John Porter to jeden z bardziej znanych muzyków. Pomimo że pochodzi z Walii, od ponad 50 lat mieszka w Polsce. Przez 12 lat był w związku z Anitą Lipnicką, a owocem ich miłości stała się córka Polka. Niedawno udzielił nam szczerego wywiadu, w którym szczerze wyraził swoje zdanie na temat naszego kraju, sytuacji politycznej oraz Polaków.
Cały wywiad już w najbliższy weekend dostępny będzie na stronie głównej natemat.pl.
5. rocznica śmierci Kory. Porter wspomina wokalistkę Maanamu [TYLKO U NAS]
Po przyjeździe do Polski Porter swoją karierę muzyczną rozpoczął u boku Kory i Marka Jackowskiego. W wywiadzie dla naTemat przyznał, że wyszło to zupełnie spontanicznie. Wszystko zaczęło się od poznania Jackowskiego na koncercie jednego z jazzmanów, którego mąż Kory miał recenzować. To właśnie wtedy powstał projekt "Maanam – Elektryczny Prysznic".
– Marek Jackowski pracował w Jazz Forum. Miał robić recenzję koncertu, na którym spotkaliśmy się przez przypadek. Powiedział mi, że podobno fajnie gram na gitarze, a on skończył właśnie pierwszą edycję Maanamu i chciałby spróbować coś ze swoją żoną (śmiech). Pomyślałem sobie: No dobra, zobaczymy – powiedział.
– Graliśmy Jam Session u nich w mieszkaniu przy Okopowej. Kora była wtedy jeszcze taka nieśmiała. Przynajmniej taka się wydawała. Zaczęliśmy spotykać się regularnie i tworzyć program. Niedługo potem zaczęliśmy grać koncerty. Kora nabierała coraz więcej pewności siebie. Po jakimś czasie nasze drogi naturalnie się rozeszły, bez większych kłótni. Zamiast jednego fantastycznego zespołu, powstały dwa – dodał.
Czytaj także: Molestowana przez księdza, w depresji... Oto, co o życiu Kory można wyczytać z jej utworów
John Porter w trakcie rozmowy ocenił, jaką artystką była Kora. Dla muzyka do dziś jest niezastąpiona. Wspomniał słowa Prawa i Sprawiedliwości, które padły pod jej adresem.
John Porter
– Kora musiała nagrać szybko singiel dla wytwórni niemieckiej. Moim zadaniem było poprawienie jej angielszczyzny w piosence. Niestety Kory angielski był fatalny, ale zapłacili mi i kazali poprawiać. No więc zwróciłem jej uwagę raz, drugi, trzeci, aż w końcu wybuchła i krzyknęła: Ku*wa mać, spie*dalaj! (śmiech). Ale to był jedyny raz. Ona bardzo musiała walczyć o poszanowanie w tzw. damsko-męskim świecie. Była bardzo mocna, czasem wręcz rozbrajająco szczera w tym, co mówiła. Ja ją bardzo lubiłem. Nie bała się niczego, nie bała się mówić, co myśli. Nie ma takiej postaci teraz. Taka na przykład Nosowska to dla mnie wciąż jej "cień"po prostu – wspominał John Porter.
Przypomnijmy, że artystka zmarła 28 lipca 2018 roku w domu w Bliżowie. W tym roku mija 5. rocznica od czasu odejścia jednej z najwybitniejszych osobowości polskiej estrady.
John Porter przyznał, że jakieś pół roku-rok przed śmiercią artystki dowiedział się o tym, że umiera. Miało to miejsce podczas kręcenia dokumentu na temat życia i twórczości artystki.
John Porter
John Porter porównał współczesną scenę muzyczną do niezastąpionej charyzmy Kory, podkreślając, że na zawsze pozostanie w naszych sercach. – Wśród tych ludzi, których mamy, niestety nikt jej nie dorównuje. Wśród mężczyzn też nie. Chociaż może są osoby, które myślą inaczej. I tu nie chodzi o talent, bo jest masa zdolnych artystów. Po prostu nikt nie ma takiej charyzmy, jaką miała Kora – podsumował.