Centroprawicowa Partia Ludowa otrzymała najwięcej głosów w przedterminowych wyborach w Hiszpanii, jednak nie zyska ona większości nawet ze skrajnie prawicowym ugrupowaniem Vox. Pełne wyniki wyborów dają szansę na utrzymanie władzy przez socjalistów premiera Pedro Sáncheza, ale wszystko może zależeć od... separatystów.
Reklama.
Reklama.
Oficjalne wyniki wyborów w Hiszpanii
Podane w nocy z niedzieli na poniedziałek pełne wyniki wyborów parlamentarnych w Hiszpanii okazały się zaskakujące. Badania exit polls wskazywały na to, że władzę w kraju przejmie centroprawicowa Partia Ludowa (PP) w koalicji ze skrajnie prawicową partią Vox. Oznaczałoby to, że w hiszpańskim rządzie po raz pierwszy od śmierci generała Franco pojawiliby się skrajnie prawicowi ministrowie.
Po podliczeniu 100 proc. głosów okazało się jednak, że PP i Vox nie zdołały uzyskać parlamentarnej większości – mogą liczyć odpowiednio na 136 i 33 mandaty. Do uzyskania większości w hiszpańskim Kongresie Deputowanych potrzebnych jest 176 mandatów.
Lepszy niż spodziewany wynik osiągnęła natomiast Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) premiera Pedro Sáncheza. Po przeliczeniu wszystkich głosów okazało się, że w nowym parlamencie będzie dysponować 122 mandatami, a jej preferowany koalicyjny partner, czyli skrajnie lewicowy Sumar będzie mieć 31 mandatów.
Co stanie się po wyborach w Hiszpanii?
Fakt, że żadnej ze stron nie udało się uzyskać większości, oznacza jednak, że przy tworzeniu rządu kluczowe mogą okazać się głosy separatystów. Po siedem mandatów w Kongresie Deputowanych będą mieć katalońscy separatyści z Republikańskiej Lewicy Katalonii (ERC) oraz Razem dla Katalonii (Junts). Oprócz tego sześcioma mandatami dysponuje baskijska EH Bildu, a pięcioma – Nacjonalistyczna Partia Basków (PNV).
Negocjacje obu bloków dot. utworzenia rządu oficjalnie rozpoczną się po zaprzysiężeniu nowego parlamentu 17 sierpnia. Król Filip VI zaprosi do siebie liderów partii na konsultacje, podczas których będą musieli przekonać go, że dysponują niezbędnym poparciem. Zarówno lider PP Alberto Núñez Feijóo, jak i Sánchez będą starali się przekonać króla do powierzenia im tej misji.
Po wskazaniu przez monarchę kandydata na przyszłego premiera polityk będzie musiał zostać oficjalnie zaakceptowany przez parlament. Jeśli w ciągu dwóch miesięcy od pierwszego głosowania nad nowym premierem żaden z kandydatów nie uzyska większości, król będzie zobowiązany do rozwiązania parlamentu i ogłoszenia nowych wyborów.
Jak wskazuje serwis Politico, oznacza to, że Hiszpanie mogą ponownie pójść do urn pod koniec tego roku lub na początku 2024 roku.