Nie ma zbrodni, jaką popełnił mężczyzna, za którą nie da się obwinić kobiety. Widzieliśmy to przy okazji tragedii Anastazji, brutalnie zamordowanej na wyspie Kos. Teraz hejternauci wzięli na cel Julię, której były chłopak zastrzelił – na jej oczach – jej narzeczonego w Poznaniu, a potem popełnił samobójstwo. "Jak zwykle wszystko przez jakąś babę" – brzmi jeden z setek komentarzy, które lepią się od nienawiści do kobiet.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jest to jeden z najłagodniejszych przykładów hejtu. Autorami części z nich w państwie prawa powinna się zainteresować policja. Bo jeśli ktoś pisze "kobieta jest własnością mężczyzny i nie może odejść do innego", albo "powinni razem zabić tę k**wę", to znaczy, że stanowi zagrożenie dla społeczeństwa. To morze czerwonych flag, groźne niczym pędzenie przez miasto samochodem z prędkością 150 km na godzinę. Ktoś prędzej czy później (znowu) zginie.
99 proc. z nich to trolle, to tylko edgy dzieciaki, które chcą prowokować – uspokajają niektórzy na Twitterze. Nawet jeśli – są powody do niepokoju. Słowa mają znaczenie, a rozpowszechnianie zoologicznie antykobiecej narracji niesie konsekwencje.
Funkcjonariusze policji – gdy już komendanci oddadzą im czajniki elektryczne – powinni ostro wziąć się do roboty, bo społeczeństwo ma prawo wiedzieć, czy za takie treści odpowiadają płatni hejterzy zrzeszeni w farmach, możliwe, że sponsorowanych przez Kreml, czy dojrzewający terroryści. I gdy się tego dowiemy, państwo ma obowiązek coś z tym zrobić, bo świat, w którym anonimowi goście ślinią się, że to "najpotężniejsza zemsta (na kobiecie), trauma do końca życia, psychotropy albo i bohatyr (samobójstwo)", nie jest bezpieczny dla nikogo.
Nie ma co cytować mokrych snów hejternautów o tym, jak sami skrzywdziliby Julię, ich heheszków z tego, jak zachowywała się, gdy padły strzały, życzeń, by nigdy się nie otrząsnęła i nie znalazła bliskiej osoby, bo do końca życia ma być karana za to, że ośmieliła się zakończyć związek i zaręczyć się z kimś innym. Wystarczy wyobrazić sobie coś maksymalnie ohydnego: jest jeszcze gorzej.
Właśnie rozmawiałam z Marcinem Kąckim, "konfederologiem", autorem książki "Chłopcy. Idą po Polskę". Dziennikarz "Dużego Formatu" od kilku lat, oczywiście incognito, śledzi fora korwinistów, nacjonalistów i monarchistów. Zapytałam go, jak zwolennicy Konfederacji zareagowali na zbrodnię, którą popełnił ich były kandydat na posła. – Są wkurzeni na sprawcę… że nie zabił kobiety – odpowiedział Kącki. I przypomniał, że w USA zbrodnie na tle seksistowskim, których dopuszczają się incele (mężczyźni żyjący w mimowolnym celibacie), powtarzają się z morderczą regularnością.
Teraz jest moment, gdy jeszcze można powstrzymać to szaleństwo.