Premiera nowego magazynu "Zwykłe Życie" już 15 lutego. Skąd bierze się moda na powrót do prostoty w życiu, tłumaczy naTemat Maciej Kawiński.
Premiera nowego magazynu "Zwykłe Życie" już 15 lutego. Skąd bierze się moda na powrót do prostoty w życiu, tłumaczy naTemat Maciej Kawiński. Fot. Okładka magazynu "Zwykłe Życie"

- Znany dziennikarz nagle zaczyna prowadzić sklep z serami, znamy przecież takie przypadki. One są coraz częstsze. To taka ucieczka ku czemuś bardziej pierwotnemu i naturalnemu. To objawia się bardzo mocno w chęci stworzenia czegoś nowego. Od podstaw - mówi Maciej Kawiński z nowego magazynu "Zwykłe Życie". Pisma, które stara się odpowiedzieć na potrzeby tych, którzy tęsknią za czasami, gdy żyło i pracowało się prościej i zwyczajniej.

REKLAMA
Czym jest zwykłe życie? Nie pytam o tytuł.
Maciej Kawiński, "Zwykłe Życie":To zależy od nastawienia. Niektórzy będą redukować zwykłe życie to życia ubogiego, biernego i nieciekawego. Inni będą kłaść nacisk na bycie aktywnie poszukującym uczestnikiem. My chcemy komunikować to drugie podejście. Wiele osób zadaje pytanie, czy nasz magazyn to pismo lifestylowe, czy true story. Ja wtedy odpowiadam, że ani jedno, ani drugie. Magazyny typu true story opowiadają o tym, że ktoś nie może spać, bo trzyma kredens. Z kolei magazyny lifestylowe, niestety, opowiadają o tym, że ten kredens trzyma celebryta.
My chcemy opowiadać o twórcach i wytwórcach. O osobach aktywnych. Koncentrujemy się na rodzimym rynku, na historiach Polaków, którzy osiągnęli sukces nie medialny czy komercyjny, ale produkcyjny. Udało im się stworzyć niszowy produkt dla świadomego odbiorcy. Opisujemy historie osób i miejsc, które nie są znane, nie są medialne, ale zasługują na atencję.
Często są to osoby, które produkują coś, z czego my wszyscy na co dzień korzystamy. Bywają to historie dotyczące twórców bardzo znanego produktu, z którego korzystamy na co dzień, a o którym nawet nie wiemy, że to produkt polski.
O zwykłym życiu marzy coraz więcej mieszkańców dużych miast, pracowników korporacji. Skąd bierze się ta potrzeba prostego życia?
Postępuje pewne oddzielenie tożsamości osobowej od tożsamości zawodowej. Praca staje się wyłącznie pracą, a ludzie poszukują czegoś innego. Dotyczy to zwłaszcza sektora usług, mediów, marketingu czy public relations. Dziś coraz częściej angażujemy się w projekty, które zupełnie nie pasują do naszego profilu zawodowego. Znany dziennikarz nagle zaczyna prowadzić sklep z serami, znamy przecież takie przypadki. One są coraz częstsze. Być może to forma ucieczki ku czemuś bardziej pierwotnemu i naturalnemu. Objawia się to bardzo mocno w chęci stworzenia czegoś nowego. Od podstaw. Jakiegoś produktu czy marki.
Wielu naprawdę "zwykłych Polaków", którzy przeczytają tę rozmowę, powie, że zwykłe życie to ciągła walka o przetrwanie od początku do końca miesiąca. O nich też pamiętacie?
Myślę, że tak w istocie jest. Stanowcza większość z nas żyje od pierwszego do pierwszego. Taka jest nasza rzeczywistość, ale nie tylko w Polsce. Nawet w krajach rozwiniętych ciężko jest dziś znaleźć satysfakcjonującą stabilność. To nie zmienia jednak faktu, że w człowieku zakorzeniona jest tęsknota za tworzeniem czegoś. Dziś każdy chce być dziennikarzem, PR-owcem, copywriterem czy znanym projektantem. To efekt naszego chwilowego zachłyśnięcia się ideą tzw. Zachodu. Popularne stały się zawody, które tylko pozornie są dochodowe i prestiżowe. Jednak ta formuła szybko się wyczerpała. Są to zajęcia odtwórcze, polegające na przerabianiu tego, co ktoś już zrobił, sprzedawaniu lub promowaniu tego. Coraz rzadziej mamy do czynienia z aktem kreacji od początku do końca.
Zwróć uwagę, że nikt już nie radzi, by wybrać technikum. Nikt nie mówi: zostań fryzjerem, idź do szkoły gastronomicznej, zajmij się obróbką drewna. System edukacji nastawiony jest na ujednolicenie – gimnazjum, ogólniak, a potem studia. Niestety zazwyczaj humanistyczne. Niestety, bo często ludzie po takich zabawnych kierunkach jak etnologia, politologia, socjologia, filozofia, mając 24-25 lat doznają absolutnie silnego szoku. Szukają dla siebie miejsca, często mają doświadczenie korporacyjne, staż w kilku przedsiębiorstwach. Nagle okazuje się, że chcą iść w zupełnie innym kierunku, w kierunku tworzenia, produkcji. Znamy całe mnóstwo takich historii. My w "Zwykłym Życiu" spotykamy się z nimi codziennie. Z historiami młodych ludzi, którzy zmieniają tok myślenia i koncentrują się na tworzeniu czegoś nowego.
W naTemat również wspominaliśmy ostatnio o renesansie rzemiosła. Sądzi pan, że rodzimi twórcy i wytwórcy znajdą odbiorców swojej pracy?
Dzisiaj mówimy o nich jako o mniejszości. Jednak w każdej dziedzinie to właśnie mniejszość nadaje kierunek rozwoju. Mamy do czynienia z odbiorcą, który jest aktywny. Poszukuje interesujących go treści i rozwiązań. Do tego jest świadomym konsumentem. Nie interesuje go kupowanie byle czego. Chce, aby jego decyzje były przemyślane, zgodne ze światopoglądem, aby za produktami, które nabywa, stała indywidualna historia i pasja.
Dziś wiele mówi się o kryzysie prasy. Nie polega on na tym, że ludzie przestali nagle czytać. Problem w tym, że dostarczane im treści nie są atrakcyjne z ich punktu widzenia. Na szczęście dziś powstaje coraz więcej niezależnych magazynów. Tworzą je ludzie z pasją, często nie robiąc na tym intratnych interesów. Nie jest to jednak ich widzimisię, ale odpowiedź na realne zapotrzebowanie.
A "Zwykłe Życie" warto śledzić, ponieważ...
Powiem tak: za dołączyłem do tego projektu niedawno. Zafascynowała mnie idea przyświecająca jego twórczyniom – Marcie Mach i Agacie Napiórskiej. Pamiętam, że siedziałem na Chłodnej 25. Piłem kawę z kubka przypominającego te toporne kubki z PRL-owskich stołówek, który był przy tym świetnie obrandowany. Otworzyłem wówczas pierwszy numer magazynu i znalazłem z nim historię tego kubka i jego producenta, MAMSAM. To było niesamowite doznanie. Piłem z kubka, o którym właśnie czytałem. Dlatego warto śledzić "Zwykłe Życie", bo to znajdują się w nim historie miejsc, które codziennie mijamy, osób, które spotykamy i przedmiotów, którymi się posługujemy, nie zdając sobie sprawy z ich wyjątkowości.