Pijany rozbił auto przy "drifcie" w Koszalinie. Aż trudno uwierzyć, co miał powiedzieć policjantom
redakcja naTemat
09 sierpnia 2023, 08:38·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 sierpnia 2023, 08:38
W Koszalinie na parkingu jednego z hipermarketów doszło do zadziwiającego incydentu. Kierowca najpierw szalał swoim amerykańskim autem, ale w końcu... wjechał nim w palety i rozbił wóz. Kiedy przyjechała policja, okazało się, że sprawca zamieszania był pijany. Mężczyzna miał podobno zaskakującą wymówkę, by wymigać się od odpowiedzialności.
Reklama.
Reklama.
O niebezpiecznym zdarzeniu w Koszalinie czytamy m.in. na profilu "Koszalin 998-112" na Facebooku. Jak podawano, w godzinach wieczornych na parkingu przy hipermarkecie doszło do incydentu z udziałem sportowego samochodu.
Kierowca podczas zorganizowanego zlotu chciał podobno pokazać swoje drifterskie umiejętności. Zamiast efektownej jazdy, doszło do zderzenia samochodu z paletami, na których były materiały budowlane na wystawie.
Z informacji TVN24 wynika, że sytuacja miała miejsce przy ul. Paderewskiego. Po tym, jak kierowca rozbił dodge'a, przyjechała policja. – 40-letni mieszkaniec Koszalina miał w organizmie 2,5 promila alkoholu. Sprawa została skierowana do sądu do dalszego rozpatrzenia – przekazała stacji nadkomisarz Monika Kosiec z KMP w Koszalinie.
"Mój ojciec jest policjantem!"
Z kolei portal sluzbywakcji.pl ujawnił zaskakujące kulisy tego zdarzenia i opublikował nagranie. Okazało się, że mężczyzna, który siedział za kierownicą, miał powiedzieć stronę mundurowych: "Mój ojciec jest policjantem! Wiesz, kim jestem?!".
Do zdarzenia doszło podczas nieformalnego zlotu aut. Wszyscy jego uczestnicy mieli zostać przesłuchani, by wyjaśnić okoliczności tego, co się stało. Kierowca z dodge'a ma usłyszeć zarzuty jazdy w stanie nietrzeźwości. Zatrzymano mu prawo jazdy.
Passat oklejony jak radiowóz
Czasami kierowcy wpadają też na pozornie niegroźne pomysły. I nawet jeśli myślą, że nie łamią przepisów, podczas spotkania z przypadkowym patrolem mogą się trochę zdziwić. Przekonał się o tym ostatnio mężczyzna, który okleił volkswagena passata jak niemiecki radiowóz.
Sprawa wywołała kontrowersje, bo kierowca przerobił swój pojazd w Szwecji, gdzie był on dopuszczony do ruchu. W Polsce policja chciała wystawić mandat, ale wszystko skończyło się w sądzie. Efektem było nałożenie... jeszcze wyższej kary.
Kierowca chciał tu się wykazać sprytem i powołać na specjalne przepisy, ale nie udało mu się wykorzystać luki w prawie. Jego volkswagen zbyt mocno przypominał wozy, jakimi poruszają się funkcjonariusze w Niemczech.