Matt Damon, gwiazda nadchodzącego "Oppenheimera" Christophera Nolana, wyjawił, że podczas kręcenia jednego ze swoich filmów, "wpadł w depresję". Powód? Produkcja nie była taka, jak się tego spodziewał, a wręcz była "wysiłkiem na marne". Mimo że aktor nie podał konkretnego tytułu, amerykańskie media domyślają się, o jaki obraz może chodzić.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Bez wymieniania konkretnych filmów… czasami grasz w filmie i wiesz, że być może nie będzie tym, czego się spodziewałeś, ale nadal go kręcisz – powiedział Matt Damon w rozmowie na kanale YouTube "Jake's Takes". – W połowie kręcenia jednego filmu, gdy zostało jeszcze kilka miesięcy, zabrałem gdzieś swoją rodzinę, i wiesz, nie byłem zbyt miły, i pamiętam, jak moja żona zwróciła mi wtedy uwagę, ponieważ wpadłem w depresję i pytałem siebie "co ja zrobiłem?" – wspominał.
Żona Matta Damona, Luciana Barroso, miała powiedzieć wówczas: "jesteśmy tutaj teraz". – Jestem dumny, w dużej mierze dzięki niej, że jestem profesjonalnym aktorem, a bycie profesjonalnym aktorem oznacza, że idziesz, pracujesz 15 godzin dziennie i dajesz z siebie absolutnie wszystko, nawet jeśli wiesz, że to będzie wysiłek na marne. A jeśli potrafisz to zrobić z najlepszym możliwym nastawieniem, to jesteś zawodowcem, a ona (Luciana – red.) naprawdę mi w tym pomogła – dodał Damon.
Mimo że 52-letni zdobywca Oscara za scenariusz do "Buntownika z wyboru" (który napisał wraz ze swoim przyjacielem Benem Affleckiem) nie wymienił tytułu owego filmu, to "Variety" spekuluje, że może chodzić o "Wielki mur", chińsko-amerykańską produkcję z 2016 roku, która otrzymała mieszane recenzje i była kasową porażką (straty oszacowano na 75 milionów dolarów). Film krytykowano również za narrację o białym zbawcy.
W przeszłości Damon negatywnie wypowiadał się o "Wielkim murze". – Pomyślałem: oto jak wydarzają się katastrofy. To nie było spójne. To nie działało jako film – mówił w 2021 roku w podcaście "WTF".
"Doszedłem do wniosku, że oto definicja profesjonalnego aktora: wiesz, że jesteś w d*pie, ale mówisz sobie "ok, zostały cztery miesiące. (...) Na pewno tutaj umrę, ale robię to". Myślę, że to najbardziej gówniane, jak tylko można się twórczo czuć. Mam nadzieję, że już nigdy nie doświadczę takiego uczucia – dodał.
Matt Damon w "Oppenheimerze". To nie jedyna gwiazda hitu wakacji
Matt Damon będzie jedną z gwiazd "Oppenheimera", nadchodzącego filmu Christophera Nolana, twórcy trylogii "Mroczny Rycerz", "Incepcji", "Interstellar", "Memento" czy "Dunkierki". Wcieli się w Lesliego Grovesa, dyrektora Projektu Manhattan, czyli tajnego programu amerykańskiego rządu zapoczątkowanego w 1942 roku, którego celem było stworzenie nowego typu broni – broni nuklearnej.
W tytułowego Roberta Oppenheimera, amerykańskiego fizyka i dyrektora naukowego projektu, który nazywany jest "ojcem broni atomowej" (później był jej zagorzałym krytykiem), wcielił się Cillian Murphy. W dramacie, oprócz Murphy'ego i Damona, grają inne hollywoodzkie gwiazdy: Emily Blunt, Robert Downey Jr., Florence Pugh, Josh Hartnett, Casey Affleck, Rami Malek i Kenneth Branagh.
Film Nolana to obok "Barbie" najbardziej wyczekiwany film lata. Oba tytuły są do siebie porównywane i powstają liczne memy, gdyż te dwa murowane hity kinowe mają premierę tego samego dnia, czyli 21 lipca. Powstało nawet już określenie "Barbieheimer" i mówi się, że "Barbie" i "Oppenheimer" mogą uratować kina.
"Po ogłoszeniu daty premier w mediach społecznościowych zaproponowano kolejną ciekawą inicjatywę. Wszystko wskazuje na to, że wielu widzów planuje obejrzeć "Barbie" i "Oppenheimera" jeden seans po drugim. "Ten Ken jest niszczycielem światów"; "Barbie i Oppenheimer to duet, którego nikt się nie spodziewał, a który każdy potrzebował"; "Widzimy się w kinie. Najpierw Barbie, potem Oppenheimer. Zapamiętajcie to sobie" – czytamy na Twitterze" – pisała w naTemat Zuzanna Tomaszewicz.