Od rana politycy Prawa i Sprawiedliwości prześcigają się z krytyką Manfreda Webera. Z ich postów można wywnioskować, że szef Europejskiej Partii Ludowej, który przy okazji jest z pochodzenia Niemcem, określił, że dla Berlina Polska jest "wrogiem", a Niemcy chcą ingerować w wybory nad Wisłą. Tyle że Weber nic takiego nie powiedział. Co konkretnie padło w jego rozmowie z niemiecką telewizją ZDF? Sprawdziliśmy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Manfred Weber, niemiecki szef frakcji politycznej Donalda Tuska, oficjalnie ogłosił, że rząd Polski jest 'wrogiem', który będzie 'zwalczany'. Wypowiedź Webera to - nawet jak na Niemca - skrajny przykład bezczelności. A także złamanie wszelkich zasad obowiązujących w europejskiej polityce" – napisała na Twitterzeeuroposłanka PiS, Beata Szydło.
Podobnie napisał Michał Dworczyk. "Jeden z najbliższych niemieckich kolegów p. Tuska mówi wprost: PiS to nasz wróg i będzie przez nas zwalczany. Niebywała bezczelność i buta" – stwierdził były szef KPRM.
O krok dalej poszedł sam premier Mateusz Morawiecki. – Jeśli Niemcy otwarcie przyznają, że będą ingerować w wybory w Polsce to niech staną z otwartą przyłbicą – powiedział w nagraniu opublikowanym na Twitterze szef rządu PiS. Dlatego wezwał Webera... do debaty 2 października.
Co powiedział Weber?
Politycy PiS wzięli z wypowiedzi Webera, co chcieli i zinterpretowali to pod swoją wyborczą narrację. Stąd też "Niemcy, którzy chcą kontrolować wybory", chociaż w skład EPL wchodzą europosłowie ze wszystkich krajów Wspólnoty, czy też ten wspomniany "wróg".
Bo szef EPL wcale nie mówi o kontrolowaniu wyborów, tylko o łamaniu praworządności przez między innymi PiS, co stawia partię Kaczyńskiego w roli nieprzyjaciół frakcji demokratycznych.
– Każda partia musi zaakceptować państwo prawa. To jest zapora przeciw przedstawicielom PiS-u w Polsce, którzy systematycznie atakują państwo prawa i wolne media – powiedział w wywiadzie dla niemieckiej telewizji ZDF Manfred Weber.
– Kto to akceptuje, może być demokratycznym partnerem – konkurentem, politycznym konkurentem, ale demokratycznym partnerem. A wszyscy inni, którzy tego nie przestrzegają, jak niemiecka AfD, jak Le Pen we Francjialbo PiS w Polsce, są naszymi nieprzyjaciółmi (niem. die Gegner - red.) i będą przez nas zwalczani – dodał kluczowy, niemiecki polityk.
Tyle że patrząc na kontekst wypowiedzi Webera nie pasuje tutaj słowo "wróg", które jest bardzo negatywnie nacechowane. Tutaj szef EPL mówi o "partnerach", więc w kontrze bardziej pasuje tu inne tłumaczenie słowa Gegner – "przeciwnik" lub "nieprzyjaciel".
Poza tym, gdyby nawet Manfred Weber chciał nazwać PiS wrogiem EPL, to w języku niemieckim jest inne, bezpośrednio oznaczające wroga słowo: der Feind. Zwrócili na to uwagę niemieckojęzyczni komentatorzy na Twitterze.
"Weber użył słowa przeciwnik, a nie wróg. W dodatku PiS po raz kolejny utożsamiany jest z Polską" – napisał jeden z nich pod postem Beaty Szydło.
Dobitniej sprawę przedstawił tłumacz Andreas Prause: "Media w Polsce jeden po drugim donoszą, że Manfred Weber (który, nawiasem mówiąc, mimowolnie zapewnia ogromne wsparcie partii rządzącej w kampanii wyborczej) mówił o 'wrogach' w odniesieniu do PiS, choć stwierdził, że 'dla nas są to przeciwnicy'" – czytamy we wpisie Niemca.
Drugi raz przeinaczone słowa Webera
Przypomnijmy, że to nie pierwszy raz, kiedy politycy PiS wykorzystują słowa Webera do wewnętrznej walki politycznej. Przypomnijmy, że szef Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim powiedział w wywiadzie dla niemieckiej prasy, że (jako EPL - red.) "jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce".
Oczywiście zostało to przedstawione jako "dążenie Berlina do przejęcia Polski", co oczywiście mija się z prawdą i to bardzo. Tak się dzieje, jak wypowiedź zostaje wyrwana z kontekstu. A ten był zgoła inny.
Manfred Weber zaznaczył wtedy, że nie jest bezkrytyczny wobec Zielonego Ładu, w wyborach europejskich poprze Ursulę von der Leyen, a jego pragnieniem jest stworzenie zapory ogniowej przed Prawem i Sprawiedliwością u władzy w Polsce.
Zwrot o jedynej sile się więc pojawia, jednak nie chodzi o "Berlin" czy "Niemcy". Wywiad dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung" koncentrował się na samej Europejskiej Partii Ludowej, jej przyszłości, w tym zmianie na stanowisku przewodniczącego. Rozmowa ma w tym kontekście tytuł "Von der Leyen byłaby na pierwszym miejscu".