie ten, który zaliczył asystę na 1:0 dla Romy, okazał się także wielkim pechowcem (po raz pierwszy). Z prawej strony piłkę dośrodkował Jesus Navas, a interweniujący Mancini wpakował ją do własnej bramki i podopieczni Jose Luisa Mendilibara cieszyli się z wyrównania.
Po tej bramce-niespodziance to Sevilla zaczęła naciskać na rywali. W 75. minucie na boisku zameldował się napastnik Romy Andrea Belotti. Minutę później sędzia podyktował "jedenastkę" dla Sevilli.
Lucas Ocampos padł w polu karnym po kontakcie z Rogerem Ibañezem. José Mourinho od razu zaczął gestykulować na ławce, dając do zrozumienia, że faulu nie było. Taylor skorzystał z podpowiedzi kamery VAR i ostatecznie anulował swoją pierwotną decyzję. Na tablicy wciąż był remis 1:1.
Zwycięzcę LE wyłonił dopiero konkurs jedenastek
W 83. minucie Belotti dostał piłkę "na wykończenie", ale uderzył nieczysto i piłka minęła słupek. Pierwsza połowa finału była solidnie przedłużona, w drugiej było podobnie – angielski arbiter dorzucił aż 6 minut.
Piłkarze Sevilli oddali w doliczonym czasie trzy strzały, ale piłka nie znalazła drogi do siatki. Roma nie stworzyła sobie już żadnej okazji i potrzebna była dogrywka – dla Sevilli już trzeci raz w historii jej występów w finałach LE. Na początku dogrywki na murawie pojawił się reprezentant Polski – Nicola Zalewski.
Dogrywka również nie przyniosła rozstrzygnięcia (mimo że arbiter doliczył 2 minuty do pierwszej i w sumie blisko 12 minut do drugiej części), więc zwycięzcę tegorocznej Ligi Europy musiał wyłonić konkurs rzutów karnych. Dla Sevilli była to powtórka z finału w 2014 roku (4:2 po karnych w spotkaniu z Benfiką Lizbona).
Konkurs jedenastek rozpoczął się trzy minuty przed północą. W drugiej serii Gianluca Mancini z Romy trafił w sam środek, gdzie były nogi Bono. Włoski piłkarz do asysty i samobójczego gola dołożył więc pudło w serii jedenastek.
W trzeciej serii pomylił się także Roger Ibañez i piłkarze z Rzymu znaleźli się pod ścianą. Przed szansą na zamknięcie rywalizacji stanął Gonzalo Montiel, ale on również zmarnował swoją próbę. Jednak... po analizie VAR sędzia zarządził powtórkę, Argentyńczyk się nie pomylił, zostając bohaterem drużyny z Andaluzji.
Finał rozpoczął się w środę o godz. 21:00, a zakończył już w czwartek 1 czerwca – trzy minuty po północy. Jedenasta drużyna tegorocznego sezonu LaLiga w nagrodę za zwycięstwo w LE zagra w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Dla José Mourinho to z kolei pierwszy przegrany finał w europejskich pucharach.
Bójki przed finałem Ligi Europy. Polacy wśród zatrzymanych
Odnotujmy jeszcze wydarzenia, których nie chcemy oglądać w piłce nożnej. Przed środowym finałem w stolicy Węgier doszło do bójek. Z komunikatu budapesztańskiej policji wynika, że komenda XIV dzielnicy wszczęła dochodzenie w sprawie podejrzenia "popełnienia przestępstwa napaści grupowej".
W związku ze sprawą aresztowano siedmiu obywateli Polski. Rannych zostało kilka osób, w tym obywatele Hiszpanii i Szwecji. Zostali oni przetransportowani do szpitala przez pogotowie ratunkowe.
Do zdarzenia z udziałem Polaków doszło też w V dzielnicy węgierskiej stolicy. Tam napadnięto na Włochów i Hiszpanów. W tej sprawie również do aresztu trafili dwaj obywatele naszego kraju.