Światy filmów i sportu lubią się ze sobą przenikać. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, wszakże w obu tych przypadkach chodzi ostatecznie o rozrywkę, dostarczanie emocji i zarabianie pieniędzy. Czemu więc nie zarobić ich trochę więcej, jeżeli dzięki popularności jakichś sportowców da się przyciągnąć do kin lub ekrany telewizorów trochę więcej ludzi.
Przykładem największego sukcesu sportowca w branży filmowej jest chyba Arnold Schwarzenegger, który po tym, jak osiągnął w kulturystyce wszystko, co dało się osiągnąć, zdobył Hollywood (co też później pomogło mu w wyścigu o posadę gubernatora Kalifornii). O tym, jak kręta była to droga, można dowiedzieć się z przejmującego dokumentu "Arnold" dostępnego na platformie Netflix.
Oczywiście Schwarzenegger nie był jedynym kulturystą, który już w latach 70. próbował swoich sił w filmie. Wystarczy wspomnieć o Lou Ferrigno, który wcielał się... w Hulka, postać znaną z komiksów i filmów Marvela. Na długo zanim powstały efekty CGI.
Swoich sił w filmie – ale ze znacznie gorszym skutkiem – próbował też Terry Gene Bollea, którego z pewnością lepiej znacie jako Hulk Hogan. To jeden z najsławniejszych amerykańskich zapaśników w historii – po dziś dzień będący też pierwszym nazwiskiem, jakie prawdopodobnie przychodzi ci głowy, gdy słyszysz słowo "wrestling".
Hogan debiutował w 1982 roku w filmie "Rocky III" jako... wrestler o pseudonimie "Thunderlips". Grał zawodnika, który postanawia pokazać tytułowemu pięściarzowi, że traktuje amerykańskie zapasy baaardzo poważnie.
Hogan był później jeszcze angażowany do wystąpień w różnych produkcjach. Ja i tak jednak będę go już raczej kojarzył tylko z dawnego serialu "Grom w raju" oraz tego dziwnego filmiku na YouTube, w którym Hogan jedzie ulicą na motorze, a na drugim planie ktoś wrzuca psa do oceanu (mowa o kuriozalnej scenie z filmu "Pan Niania").
Jeżeli jednak Hogan jest przykładem amerykańskiego zapaśnika, któremu niespecjalnie udało się wybić ze swojej zapaśniczej bańki (gdzie pomimo licznych skandali w jego życiu prywatnym, wciąż jest podziwiany przez wielu fanów wrestlingu), tak Dwayne "The Rock" Johnson zdaje się jego kompletnym przeciwieństwem.
Johnson, będący trzecim pokoleniem wrestlera w swojej rodzinie, jest obecnie znany z takich serii jak "Szybcy i wściekli", filmów "Jumanji" i tytułowej roli w "Czarnym Adamie", jednym z superbohaterów DC Extended Universe.
Na dużym ekranie zaczynał jednak jako złoczyńca – Król Skorpion – w kontynuacji "Mumii" z Brendanem Fraserem w roli głównej. Według strony celebritynetworth.com wartość Johnsona jest obecnie szacowana na ok. 800 milionów dolarów. Scena ze wspomnianej "Mumii Powraca" pokazuje, jak długą drogę przeszedł "The Rock", by znaleźć się w miejscu, w którym jest teraz.
"Nieco mniej", bo na 90 milionów dolarów oszacowano wartość jego kolegi z planu filmowego – Jasona Stathama. Brytyjczyk może i nie ma na koncie stricte superbohaterskiego kina, ale – podobnie jak Dwayne Johnson – też był kiedyś sportowcem.
Jason Statham, zanim stał się gwiazdą kina akcji (niebawem będziemy mogli zobaczyć go np. w kolejnej części "Niezniszczalnych"), w 1990 roku reprezentował Wielką Brytanię w skokach do wody na Igrzyskach Wspólnoty Narodów. Niestety nie zdobył wtedy podium.
"To trochę boli, że nigdy nie pojechałem na igrzyska [...] Nurkowie są teraz po prostu wspaniali. Ja za późno zacząłem. To chyba nie była moja dyscyplina, powinienem był uprawiać inny sport" – wspominał po latach aktor cytowany przez portal gazeta.pl. Podobno Statham był też świetny w piłkę nożną.
Natomiast skoro już jesteśmy przy piłce nożnej – Vinnie Jones, mało kto tak pięknie wcielał się w role wściekłych i nieobliczalnych gangsterów, cwaniaków i drani, co ten walijski piłkarz.
Nie powinno to jednak chyba nikogo dziwić, że w sieci można nawet znaleźć wideo-kompilację jego bójek i fauli na murawie.
Na stronie IMDb, największej na świecie internetowej bazie danych na temat filmów, można znaleźć informację, że powstało 106 produkcji z udziałem Jonesa. Większość widzów zapewne i tak będzie go kojarzyć z jego pierwszych filmów – "Porachunki" i "Przekręt" Guya Ritchiego.
Najnowszy film z udziałem Jonesa nazywa się "Wyścig ze śmiercią" i jest sprzed roku. Chociaż jego oceny nie powalają (4,2 na IMDb), Vinnie po raz kolejny wciela się tu postać bezwzględnego twardziela.
Twardziela (tudzież twardzielki) z pewnością nie musi grać Gina Carano, zawodniczka boksu tajskiego i MMA, którą część widzów może kojarzyć m.in. z serialu "The Mandalorian" oraz występów w "Szybcy i wściekli 6" i "Deadpool". Ona po prostu jest twarda.
W ostatnim czasie o Carano zrobiło się też głośno za sprawą jej kontrowersyjnych wpisów w mediach społecznościowych i otwartemu sprzeciwianiu się noszeniu maseczek w trakcie pandemii.
Wcześniej pisaliśmy też, jak Carano została zwolniona po tym, jak porównała osoby o konserwatywnych poglądach do Żydów prześladowanych w czasie II wojny światowej.
"Żydzi byli bici na ulicach nie przez nazistowskich żołnierzy, ale przez ich sąsiadów… nawet dzieci. Ponieważ historia jest redagowana, większość ludzi nie zdaje sobie dziś sprawy, że aby dojść do punktu, w którym nazistowscy żołnierze mogliby z łatwością złapać tysiące Żydów, rząd najpierw sprawił, że ich sąsiedzi nienawidzili ich po prostu za to, że są Żydami. Czym to się różni od nienawidzenia kogoś za jego poglądy polityczne" – cytowało jej słowa Antyradio w 2021 roku.
W 2022 roku fighterka i aktorka postanowiła wystąpić w westernie "Terror on the Prairie" – produkcji "konserwatywnej firmy medialnej The Daily Wire" (jednym z producentów był Ben Shapiro, pisarz i guru amerykańskiej prawicy).
W styczniu 2023 roku magazyn "IndyWire" określił ten film "jedną z największych porażek kasowych 2022 roku".
Oczywiście Carano to nie jedyna fighterka, która postanowiła zaprezentować swoje umiejętności także poza ringiem i przed kamerą. Dobrym tego przykładem jest Ronda Rousey, która ma na swoim koncie m.in. występ w "Niezniszczalnych 3", a w 2018 roku grała u boku Marka Wahlberga w filmie akcji "Eskorta".
Nie brakuje też przypadków, gdzie znani sportowcy pojawiali się na ekranach kin, by jednak nie zagościć na dłużej w świecie filmu.
Dobrym tego przykładem jest amerykański futbolista O.J. Simpson z trylogii "Naga broń", który w latach 90. został oskarżony o podwójne morderstwo, a jego sprawę nazwano wtedy "procesem stulecia". Został wtedy uniewinniony.
W 2007 roku został aresztowany, a później skazany na karę 33 lat pozbawienia wolności za napad z bronią w ręku i porwanie. Odzyskał wolność w 2021 roku.
Zazwyczaj jednak, gdy jakiś sportowiec trafi do świata filmu, już w nim zostaje – nawet jeżeli nie wciela się w żadne zmyślone postacie, a "gra" samego siebie. Dobrym tego przykładem jest np. Shaquille O'Neal. W latach w 90. można było zobaczyć go jeszcze w takich filmach jak "Kazaam" czy "Stalowy rycerz". Jednak przyglądając się jego filmografii można odnieść wrażenie, że ten słynny koszykarz znacznie lepiej się czuł przed kamerą... będąc samym sobą.
Natomiast jeżeli już jesteśmy przy koszykarzach (nie, nie mam zamiaru się rozpisywać o "Kosmicznym meczu", przecież wszyscy znamy ten obraz), osobiście polecam film akcji "Ryzykanci" z 1997 roku.
W głównych rolach wystąpili tu: Jean-Claude Van Damme (były mistrz Europy w karate w wadze średniej), Mickey Rourke (były bokser) oraz Dennis Rodman (gwiazdor NBA). Istna kumulacja sportu w kinie i kwintesencja przaśności filmów akcji z tamtego okresu.