
Sukces filmu "Barbie" zachęcił innych twórców do adaptacji opartych na "zabawkach"? Lionsgate ma się bowiem szykować do adaptacji kultowej gry Hasbro "Monopoly". Pomysł nie jest jednak nowy.
Adaptacja gry "Monopoly"
Jak donosi portal Collider, wytwórnia Lionsgate wykupiła za 500 mln należące do Hasbro studio Entertainment One. W jej ramach wytwórnia otrzymała bibliotekę opiewającą na około 6500 tytułów, w tym popularnym serial "Yellowjackets". Hasbro wciąż będzie jednak zaangażowane w produkcje niektórych tytułów, w tym właśnie adaptację "Monopoly" na wielki ekran.
"Zespół Lionsgate jest doświadczony w rozrywce i zarządzaniu wartościowymi markami. Jesteśmy zadowoleni, że znaleźliśmy tak dobrą przystań dla naszych filmowych i telewizyjnych projektów eOne. Nie możemy się doczekać współpracy, zwłaszcza nad filmową adaptacją 'Monopoly'" – przekazał prezes Hasbro Chris Cocks.
Nie jest to jednak nowy pomysł, na który wpływ mógł mieć sukces "Barbie" czy "Super Mario Bros. Film" (choć być może przyspieszył decyzję o zabraniu się za produkcję). O adaptacji kultowej gry o kupowaniu nieruchomości mówi się bowiem od lat.
Na przestrzeni lat w projekt mieli być zaangażowani m.in. O filmowej wersji "Monopoly" mówi się od lat. Na różnych etapach w projekt zaangażowani byli m.in. Kevin Hart, Tim Story, nawet Ridley Scott. Ponoć reżyser nadchodzącego "Napoleona" myślał o tym, by zrobić z adaptacji futurystyczny film w stylu "Łowcy androidów".
Na ten moment nie wybrano jeszcze nowego reżysera ani gwiazdy. Na temat możliwej premiery, póki co również nic nie wiadomo.
Ogromny sukces filmu "Barbie"
Przypomnijmy, że film Grety Gerwig "Barbie", który przywołał na ekran najsłynniejszą lalkę świata, okazał się ogromnym sukcesem. Na całym świecie film już zarobił ponad miliard dolarów, co czyni go m.in. najbardziej kasowym hitem w karierze Margot Robbie.
Produkcja stała się też przebojem w naszym kraju. Warner Bros. Polska niecały tydzień temu pochwaliło się, że "Barbie" obejrzało już w milion widzów. Oficjalnie jest pierwszym filmem w tym roku, który zebrał w Polsce taką widownię.
Film wywołał również ożywioną dyskusję. Zdaniem niektórych bowiem jest on zbyt feministyczny i uderza w mężczyzn, a inni uważają, że nie mówi nic nowego w temacie równouprawnienia.
"Znakomita Margot Robbie i przezabawny Ryan Gosling przeprowadzają swoje postaci przez rwącą rzekę zwaną kryzysem egzystencjalnym i mimo prób odkrycia czegoś przełomowego w dyskusji o równouprawnieniu, po seansie widz może odnieść wrażenie, że spędził dwie godziny na oglądaniu ładnych obrazów, które zna na pamięć" – pisała w swojej recenzji dla naTemat Zuzanna Tomaszewicz.
Zobacz także
