
– Gdyby wzrost gospodarczy nie hamował, Polacy nie wyjeżdżali za chlebem, bezrobocie nie rosło, a ulice były odśnieżone, moglibyśmy rozmawiać o związkach partnerskich – twierdzi Krzysztof Szczerski z PiS. Czy związki to temat zastępczy? A może określanie ich takim mianem służy tylko temu, by storpedować niewygodną dla opozycji dyskusję?
O czym innym mielibyśmy dyskutować? Na przykład o wstrzymaniu unijnych funduszy na budowę polskich dróg albo o wyhamowaniu wzrostu gospodarczego, czyli o gospodarczych "newsach" ostatnich dni. – Najwyższy czas na to, by skończyć z dyskusjami nad związkami nieformalnymi (…), a zacząć dyskutować o kwestiach naprawdę ważnych: kwestiach polskiej gospodarki – podsumował ostatnio prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Przyjdzie też pora w lepszych ekonomicznie czasach na to, żebyśmy się pospierali o takie kwestie, czy pary homoseksualne powinny mieć prawo do adopcji dzieci.
"Życie ludzkie tematem zastępczym? Bezsens"
Edukacja seksualna, antykoncepcja, przerywanie ciąży, związki partnerskie, in vitro – za każdym razem, gdy omawiana kwestia leży w orbicie ideologii seksualnej biskupów katolickich, a ich sejmowi reprezentanci jak mantrę powtarzają 'temat zastępczy' próbując uciąć jakąkolwiek dyskusję i zachować status quo. CZYTAJ WIĘCEJ
Podobnego zdania jest Małgorzata Kidawa-Błońska, posłanka PO. – Opozycja używa określenia "temat zastępczy" tylko wtedy, kiedy nie ma w danym temacie nie ma nic do powiedzenia. Tak było choćby w przypadku związków partnerskich. Zresztą, mówienie, że życie ludzkie jest jakimś tematem zastępczym, to kompletny bezsens – dodaje.
– Kreowanie tematów zastępczych działa na tej zasadzie, że kontrowersyjni politycy zapraszani są do mediów, a potem przez kilka dni wałkuje się wypowiedziane przez nich bluzgi czy ostre oceny.



