Lars von Trier zakończył pracę nad kolejnym filmem. Obraz "Nimfomanka" ma być najbardziej skandalizującym dziełem w dorobku duńskiego reżysera. To historia kobiety i jej intensywnych przeżyć erotycznych. Bohaterka przyznaje się do swej nimfomanii i o swym wybujałym życiu seksualnym opowiada przypadkowo poznanemu mężczyźnie. Jej historia od narodzin do 50. roku życia obfituje w przygody i ekstremalne doświadczenia. Film już teraz wzbudza kontrowersje.
W rolę głównej bohaterki wcieliła się Charlotte Gainsbourg. Francuska gwiazda to ulubiona aktorka von Triera. Duński reżyser obsadził ją wcześniej w "Melancholii" i "Antychryście". Najnowszy film duńskiego reżysera ma być opowieścią o kobiecej seksualności. Joe, bohaterka "Nimfomanki" pewnego dnia pobita i półprzytomna ląduje na ulicy. Znajduje ją tam przypadkowy przechodzień. Mężczyzna otacza ją opieką. Przy okazji Joe opowiada mu historię swojego życia, obfitującą w ekstremalne przygody i erotyczne doznania.
Nowy film von Triera ma być dziki i prowokujący. Krytycy już prorokują, że obraz wzbudzi spore kontrowersje. Dlatego twórca zdecydował się na nakręcenie dwóch wersji dzieła. Pierwsza z nich ma zawierać sceny pornograficzne. Do kin trafi jednak ocenzurowana wersja filmu. Autorzy zapowiadają, że nie będą unikać żadnych tematów związanych z seksualnością. To co "nielegalne" ma być pokazane w nieostrych ujęciach. Największą sensację wzbudza jednak fakt, że sceny erotyczne z udziałem aktorów nie będą inscenizowane. Odtwórcy ról w "Nimfomance" mają na ekranie uprawiać ze sobą seks. Takie zresztą zastrzeżenie miało się pojawić w scenariuszu, jaki aktorzy otrzymali przed rozpoczęciem zdjęć. - W scenariuszu jest uwaga, że wszystko robimy naprawdę - powiedział Shia LeBouf, odtwórca jednej z głównych ról w filmie. 26-letni aktor przyznał, że jest tym faktem przerażony. LeBouf, znany do tej pory z takich hollywooddzkich produkcji jak "Transformers" czy "Indiana Jones" cieszy się jednak ze współpracy z von Trierem. Jak twierdzi, chce w ten sposób znaleźć sobie miejsce w bardziej ambitnych produkcjach.
Skandalista Lars von Trier
Nazwisko duńskiego reżysera nieodłącznie wiąże się ze skandalami. Rok temu na festiwalu w Cannes wywołał poruszenie swoją wypowiedzią na temat Hitlera. Na konferencji prasowej prezentującej film "Melancholia" reżyser stwierdził, że rozumie nazistowskiego przywódcę, a sam przez swoich współpracowników jest uznawany za nazistę. Reakcją na te słowa był powszechny bojkot artysty. Organizatorzy festiwalu nadali mu status persona non grata. Artysta w swoich filmach nie stroni od scen przemocy i pokazanego realistycznie seksu. W obrazie "Antychryst", w którym w główną rolę także wcieliła się Charlotte Gainsbourg wątki horroru mieszają się ze scenami pornograficznymi.
Reżyser słynie ze swojego trudnego charakteru i wymagań, jakie stawia przed aktorami na planie. Artysta przyznaje, że cierpi na niezliczoną ilość fobii. Boi się latać samolotem, dlatego nigdy nie odwiedził Stanów Zjednoczonych, choć właśnie Ameryce poświęca film "Dogville" czy "Manderlay". Reżyser ujawnił też, że cierpiał na depresję i to właśnie temu schorzeniu poświęcił filmową trylogię. "Nimfomanka" to po "Antychryście" i "Melancholii" trzecia część tej serii.
Filmy von Triera z pewnością nie pozostawiają obojętnymi. Wiele z nich wzbudza sensację jeszcze przed ich pojawieniem się na ekranach. - Film powinien być jak kamień w twoim bucie - tak reżyser opisuje swoją twórczość. Przeciwnicy duńskiego filmowca zarzucają mu chęć wywoływania taniego skandalu. Zdaniem Janusza Wróblewskiego z "Polityki" skłonność von Triera do wzbudzania sensacji nie wynika z jego wyrachowania. To raczej przejaw jego charakteru, specyficznego wychowania i naturalnego sposobu patrzenia na otaczający go świat. - On od zawsze interesował się ludzkimi namiętnościami. W ich opisywaniu zawsze szedł na żywioł - mówi krytyk filmowy "Polityki". Von Trier widzi bowiem świat w sposób bardzo brutalny i nie uznający tabu, także w obszarach ludzkiej seksualności.
Pokazywanie seksu w bardzo dosadny i realistyczny sposób miało już miejsce w jego poprzednich dziełach jak chociażby "Antychryst" czy "Idioci". Duński reżyser jest pod tym względem bardzo otwarty i nie uznaje reguł politycznej poprawności. Dla von Triera nie ma też ograniczeń w artystycznej ekspresji. Pokazywanie pornografii w kinie było uznawane za jedną z takich granic. Tymczasem mówienie o seksie w sposób do tej pory zarezerwowany dla kina erotycznego coraz częściej ma miejsce w głównym nurcie. Kino mainstreamowe coraz śmielej sięga też po gwiazdy porno. Aktorka Sasha Grey oprócz ról w filmach z gatunku XXX pojawia się na ekranie dużych, hollywoodzkich produkcji. Grey grywa w filmach, pisze powieści, gra z zespole rockowym i jest twarzą wielu kampanii reklamowych. Aktorka przetarła sobie szeroką ścieżkę do popkultury i jest w tej chwili najbardziej rozpoznawalną gwiazdą branży porno.
Porno wchodzi do mainstreamu
Zdaniem Janusza Wróblewskiego temat dosadnej seksualności w kinie funkcjonuje od dawna. Przoduje w tym kino europejskie. W latach 70. symbolem przełamywania seksualnego tabu stał się film "Ostatnie tango w Paryżu" Bernardo Bertolucciego. Obraz włoskiego reżysera wywołał potężny skandal. W rodzinnym kraju Bertolucciego zabroniono jego dystrybucji, wszystkie kopie zniszczono a sąd pozbawił reżysera praw obywatelskich na 5 lat. W pełnej wersji został pokazany po wielu latach. Sensację na skalę "Ostatniego tanga w Paryżu" wywołał w 2001 r film "Intymność" francuskiego reżysera Patrice'a Chéreau. Obraz opowiada o parze kochanków, którzy każdej środy spotykają się na niezobowiązujący seks. W trakcie każdego spotkania przekraczają granice swojej intymności, choć tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą. Krytycy zarzucili twórcom szerzenie pornografii. Odtwórcy głównych ról, brytyjscy aktorzy Mark Rylance i Kerry Fox seks przed kamerą uprawiali naprawdę.
Dzisiejsze kino temat seksu wykorzystuje coraz śmielej. Zdaniem Wróblewskiego fascynacja twardą pornografią to zjawisko bez precedensu. Fala zainteresowania ostentacyjną seksualnością dotarła nawet do Hollywood. Amerykańskie kino głównego nurtu do tej pory uchodziło bowiem za bastion obyczajowego konserwatyzmu. Jednak i on zostaje zdobyty przez śmiały i otwarty seks na ekranie.