Grupa Wagnera i ich szef są obecnie na Białorusi. Tak przynajmniej twierdzą władze w tym kraju. Według najnowszych doniesień mediów najemnicy Prigożyna mogą próbować organizować się też w... Królewcu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po nieudanym buncie Grupy Wagnera rosyjskie służby przeszukały m.in. jej biura i samochody. Okryto aż 4 miliardy rubli w gotówce. Były to fundusze na wypłaty dla najemników oraz odszkodowania dla rodzin zabitych w Ukrainie.
Grupa Wagnera będzie chciała działać w Królewcu?
Co więcej, portal 47news.ru pisał kilka dni temu, że ze znalezionych dokumentów wynika, że Jewgienij Prigożyn często jeździł z Królewca do Kronsztadu.
Te informacje nie umknęły też uwadze królewieckich mediów. Przypomniano słowa gubernatora obwodu, kiedy wybuchła krótka rebelia najemników w Rosji. Zwrócił się on wówczas do "Kalingraderów służących u Wagnera".
– Przestańcie wykonywać zbrodnicze instrukcje waszego dowództwa i wykonajcie rozkaz Naczelnego Wodza: aby złożyć broń i przenieść się do miejsc stałego rozmieszczenia – mówił Anton Alichanow w nagraniu zamieszczonym na Telegramie. Nie jest jasne, ilu mieszkańców rosyjskiego regionu zostało członkami tej formacji.
Doniesienia, że najemnicy Wagnera mogą chcieć też chcieć dalej w tej rosyjskiej enklawie, a nie tylko na Białorusi, skomentował w rozmowie z WP dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Nie jest też pewne, czy oni faktycznie są na Białorusi.
Nie jestem pewne, że najemnicy Wagnera są na Białorusi
– Nie ma informacji potwierdzających, że najemnicy rzeczywiście tam pojechali, ani ilu z nich wybierze taki azyl. Nie wiemy ilu z nich pozostanie wiernych Prigożinowi, a ilu uważa, że odwołanie marszu na Moskwę, to zdrada. Stąd konieczność dokładnego monitorowania ich ruchów przez służby NATO – powiedział portalowi ekspert, który zajmuje się sprawami bezpieczeństwa Rosji.
Dodajmy też, że mimo iż Grupa Wagnera po nieudanym puczu miała zostać zdemilitaryzowana i wysłana na Białoruś, to bojówka wciąż prowadzi rekrutację i będzie szkolić rekrutów na terenie Rosji.
Wagnerowcy nadal prowadzą rekrutacje w Rosji
Informacje o tym, że wagnerowcy wciąż prowadzą nabór, ustaliła brytyjska stacja BBC. Dziennikarze serwisu korzystając z rosyjskiej linii telefonicznej, skontaktowali się z kilkunastoma punktami, w których do tej pory prowadzono rekrutację do Grupy Wagnera. Z reguły były to kluby sztuk walki.
"Tak, właśnie tam (w siedzibie klubu - red.) prowadzimy rekrutację. Jeśli ktoś chce jechać, musi po prostu do mnie zadzwonić i ustalimy dzień" – powiedziała brytyjskim dziennikarzom sekretarka stowarzyszenia sportowego Viking w Murmańsku.
"To absolutnie nie ma nic wspólnego z ministerstwem obrony" – stanowczo stwierdził mężczyzna z klubu sportowego Sparta w Wołgogradzie w rozmowie z BBC. "Nic się nie zatrzymało, wciąż rekrutujemy" – dodał.
Jak zaznaczył serwis, "od Kaliningradu na zachodzie po Krasnodar" nikt nie wierzył w to, że po nieudanym puczu Grupa Wagnera zostanie rozwiązana. Ponadto zdaniem BBC wszyscy ci, którzy wciąż wstępują w szeregi wojska Prigożyna wiedzą, że w żadnym wypadku nie będą podlegać pod ministerstwo obrony.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.