Znany dominikański rekolekcjonista i dyplomowany kuchmistrz uzbrojony w habit i fartuch z napisem "Nie oddam fartucha!" ewangelizuje w niekonwencjonalny sposób. Ojciec Wojciech Jędrzejewski prowadzi kulinarny program "Boska Uczta" w internetowej telewizji BoskaTV. Gotuje, opowiada o Bogu, a jego dania oceniają restauratorzy. Zapytaliśmy go, czy nietypowy pomysł przypadł widzom do gustu.
Zakonnik prowadzący program kulinarny? Skąd taki pomysł?
o. Wojciech Jędrzejewski: Kończyłem liceum gastronomiczne, gdyby nie ten fakt i doświadczenie kulinarne, które mam, nie odważyłbym się na to przedsięwzięcie. Na pomysł połączenia gotowania i głoszenia Słowa Bożego wpadły szefowe BoskiejTV Jola Gwardys i Ania Wasiewicz. Ja za to wymyśliłem koncepcję programu z wykorzystaniem kontrastów dwóch smaków, i w potrawie, i w Ewangelii. Dobra potrawa i dojrzała wiara składają się właśnie z kontrastów. Trzeba również unikać przesady, znajdując odpowiednią równowagę – właśnie te dobrze dobrane smaki. Na przykład dojrzała wiara to zarazem samotność przed Bogiem, jak i bycie we wspólnocie Kościoła.
Taka formuła programu się przyjęła?
Odbiór jest bardzo pozytywny. Dostaję dużo ciepłych uwag i praktycznie nie spotkałem się z krytyką. Dla wielu osób to ciekawostka. W Polsce nie było jeszcze takiego programu, na świecie chyba też nie.
Widzowie skupiają się na Ewangelii czy przepisach?
Widzę dużo komentarzy szczególnie kobiet, które wsłuchują się w przepisy, ale jest również sporo osób, które oglądają "Boską ucztę" na podwójnym poziomie – kulinarnym i duchowym.
Kto wymyślił fartuch z napisem "Nie oddam fartucha!"?
Szefowa (śmiech). Ten fartuch zresztą sprowokował mnie, żeby obejrzeć ten program kulinarny ["MasterChef" – red.], bo wcześniej nie miałem okazji. Po środowej wizycie w "Pytaniu na śniadanie" pani, która zapowiada tam pogodę powiedziała mi nawet, że ludzie wysyłają jej zapytanie, jak można zdobyć taki fartuch (śmiech).
Ma ojciec jakieś wyjątkowe przepisy?
Te potrawy, które były do tej pory w programie, nie były moimi sprawdzonymi czy popisowymi daniami. Byłem zdany na wydawców. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że na miejscu byli również restauratorzy, którzy oceniali moją potrawę. To mnie zestresowało. Tym bardziej, że w programie muszę równocześnie mówić i gotować. Ja jestem typowym facetem pod względem podzielności uwagi. Mam z tym duży problem. Lubię gotować, ale jak to robię, to koncentruję się tylko na tym. Bracia w klasztorze wiedzą, że jak gotuję, to nie wolno mi przeszkadzać (śmiech). Element podzielności uwagi był naprawdę dużym wyzwaniem. Po nagraniach czterech pierwszych odcinków wychodziłem na "miękkich nogach".
Czytaj też: Dominikanie kręcący biodrami w rytm Lady Gagi zrobili furorę na Jarmarku
A jak wypadły oceny dzieł kulinarnych?
Były zróżnicowane. Na pierwszą potrawę – zupę, Marcin Kręglicki pokręcił trochę nosem i powiedział, że smak jest za mało podkręcony. Poradził jednak, co zrobić, żeby zupa była lepsza. Pozostałe trzy dania smakowały wszystkim.
Ile odcinków "Boskiej Uczty" planujecie?
To zależy od tego, czy znajdzie się sponsor. BoskaTV od strony finansowej to przedsięwzięcie trzech prywatnych osób, które dały na to swoje "zaskórniaki". Jeżeli znajdą się sponsorzy, na pewno powstaną kolejne odcinki. Bardzo liczymy na taki odzew.