Czy Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski stworzą wspólne listy?
Czy Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski stworzą wspólne listy? Fot. Grzegorz Skowronek / AG

Leszek Miller uważa, że spotkanie z Aleksandrem Kwaśniewskim było ważne, mimo że nie wiadomo jakie są jego ustalenia. Szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie chce zdradzić ani czy politycy ustalili wspólną taktykę dla lewicy, ani czy Aleksander Kwaśniewski stworzy konkurencyjne dla SLD listy wyborcze.

REKLAMA
Leszek Miller uważa, że premier Donald Tusk zapowiada rekonstrukcję rządu, bo nie może już udawać, że ma najlepszych ministrów. W Kontrwywiadzie RMF FM powiedział, że jego zdaniem z stanowiskiem będą musieli pożegnać się Bartosz Arłukowicz, Mikołaj Budzanowski i Tomasz Arabski. Szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej uważa, że zmiany szefów kilku resortów to rozwiązanie krótkotrwałe, bo dopóki jest ten sam premier, część pinii publicznej i tak będzie uważała, że zły jest cały rząd.
Miller skomentował również swoje czwartkowe spotkanie z Aleksandrem Kwaśniewskim. Dopytywany przyznał, że rozmawiał z byłym prezydentem jako "konkurent, ale i potencjalny wspólnik". Dodał, że nie było powodu, żeby z Kwaśniewskim wpadać sobie w ramiona. – My z Aleksandrem Kwaśniewskim nie byliśmy skłóceni. Mamy tylko różne fazy naszej przyjaźni – stwierdził.
Lider Sojuszu nie chciał jednak zdradzić, czy politycy ustalili jakąś wspólną taktykę dla lewicy. Powiedział tylko, że zastanawiał się wspólnie z Aleksandrem Kwaśniewskim "nad różnymi scenariuszami dla Polski". – Są jakieś postanowienia po spotkaniu, ale nie będziemy o nich mówić (...). Czas wymyślono po to, by nie robić wszystkiego równocześnie – podkreślił i dodał, że poinformują o faktach, a nie postanowieniach. Miller nie chciał również komentować doniesień o liście wyborczej Kwaśniewskiego, która będzie konkurencyjna dla SLD. – Nie mogę o tym mówić. Domyślam się tylko – stwierdził krótko. Odniósł się za to do słów Ryszarda Kalisza, który apelował o zwinięcie sztandarów partyjnych i budowanie wspólnych list lewicy. Według niego takie słowa mogą oznaczać, że polityk nie czuje się związany z partią.