"Książka jest lepsza niż film" – to stereotyp, ale nie wziął się znikąd. Patrząc bowiem na niektóre ekranizacje można odnieść wrażenie, że lepiej by było, gdyby niektóre historie pozostały jedynie na papierze. Oto najgorsze ekranizacje dobrych książek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Szkarłatna litera" to napisana w połowie XIX wieku książka Nathaniela Hawthorne'a, uważana za jedną z pierwszych amerykańskich powieści psychologicznych. Opowiada o Hester Prynne, która zostaje uznana za "cudzołożnicę" i publicznie zhańbiona.
W filmie Rolanda Joffé'a ("Misja") z 1995 roku całkowicie pominięto esencję książki, a skupiono się na płomiennych scenach pomiędzy bohaterami, które niejednokrotnie jednak wywoływały zażenowanie na twarzach widzów. Nie pomogli ani Demi Moore, ani Gary Oldman – film otrzymał siedem nominacji do Złotych Malin, z czego dostał jedną dla Najgorszego remake'u lub sequelu.
Wehikuł czasu, reż. Simon Wells (2002)
"Wehikuł czasu", czyli klasyczna powieść science-fiction H.G. Wellsa, doczekała się w 1960 roku Oscarowej ekranizacji. Niestety tego sukcesu nie powtórzył film z 2002 roku w reżyserii prawnuka samego pisarza.
Kiedy film wszedł na ekrany, krytycy docenili efekty specjalne, ale uznali go za chaotyczny. Nie spodobało im się również to, że z historii o utraconej miłości produkcja nagle zmienia się w zagmatwany thriller akcji.
Wszyscy ludzie króla, reż. Steven Zaillian (2006)
"Wszyscy ludzie króla" to ekranizacja powieści "Gubernator" Roberta Penna Warrena, opowiadającej o władzy i będącej studium jej mechanizmów. Nagrodzona Pulitzerem w 1947 roku książka doczekała się dwóch ekranizacji: jednej w 1949 roku i drugiej z 2006 roku.
W filmie Stevena Zailliana ("Adwokat", "Długa noc") obsada była imponująca, gdyż w jej skład wchodzili m.in. Sean Penn, Kate Winslet, Mark Ruffalo czy Anthony Hopkins. Co poszło nie tak? Niemal wszystko – krytycy niemal jednogłośnie ocenili, że scenariusz nie trzyma się kupy, bohaterowie są kiepsko napisani, a znanej z książki głębi brak. Jeśli już wskazują jakieś jasne strony, to jest to z reguły występ Penna.
Złoty kompas, reż. Chris Weitz (2007)
"Złoty kompas" to ekranizacja pierwszego tomu słynnego cyklu fantasy Philipa Pullmana. Książka znana nie tylko z oryginalnego uniwersum, ale również ciekawej warstwy filozoficznej została z tego drugiego całkowicie wykastrowana. Twórcy skupili się na spektakularnych efektach specjalnych – i właściwie niczym więcej.
Nieco lepiej z materiałem źródłowym radzi sobie serial "Mroczne materie" z Ruth Wilson ("The Affair"), Linem-Manuelem Mirandą ("Hamilton") oraz Jamesem McAvoyem ("Split"). Fani książkowej serii wciąż jednak twierdzą, że twórcom produkcji nie udało się uchwycić całej głębi powieściowej serii.
Kod da Vinci, reż. Ron Howard (2006)
Umówmy się, że "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna nie jest wybitną powieścią, ale w swoim gatunku to nieźle napisany thriller z gatunku tych, o których pisze się na okładkach, że są "nieodkładalne".
Film Rona Howarda ("Piękny umysł", "Człowiek ringu") popełnił najgorszą zbrodnię, jaką można popełnić w tego typu kinie – jest zwyczajnie nudny. Thriller, który nie trzyma w napięciu, to po prostu nie thriller.
Złodziejka książek, reż. Brian Percival (2013)
"Złodziejka książek" australijskiego pisarza Markusa Zusaka uważana jest za jedną z najlepszych powieści młodzieżowych ostatnich lat. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o filmie.
Jak na dramat osadzony w trakcie II wojny światowej cała historia wydała się krytykom zbyt bajkowa. Jeden z nich w swoim recenzji stwierdził również, że plotki o mężczyznach płaczących na filmie o dziewczynce odkrywającej moc książek są mocno przesadzone – jego zdaniem raczej ziewali z nudów.
Artemis Fowl, reż. Kenneth Branagh (2020)
"Artemis Fowl" to seria literatury dziecięcej/młodzieżowej, która w Polsce nie jest aż tak popularna, ale na rynku anglosaskim była hitem niemal na miarę "Harry'ego Pottera", dlatego wiele osób z wypiekami czekało na ekranizację książek Eoina Colfera.
Kenneth Branagh jest reżyserem nierównym i kręci zarówno bardzo dobre filmy ("Belfast"), jak i kiepskie ("Śmierć na Nilu"). Ekranizacja młodzieżówki to niestety ten przypadek, w którym Irlandczyk się nie popisał. "Artemisa Fowla" ogląda się bowiem jak pełnometrażowy zwiastun, w którym dzieje się wiele... Ale właściwie też nic. Znanej z książek samoświadomości brak.
Dziennik zakrapiany rumem, reż. Bruce Robinson (2011)
Johnny Deppzagrał w dobrej ekranizacji twórczości Huntera S. Thompsona. Mowa oczywiście o "Las Vegas Parano" Terry'ego Gilliama. Do tej samej kategorii nie należy niestety adaptacja "Dziennika rumowego" tego samego autora.
W recenzjach krytyków powtarza się, że w porównaniu z materiałem źródłowym, "Dziennik zakrapiany rumem" jest niezwykle bezbarwny i mało szalony. Powtarza się też zarzut, że Depp gra na jednej nucie, czyli coś, co wytknięto mu także w"Kochanicy króla". Aktor ogólnie nie wyszedł na tym filmie najlepiej, gdyż to na jego planie poznał Amber Heard...
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.