Szerokim echem odbiło się zwolnienie Katarzyny Dowbor z programu "Nasz nowy dom". Okazuje się, że dziennikarka właśnie znalazła nowe zajęcie. Wyleciała służbowo do Brukseli.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prowadziła remontowy format Polsatu od samego początku. Na początku maja niespodziewanie przekazano informację o tym, że produkcja żegna się z Katarzyną Dowbor. To wywołała skrajne emocje wśród fanów oraz kolegów i koleżanek z branży. Miejsce dziennikarki w "Naszym nowym domu" zajęła Elżbieta Romanowska.
Dowbor i jej nowa praca
Wychodzi jednak na to, że Dowbor długo nie pocieszyła się "wolnym". 28 czerwca na jej instagramowym koncie pojawiło się jej zdjęcie z podpisem: "Bruksela z okna hotelowego. Przygoda służbowa się zaczyna".
Była gwiazda Polsatu nie chciała jak na razie zdradzać więcej szczegółów o swoim nowym zajęciu.
Dodajmy, że po zwolnieniu Dowbor z "Naszego nowego domu" Nina Terentwiew w rozmowie z Plotkiem wspomniała, że wierzy, iż przed prezenterką szybko staną nowe wyzwania.
– Trzymam kciuki za to, by odejście z 'Nasz nowy dom' okazało się dla niej świetnym początkiem czegoś nowego. Nie chcę wróżyć z fusów, ale wydaje mi się, że rynek telewizyjny szybko się o nią upomni. Takie osoby jak Katarzyna zawsze sobie poradzą – mówiła.
Na początku czerwca sama zainteresowana przyznała, że była szefowa miała rację. – Nina miała rację. Już się o mnie upomnieli. Nudzić się na pewno nie zamierzam i nie będę. Zakończyłam pewien dziesięcioletni etap zawodowy i zaczynam nowy. Swoją drogą Nina ma świetnego nosa i czuja. No, ale to przecież stara wyjadaczka... – stwierdziła.
Dowbor tak mówiła o kulisach zwolnienia z Polsatu
Przypomnijmy, że po tym, jak Dowbor dowiedziała się, że już nie będzie prowadziła swojego ukochanego formatu, nie kryła rozczarowania. W wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" wprost mówiła o "upokorzeniu".
Dziennikarka podkreśliła, że "na do widzenia" nie usłyszała ani jednego dobrego słowa.
"Nie pamiętam żadnej pochwały. Poczułam się upokorzona, dostałam komunikat, że spowalniam ten pociąg. Nie mając argumentu dotyczącego moich umiejętności zawodowych, zastosowano taki – nieprawdziwy – że nie daję rady fizycznie i psychicznie. Myślę, że właśnie o upokorzenie chodziło. Ale dostałam od dyrektora Miszczaka ogromny bukiet kwiatów. Znajome się śmieją, że jak ktoś będzie szedł z wielkim bukietem, to uciekną, bo pewnie przyjdzie zwolnić" – powiedziała.
W dalszej części opowiedziała ze szczegółami, jak wyglądało jej zwolnienie. Zdradziła, że "była kompletnie zaskoczona". Jak się okazało, nie tylko ona była w szoku.
"Wiedziałam, że program ma kolejną edycję. Dostałam rozpiskę od producenta, jak pracujemy. Odmówiłam udziału w innych projektach, bo program angażował mnie w pełni, a w planach była kolejna transza" – opisywała Dowbor.
"Na kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć dostałam tego SMS-a z zaproszeniem na rozmowę. Wszystko można załatwić ładnie. Tu było inaczej. Bo ludzie są życzliwi – dzwonią i opowiadają. Do mnie zadzwoniła koleżanka, która powiedziała, że miała propozycję, aby zastąpić mnie na stanowisku prowadzącej. Nie zgodziła się. 'Coś ty, nie wchodzi się w czyjeś buty' – powiedziała" – dodała po chwili dziennikarka.
– Powiedziała także, że tę propozycję dostała miesiąc wcześniej, zanim ja dostałam rozpiskę zaplanowanych nagrań. Zaraz po zakończeniu poprzedniej transzy już ktoś szukał mojej następczyni. To zabolało – zwierzyła się.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Wszystko trwało 15, może 20 minut. Na rozmowę do dyrektora Miszczaka zostałam wezwana SMS-em. Rozmowa była prowadzona w asyście mojej pani producent, producenta z Polsatu i dyrektora Constantin Entertainment, firmy produkującej program. Oni byli w szoku nie mniejszym niż ja. Producentka miała w oczach łzy. Zapytałam, jakie są merytoryczne argumenty dotyczące mojej pracy – skoro ktoś mnie zwalnia, to powinnam chyba usłyszeć, że spóźniałam się do pracy, tworzyłam złą atmosferę, a może byłam nieprofesjonalna (...) Usłyszałam, że są to nowe badania i spadła oglądalność.