Bradley Cooper stanął do wyścigu po Oscary, ale już na starcie wywołał aferę, która może mu w tym przeszkodzić. Do sieci trafił zwiastun najnowszego filmu "Maestro" o słynnym kompozytorze Leonardzie Bernsteinie. Cooper też jest w nim człowiekiem-orkiestrą i oprócz reżyserowania i produkowania, gra główną rolę. Uwagę internautów przykuł jednak pewien "drobny" szczegół w jego postaci - doczepiony, wydatny nos, który ma mało wspólnego z prawdziwą postacią.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Leonard Bernstein (Bradley Cooper) był jednym z najwybitniejszych kompozytorów i dyrygentów XX wieku - jego najsłynniejszym dziełem jest musical "West Side Story". Nakręcony dla Netfliksa film "Maestro" nie będzie jednak tylko opowieścią o jego życiu i twórczości, ale skupi się na historii miłosnej.
Przedstawi skomplikowany i niemal 30-letni związek Bernsteina z Felicią Montealegre (Carey Mulligan). Muzyk nigdy tego publicznie nie wyznał (żył też w innych czasach), ale był osobą homoseksualną. Ukochana o tym doskonale wiedziała, ale pomimo tego byli ze sobą aż do jej śmierci i doczekali się trójki dzieci.
"Maestro" z pierwszą aferą na koncie. Internauci krytykują wydatny, sztuczny nos Bradleya Coopera
"Maestro" to film wręcz skrojony pod Oscary: czarno-biały, o legendarnym artyście, Bradley Cooper robi w nim za cztery osoby (reżyser, producent, współscenarzysta razem z nagrodzonym Oscarem za "Spotlight" Joshem Singerem, aktor), do tego przy produkcji pomagają mu Martin Scorsese i Steven Spielberg.
Sami kiedyś chcieli nakręcić taki film, ale w końcu to zadanie przypadło Cooperowi, który ma już na koncie reżyserię oscarowych "Narodzin gwiazdy" (nagroda dla piosenki "Shallow", którą wykonywał z Lady Gagą), ale sam jeszcze nie zgarnął statuetki jako aktor czy właśnie reżyser. Te plany może mu pokrzyżować... przesadna charakteryzacja.
Owszem, Leonard Bernstein był synem żydowskich emigrantów z Rosji, ale nie miał tak długiego nosa jak widzimy to w filmie "Maestro". Niektórzy określili to jako "Jewface" - analogicznie do "Blackface", czyli ucharakteryzowanie białej osoby na czarnoskórą. W zasadzie naturalny nos Coopera w zupełności by wystarczył, co podkreślają też internauci.
Twórcom "Maestra" zarzucono antysemityzm. "Właśnie wyszukałem zdjęcie prawdziwego Leonarda Bernsteina… Wielki antysemicki sztuczny nos u Bradleya Coopera zdecydowanie nie był potrzebny…" – pisze jedna z osób.
"Nie chodzi o to, by nie-żydowski aktor wyglądał jak Leonard Bernstein, ale o to, że nie-żydowski aktor wygląda jak stereotyp Żyda" – czytamy w innym wpisie.
Profil "StopAntysemitism" przypomniał, że Jake Gyllenhaal również marzył o tym, by nakręcić film o Bernsteinie i zagrać główną rolę. Do tego jego matka jest Żydówką. Stracił jednak prawa na rzecz Bradleya Coopera. Autorzy wpisu nazwali sztuczny nos "obrzydliwym" i "przesadzonym".
Dziennikarz Brian Krassenstein, który też jest Żydem, uważa, że to nie nos Coopera jest przesadzony, ale cała ta afera. "Wyluzujcie! Filmy to sztuka. Zadaniem aktora jest przedstawienie postaci, którą gra, najlepiej jak potrafi. Jestem Żydem. Mój nos jest duży. Nosy wielu Żydów są duże. To fakt" – napisał.
Nie wiadomo, co kierowało Bradleyem Cooperem i ludźmi z działu charakteryzacji, ale nic nie jest jeszcze stracone, a pożar można łatwo ugasić. Skoro Henry'emu Cavillowi usuwano potem komputerowo wąsy w "Supermanie", to zmniejszenie nosa też nie stanowiłoby wyzwania.
Chyba że twórcy "Maestra" są zadowoleni z obecnego efektu i nie będą się przejmować hejterami. Do czasu premiery mają jednak awaryjnie czas. "Maestro" wejdzie najpierw do wybranych kin 22 listopada (to oscarowy wymóg), a od 20 grudnia będziemy mogli oglądać go na Netfliksie.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Jeśli ktoś kręciłby film o moim nudnym życiu, a Brad Pitt grałby mnie (nie jestem pewien, czy jest wystarczająco przystojny) i miałby makijaż, żeby wyglądać bardziej atrakcyjnie, ale też wydłużony nos, to bym się uśmiał.
Przestańcie doszukiwać się wszędzie rzeczy, na które możecie się wściekać. Bernstein był jednym z najważniejszych dyrygentów swoich czasów i jestem pewien, że Cooper wykonuje niesamowitą robotę, ukazując jego życie. Wszyscy skupiamy się na niewłaściwych rzeczach. A teraz muszę wydmuchać mój wielki nos.