Przez Nowy Jork, Waszyngton i Filadelfię przetoczył się intensywny, trujący, pomarańczowy dym. Wszystko przez szalejące po Quebecku pożary. Od kilku dni w mediach udostępniane są przerażające nagrania i zdjęcia, pokazujące skalę zjawiska.
Reklama.
Reklama.
Pomarańczowy dym spowił Nowy Jork. Nagrania i zdjęcia budzą niepokój
"Intensywny dym wypełnia Nowy Jork (...) miliony ludzi od wschodniego wybrzeża po Kanadę cierpią z powodu pożarów w Quebecu" – zaalarmował CNN wraz z największymi zagranicznymi agencjami.
Od początku tygodnia aż 75 milionów obywateli wschodnich Stanów Zjednoczonych zostało objętych specjalnymi alertami związanymi z fatalną jakością powietrza, wywołaną przez trujący dym.
Od kilku dni w sieci udostępniane są nagrania i zdjęcia przedstawiające skale zjawiska. Pomarańczowa chmura poważnie ogranicza widoczność. Niewidoczne stały się szczyty wieżowców czy ważne punkty turystyczne.
"Nowy Jork ma najgorszą jakość powietrza ze wszystkich miast na Ziemi. Wystawienie na działanie powietrza o obecnej jakości przez 24 godziny odpowiadałoby wypaleniu około 6 papierosów" – napisał badacz ekstremalnych zjawisk pogodowych Colin McCarthy.
Przyczyny pomarańczowej chmury w Nowym Jorku. Powodem pożary w Quebecku
Od początku tygodnia w Quebecu szaleje ponad 150 pożarów. Warto podkreślić, że od początku 2023 roku przez region przetoczyło się aż 400 pożarów. To aż dwukrotnie więcej od średniej dla tej pory roku.
Powodem jest kryzys klimatyczny, który powoduje ocieplenie atmosferyczne. Wraz z nim rośnie zagrożenie pożarowe.
Sytuacja jest na tyle poważna, że doszło do rozmowy między premierem Kanady Justinem Trudeau, a prezydentem USA Joe Bidenem. "Obaj przywódcy uznali potrzebę współpracy w celu zajęcia się niszczycielskimi skutkami zmian klimatycznych" – przekazali we wspólnym oświadczeniu.
Walka z pożarami w Quebecku. W Kanadzie działają służby z całego świata
Zjawisko jest na tyle niebezpieczne, że konieczna była ewakuacja miasta Chibougamau w prowincji Quebec. To 7 tysięczna miejscowość, której mieszkańcy musieli opuścić swoje domy do momentu pełnego opanowania sytuacji.
Od początku tygodnia do regionu ruszyły setki strażaków z Australii, Nowej Zelandii, Stanów Zjednoczonych, Francji, Szkocji, a nawet z Republiki Południowej Afryki. Łącznie tysiące osób walczyły i walczą z żywiołem.
Z informacji podanych przez "The Washington Post" wynika, że niebezpieczne zjawisko może utrzymywać się nawet do piątku. Najcięższe zadymienie przetoczyło się przez Nowy Jork, Waszyngton i Filadelfię w miniony wtorek i środę. Według prognoz sytuacja będzie się stopniowo poprawiać.