Sztabowcy PiS robią wszystko, żeby tak poprowadzić narrację swoich polityków, by pokrywała się ona z opiniami jak największej grupy wyborców. Ujawniono, że przeanalizowali oni pod tym kątem sondaże i wydzielili grupy, które obejmują aż 5,5 mln osób. To właśnie ich poglądom ma odpowiadać przekaz, który kierowany jest w kampanii.
Reklama.
Reklama.
Cała lista obejmuje około 7-8 różnych grup społecznych, które liczą od 100 tys. do 700 tys. osób. Wszystkie razem mają dawać grupę ok. 5,5 mln wyborców, na których chrapkę (w jakiejś postaci) ma PiS. Wskazuje na to portal Gazeta.pl, której dziennikarze widzieli analizy.
Wśród grup, są potencjalni wyborcy partii rządzącej, ale też osoby, które ta chce zniechęcić do głosowania na opozycję. Plan sztabowców objął analizę nastrojów i obaw w poszczególnych grupach i sformułował taki przekaz, który będzie do nich docierał.
PiS chce odbić elektorat Konfederacji.
Jedną z większych grup, które ma chcieć odbić PiS, jest grupa, która prawdopodobnie głosowałaby na Konfederację. Chodzi o ok. 350 tys. wierzących i praktykujących mężczyzn do 35. roku życia, którzy mają wykształcenie zawodowe lub techniczne i pracują etatowo.
To między innymi do tej grupy ma trafiać narracja antyukraińska, której ze strony rządu byliśmy niedawno świadkami, a także regularnie prowadzony przekaz antyuchodźczy. Jak bowiem wynika z sondaży, których analizy dokonało PiS, ta grupa wykazuje "niezadowolenie z sytuacji w Polsce ze względu na uchodźców ukraińskich".
Jej przedstawiciele boją się też o stabilność zatrudnienia i warunki funkcjonowania polskich firm.
Mężczyźni jako grupa, do której chce trafić PiS
W związku z radykalnymi tezami, które o kobietach wielokrotnie wygłaszali politycy PiS, w tym sam Jarosław Kaczyński (chociażby ta o dawaniu w szyję), grupą, które PiS miał sobie szeroko obrać za target, są mężczyźni. Gazeta.pl pisze również, że nie chodzi tylko o konkretne grupy mężczyzn, ale nawet o ich ogół.
Z analiz ma wynikać, że ci, bez względu na popieraną opcję polityczną, mają się obawiać, że jeśli opozycja po wyborach przejmie stery, to rząd Tuska nie dogada się z prezydentem Dudą. I taki też przekaz ma lecieć właśnie z wieców i przemówień polityków PiS.
Łącznie plan mobilizacji do głosowania na PiS partia ma mieć wobec aż 3 milionów przedstawicieli konkretnych grup społecznych. Zdemobilizować do głosowania na KO chce z kolei 2,5 miliona osób, w tym rodziców jednego i dwójki dzieci z dużych miast.
Mobilizacja konkretnych grup, czyli działania Brudzińskiego
Gdy na jego czele stanął Joachim Brudziński, czyli jeden z najbliższych ludzi samego Jarosława Kaczyńskiego, prof. Dudek wskazywał, że PiS obierze sobie konkretne, mniejsze grupy i do nich będzie chciało dotrzeć. Wskazywał wówczas, że taką grupą mogą być np. przyszli emeryci, którym zagwarantuje się emerytury pomostowe.
Ekspert wskazywał także, że kampania w wykonaniu Brudzińskiego nie będzie delikatna. Właśnie z tym możemy się teraz zetknąć, chociażby patrząc na antyimigranckie przekazy, czy obelgi (np. "ryży" pod adresem Tuska), które prezentują politycy PiS.
Zdaniem prof. Antoniego Dudka, wygrana w wyborach nie jest jednak wynikiem wyłącznie działań sztabowców. Jak wskazuje politolog, wiele zależy od ogólnej tendencji, która dość znacznie zaczęła się odwracać po marszu Donalda Tuska. Drugi zapowiedziano na 1 października, czyli dokładnie na dwa tygodnie przed wyborami.