Z reprezentacji Polski został wyrzucony tuż przed Euro 2012, za awanturę po pijaku z niemieckim taksówkarzem. Dziś gra w Anglii, wraca po kontuzji i przygotowuje się do powrotu do drużyny narodowej. Sławomir Peszko jak zwykle w formie: „Fornalik? Ma ból głowy, ale jest szczęściarzem", „Smuda? Ręki mu nie podam!”, "Mecz z Irlandią? Powiedziałem kolegom, że zajmiemy ich kraj!".
Po ponad dwóch latach do reprezentacji Polski wrócił Artur Boruc. Kiedy przyjdzie czas na pana?
Rozrabiacy wracają (śmiech). Pewnie byłbym powołany już na mecz z Anglią w Warszawie, ale wtedy z gry wyeliminowała mnie kontuzja. Teraz powoli wracam do odpowiedniej dyspozycji; niedawno zagrałem w pierwszym składzie w meczu Wolverhampton z Blackpool.
Boruc powinien wyjść dziś w pierwszym składzie?
Zdecydowanie! Artur na zgrupowanie przyjechał jako ostatni, ale dziś powinien wyjść jako pierwszy.
Dlaczego?
Biorąc pod uwagę, co w lidze angielskiej robi Szczęsny, a co robi Boruc, to Artur powinien stać w bramce. Ja stawiam na Boruca.
Nie wybiera się pan do Dublina, żeby spotkać się kolegami?
Mecz obejrzę sobie w polskiej telewizji. Chętnie wybrałbym się do Dublina, ale jutro rano mam trening, więc nie zdążyłbym wrócić.
Z jakim nastawieniem będzie pan oglądał to spotkanie? Z zawodem, że nie ma pana w Irlandii, czy z nadzieją, że trener Fornalik powoła pana na spotkanie z Ukrainą?
To mecz towarzyski, więc nie będę się pocił przed telewizorem, ale na pewno będę zwracał uwagę na ustawienie, w jakim będziemy grali. Może mamy przygotowane jakieś specjalne rozwiązania? Może nowe sposoby wykonywania stałych fragmentów gry? Co prawda nie jestem na zgrupowaniu, ale chcę wiedzieć, co się zmienia.
Dwóch pana kolegów z Wolverhampton zagra w dzisiejszym meczu.
Tak, Stephen Ward i Kevin Doyle. Kiedy wyjeżdżali, żartowali, że na trybunach w Dublinie będzie więcej Polaków, niż Irlandczyków. No to im powiedziałem: „Spróbujcie tylko wygrać! Za karę przejmiemy wasz kraj i zrobimy sobie tam kolonię”.
To ważne dla nas spotkanie?
Wbrew pozorom bardzo ważne. To ostatni sprawdzian przed kluczowym meczem z Ukrainą. Dla trenera Fornalika to świetne pole do sprawdzenia, np.: kto powinien zagrać w bramce, kto powinien zastąpić Polanskiego na środku pomocy itd.Dlatego uważam, że z Irlandczykami powinniśmy zagrać na maksa, bo na mecz z Ukrainą musimy mieć trzon zespołu: ośmiu, dziewięciu zawodników. Ktoś zawsze może wskoczyć do składu, ale kręgosłup musi być.
Która reprezentacja jest prawdziwą: ta z meczu z Anglią, czy ta z Urugwajem?
Żadna.
Jak to?
Bo oba zespoły były bez Peszki w składzie (śmiech).
Nawet, jeżeli pan wróci do kadry, to nie będzie łatwo o granie. Na Pana pozycji jest Kuba Błaszczykowski, Kamil Grosicki, Maciej Rybus…
I jeszcze Kuba Kosecki z Legii, Paweł Wszołek z Polonii! Ciasno, co? Takiej rywalizacji nie ma na żadnej pozycji w kadrze. Poza tym jest Adrian Mierzejewski, który teoretycznie też może grać na skrzydle. Ale mnie to w ogóle nie martwi! Ostra walka może nam wszystkim pomóc wskoczyć na wyższy poziom.
Za to Waldemar Fornalik ma ból głowy.
Nawet w meczu towarzyskim. Wszystkich na boisku nie da się upchać, a szkoda. Z drugiej strony selekcjoner powinien być szczęśliwy, bo ma piłkarzy, którzy, kiedy wchodzą na zmiany, nie robią różnicy negatywnej. Albo nie zaniżają poziomu, albo nawet go podnoszą.
Fornalik nie boi się powołać Artura Boruc, piłkarza z wielką charyzmą i charakterem. To odważny krok ze strony selekcjonera.
Przede wszystkim rozsądny. Artur to wielka osobowość i znakomity piłkarz. Poza tym w tej drużynie przydają się piłkarze z charyzmą. Jest Artur, jest Kuba Błaszczykowski, który jest przecież kapitanem, Robert Lewandowski także ma silną osobowość. No i Marcin Wasilewski, który potrafi zawsze rozładować atmosferę.
Młodym zawodnikom, takim jak Rafał Wolski, Bartosz Salamon, Arkadiusz Milik czy Kuba Kosecki, obecność doświadczonych zawodników na pewno ułatwiłaby wejście do zespołu.
Dlatego warto stawiać na takich ludzi jak Artur, czy „Wasyl”. Ci młodzi piłkarze są odważni, potrafią wyjechać do dobrych, zachodnich klubów w młodym wieku. Nawet jeżeli będą na początku rezerwowymi, to później zaczną się przebijać do składu. A wtedy będą powoływani do reprezentacji i to oczywiste, że dobrze mieć przy boku kogoś, kto wtedy podpowie.
Musi się pan sprężyć i dać selekcjonerowi powód, aby powołał pana na mecz z Ukrainą.
Robię co tylko mogę. Od kiedy w kadrze jest trener Fornalik, wiem, że jeżeli będę dobry, to będę powoływany. Zresztą, każdy trener inny niż Smuda, byłby dla mnie dobry…
Dalej twierdzi pan, że kiedy spotka Pan Franciszka Smudę, nie poda mu Pan ręki?
Smuda mnie w ogóle nie interesuje. Nie chcę nawet o nim myśleć i nie chcę, aby on myślał o mnie. Możemy dla siebie nie istnieć.
Czyli nie wycofuje pan tamtych słów?
Niczego nie wycofuję. Ręki mu nie podam.
Rozmawiał: SEBASTIAN STASZEWSKI
Reklama.
Jacek Zielińki
Były trener Lecha Poznań
Ze Sławkiem jest specyficzna sytuacja. Gdy rozmawiamy jest fajnie i sympatycznie, ale gdy Peszko wychodzi na mecz, to jakby go ktoś kluczykiem nakręcał. Jest jak Doktor Jekkyl i Mr. Hide.