Marek Kuchciński "wpisał się w poczet znamienitych postaci", a afery z jego udziałem to wynik "nagonki" – głoszą autorzy nowej biografii byłego marszałka Sejmu. Choć praca była recenzowana – m.in. przez Ryszarda Terleckiego – to jej fragmenty bardziej przypominają hagiografię...
Reklama.
Reklama.
Nowa biografia Marka Kuchcińskiego
Do księgarń trafiła właśnie książka pod tytułem "Z Przemyśla do wielkiej polityki. Biografia polityczna Marka Kuchcińskiego", napisana przez Dariusza Iwaneczkę (powiązanego z PiS historyka) oraz Jana Drausa (nominanta PiS w Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej). Recenzentami publikacji byli nieżyjący już szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych Waldemar Paruch, wicemarszałek SejmuRyszard Terleckii były doradca Kuchcińskiego Maciej Szymanowski.
O nowej publikacji poinformowała Wirtualna Polska, która też zamieściła jej fragmenty – które brzmią cokolwiek kuriozalnie...
"Chociaż nie chciał być politykiem, to jednak stał się nim. Nie mógł bowiem biernie patrzeć na szarość komunizmu i żyć 'na niby'. Poszukiwał alternatywy, a nie ucieczki od rzeczywistości. Wspierał wszelkie działania antykomunistyczne, chociaż nie miał charakteru wojownika" – tak przedstawiają przyszłego marszałka Sejmu autorzy.
Chwalą oni Kuchcińskiego za utworzenie na Podkarpaciu "silnej partii politycznej", ale równocześnie podkreślają, że nie obyło się to bez poświęcenia życia osobistego. "Trudno się dziwić, że rodzinę Marek Kuchciński założył później niż statystyczny mężczyzna w Polsce" – argumentują.
Wspominają m.in. słynne posiedzenie Sejmu z grudnia 2016 roku, kiedy opozycja zablokowała mównicę po usunięciu z obrad posła Michała Szczerby – w proteście przeciw planom ograniczenia dziennikarzom dostępu do Sejmu, które tworzył Kuchciński.
"Z racjonalnego punktu widzenia wydawało się, że ów zamiar ucywilizowania dziennikarzy zyska akceptację, ale tak się nie stało. Dziennikarze lewicowych mediów niechętnie przyjęli ten pomysł, czemu dali wyraz na łamach swych gazet" – przekonują. Dalej autorzy twierdzą, że Kuchciński był ofiarą "nagonki" mediów, które pisały o hipisowskiej przeszłości marszałka, pokazując "młodzieńcze fakty mające go dyskredytować w oczach opinii publicznej".