W ofercie HBO Max jest już dostępny pierwszy odcinek kontrowersyjnego serialu z Lily-Rose Depp i popularnym wokalistą The Weeknd. Recenzje nowej produkcji twórcy głośnej "Euforii", Sama Levinsona, niestety nie są dla niego zbyt łaskawe. Zwłaszcza jedna ze scen wzbudziła mieszane uczucia wśród widzów i w pewnym sensie nawiązywała do gwałtu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pierwszy odcinek serialu "Idol" w reżyserii Sama Levinsona, twórcy "Euforii" z Zendayą, właśnie zadebiutował na platformie HBO Max. Produkcja opowiada historię gwiazdy muzyki pop Jocelyn (gra ją Lily-Rose Depp), którą serialowi bohaterowie porównują do Britney Spears. Gdy młoda piosenkarka poznaje Tedrosa (The Weeknd), impresario i twórcę współczesnego kultu, jej życie wywraca się do góry nogami.
Zanim serial doczekał się oficjalnej premiery, w zagranicznych mediach huczało o kontrowersjach dotyczących tego, jak wyglądała praca na jego planie. W artykule "Rolling Stone" 13 anonimowych członków obsady i ekipy "idola" wyznało, że czuło dyskomfort podczas nagrań. "To było jak fantazja o gwałcie. (...) To było jak pornografia przedstawiająca tortury seksualne" – relacjonowali informatorzy gazety.
Dzieło Levinsona, który zastąpił na fotelu reżysera Amy Seimetz, nie spotkało się z zachwytami wśród krytyków. Na portalu Rotten Tomatoes "Idola" oceniło pozytywnie zaledwie 25 proc. recenzentów. Jeśli chodzi o publiczność, ocena ta wyniosła 52 proc.
"To wręcz niepokojące, jak Levinson nadal tworzy treści, które rzekomo mają pokazywać, że kobiety są ofiarami" – skomentował Radheyan Simonpillai z "The Globe and Mail". "Idol tylko udaje, że demaskuje wyzysk, a tak naprawdę się nim rozkoszuje" – stwierdziła Stefania Zacharek z magazynu "Time". "Paskudny, brutalny, wydaje się znacznie dłuższy, niż jest, i znacznie gorszy, niż można się tego było spodziewać" – skwitował David Fear z "Rolling Stone".
Scena ze słowami "vibe gwałciciela"
W pierwszym odcinku zatytułowanym "Słodkie ciacha i szczurze opowieści" najbardziej skandaliczną sceną okazał się moment, w którym Jocelyn rozmawia o Tedrosie ze swoją przyjaciółką. Kumpela artystki mówi jej, że mężczyzna "ma vibe gwałciciela", na co piosenkarka odpowiada: "I to mi się właśnie podoba".
"Przykre jest to, że na świecie są tacy ludzie"; "Nie mogę uwierzyć, że ktoś dał temu serialowi zielone światło"; "Oczywiście, że ten dialog napisał mężczyzna" – czytamy we wpisach użytkowników Twittera, którzy mieli szansę obejrzeć pierwszy odcinek "Idola".
"Idol" miał być "fantazją o gwałcie" - relacje ekipy pracującej przy serialu
Gdy Sam Levinson stanął za kamerą, miał całkowicie zmienić dotychczasową koncepcję serialu, co wyjaśniałoby, dlaczego twórcy tak długo zwlekali z ogłoszeniem daty premiery. – Na początku to był serial o kobiecie, która odkrywała swoją seksualność, ale finalnie został przekształcony w tytuł o mężczyźnie, który wykorzystuje tę kobietę, a ona to uwielbia – tłumaczyli informatorzy.
Według rozmówców "Rolling Stone" we wstępnym scenariuszu miała znaleźć się scena, w której główna bohaterka grana przezLily Rose Depp wkłada sobie jajko do pochwy i błaga swojego ekranowego partnera (Abel Makkonen Tesfaye), by ją zgwałcił. W innej scenie lider kultu miał czuć podniecenie na widok pobitej dziewczyny.