- Jeśli w trakcie ćwiczeń ktoś wymiotuje, to powinno się natychmiast wyjść z sali gimnastycznej. To oznacza, że trener nie jest profesjonalistą, tylko hochsztaplerem - mówi Mariola Bojarska-Ferenc. Trenerka i propagatorka fitness przekonuje, że trening nie powinien polegać na katowaniu się, a na ćwiczeniach pod okiem doświadczonego instruktora. Odniosła się w ten sposób do metody treningowej propagowanej przez Ewę Chodakowską.
Mariola Bojarska-Ferenc od lat uczy Polaków sztuki dobrego życia. Swoja energią i pasją do fitnessu już dwie dekady zaraża miliony telewidzów. Swoje rady na temat zdrowego stylu życia postanowiła wydać w formie poradnika. "Sztuka dobrego życia" to nie tylko zbiór diet czy propozycje ćwiczeń. To cała filozofia harmonijnej egzystencji. Autorka przybliża czytelnikom zasady wellnes i przekonuje, że z dobrą kondycją fizyczną musi iść w parze stan ducha. W rozmowie z naTemat.pl zdradza, dlaczego warto jest naśladować mieszkańców wyspy Okinawa i czy wątróbka jest dobra na seks. Mówi też, że nie jest zwolenniczką katowania siebie na treningach, a takie metody ćwiczeń nazywa "hochsztaplerstwem".
Pani Mariolu, przyznam, że oglądałam pani programy o fitnessie jeszcze jako bardzo mała dziewczynka. Wiele lat minęło, a Pani się od tego czasu w ogóle nie zmieniła. Znalazła Pani jakiś sposób na zatrzymanie zegara?
Jeśli już zatrzymałam ten zegar to moją ponad dwudziestoletnią pracą w dziedzinie fitness i wellness. W telewizji pojawiłam się ponad 20 lat temu. Byłam młodą dziewczyną, która pierwszą na rynku płytą z Callanetics odchudziła miliony Polaków. Zaczynałam w "Dzienniku Telewizyjnym" i komentowałam gimnastykę artystyczną. W tych latach popularny był aerobik, potem Callanetics. Ja ten rodzaj fitnessu podchwyciłam i postanowiłam, że coś takiego zrobię w telewizji, potem na kasetach wideo. Sama nie przypuszczałam, że tę pracę będę kontynuowała do dziś i rozkocham telewidzów w zdrowym stylu życia. Mój wygląd i dobrą formę zawdzięczam przede wszystkim ruchowi. Sport uprawiam od 7. roku życia. Na początku to była gimnastyka artystyczna i balet klasyczny. To dało mi potencjał do uprawiania innych form ruchu. Z tym łączy się sposób żywienia. Staram się żyć zdrowo, trochę jestem dla samej siebie królikiem doświadczalnym i na własnej skórze udowadniam skuteczność moich rad. Jeśli to Pani zauważyła, to znaczy, że działa. Moje młodsze koleżanki z telewizji często mówią o mnie "Mariola bez wieku", a jeden z kolegów pozwolił sobie na proroctwo: "Bojarska, ty to umrzesz w skórze i w mini".
Pani jednak bez problemu przyznaje się do swojego wieku
Ja się już nie mam jak wykręcić. Wystarczy spojrzeć na moich dorosłych synów. Jeden jest już po ślubie, drugi właśnie zaczął studia. Staram się być dla nich bardziej koleżanką, a nie stateczną matroną. Cieszę się, że mam w sobie tyle energii. Pracuję, prowadzę intensywne życie towarzyskie. Całe życie jest skupione wokół mojej pracy, zainteresowań, jeżdżę na kongresy do Ameryki, doszkalam się. Teraz, po wyjściu dzieci z domu mam jeszcze więcej czasu na siebie.
W książce „Sztuka dobrego życia” radzi Pani, jak się odżywiać, jak ćwiczyć, ale też jak utrzymywać swój umysł w dobrej formie. Kto powinien po taki podręcznik dobrego życia sięgnąć?
Jeśli powiem, że wszyscy, to pewnie nie będzie dobra odpowiedź. Podobno produkt powinien mieć konkretnego odbiorcę. Zaryzykuję, jeśli powiem, że książka jest skierowana do mężczyzn i kobiet i to w każdym wieku. Moda na zdrowy styl życia nie ma bowiem metryki. Dotyczy tak samo młodych jak i starych. Ćwiczyć i dobrze się odżywiać musi każdy. Po tę książkę może sięgnąć cała rodzina. Ja chciałam pokazać, że na sukces składa się wiele elementów. W pracy nie będziemy funkcjonowali dobrze, jeśli coś nam dolega i źle się z tego powodu czujemy. Zdrowie to inwestycja także w nasz sukces zawodowy i prywatny. Nikt nie chce spędzać życia z osobą marudną i nie mającą energii do życia. Doładowanie naszych akumulatorów ruchem daje duże możliwości. Nadwaga to także w naszym kraju poważny problem społeczny. Za sprawą tej książki chciałam się przyłączyć do walki z tą dolegliwością. Razem z dietetykami opracowałam 30 zbilansowanych menu, dzięki którym można zrzucić parę zbędnych kilogramów i nauczyć się zdrowo gotować. Mój pomysł oparty jest na zasadach, jakie stosują mieszkańcy japońskiej wyspy Okinawa. Badania na mieszkańcach tej wyspy wykazały, że bardzo rzadko zapadają oni na choroby nowotworowe i układu krwionośnego. Wszystko dzięki ich sposobowi żywienia. Ta dieta oparta jest o produkty z wysoką ilością błonnika i witamin, minerałów, wody. Dzięki niej jemy większe ilości nie głodząc się. Nie czujemy głodu, ale i nie tyjemy. Jeśli ktoś ma ochotę nauczyć się zdrowo żyć, to ta książka jest właśnie po to.
Jest Pani zwolenniczką teorii, że trzeba sobie wszystkiego odmawiać, czy raczej wszystko jest dozwolone, ale z umiarem?
Żyjemy tylko raz i mamy to życie przeżyć jak najpiękniej. Ja się nie głodzę, nie żywię się listkiem sałaty i nie straciłam poczucia smaku. Na co dzień stosuję się do swoich zdrowych zasad. Wszyscy moi znajomi doskonale wiedzą, że kocham gotować i cieszyć się życiem. Słynę z tego że jeżdżę po świecie i wynajduje najlepsze restauracje. Degustuję, uwielbiam jeść, ale się nie obżeram. Czasem grzeszę i pozwalam sobie na tort bezowy czy tłusty makaron.Potem ćwiczę i spalam nadwyżki. Mój organizm jest przyzwyczajony do ruchu i łatwiej jest mi stracić zbędne kalorie. Nawet po przerwie w ćwiczeniach moje mięśnie szybko wracają do formy.
Przekonuje Pani, że zmiany stylu życia można dokonać w każdym wieku. Jednak organizm kobiety po 50. roku życia nie działa już tak, jak u nastolatki. Trudniej jest schudnąć, zacząć się ruszać...
Kiedy sama byłam młodą dziewczyną, to po porodzie bardzo szybko udało mi się wrócić do formy, choć utyłam 20 kg. Dzisiaj wszelkie nadwyżki trudniej mi jest zgubić niż w czasach młodości. To normalne, inaczej działają hormony i dla kobiet dojrzałych to już jest ciężka praca. Warto ją jednak podjąć, bo zmienia się energia wewnętrzna i poczucie własnej wartości. To ważne szczególnie dla dojrzałych kobiet. Złe odżywianie to zły wygląd, brak energii, koncentracji. Pojawia się cellulit, cera jest poszarzała. Dojrzałość to moment, kiedy w sposób szczególny trzeba zadbać o dietę bogatą w folany, żelazo, wapń. Należy jeść więc warzyw, wprowadzić do menu produkty bogate w soję, błonnik, kwasy omega 3. Trzeba ograniczyć tłuszcze zwierzęce, potrawy smażone, kofeinę, cukry proste, słone przekąski i alkohol. Te wskazówki pozwolą na utrzymanie prawidłowej wagi. Oczywiście nie zapominajcie o ruchu. 30-minutowy spacer w szybkim tempie to dobry początek.
Jak znaleźć czas na siebie, kiedy mnóstwo obowiązków dookoła, a doba bywa za krótka?
Trzeba być egoistką. Powtarzam to wszystkim kobietom. Uważam, że mówienie, że nie mam czasu dla siebie to dowód braku organizacji. Mnie egoizmu nauczyła moja własna mama, która przeżyła ciężki wypadek samochodowy i potrzebowała dużo czasu, by dojść do formy. Miała w sobie jednak tyle siły, by uniknąć wózka inwalidzkiego i zacząć na nowo chodzić. Zawsze powtarzała, że najważniejsze to robić jak najwięcej dla siebie, bo życie jest krótkie i trzeba je maksymalnie wykorzystać. Ja staram się znaleźć czas na wszystkie swoje obowiązki i jeszcze zostaje mi go sporo na przyjemności. Piszę w mojej książce, że człowiek w dobrej formie ma większą szansę na sukces w życiu zawodowym. Kto chce pracować z osobą niechlujna, niezadbaną pozbawioną humoru? Dbałość o siebie to nie jest powód do wstydu. Wstydem jest się przyznać, że o siebie nie dbamy. W mojej książce gwiazdy filmu, estrady, politycy, dziennikarze zdradzają swoje recepty na sukces. Krystyna Kaszuba z Burda Media mówi, że jest kobietą dojrzałą, ale to nie oznacza, że kończy inwestować w siebie. Regularnie jeździ na kongresy, pracuje nad znajomością języków obcych. To cudowne ciągle odkrywać w sobie nowy potencjał.
Mam nadzieję, że kiedyś ktoś odpowie za propagowanie tych bzdur. To co modne, nie znaczy dobre. Ja Nie jestem za tym, żeby katować się na treningu. Jeśli w trakcie ćwiczeń ktoś wymiotuje, to powinno się natychmiast wyjść z sali gimnastycznej. To oznacza, że trener nie jest profesjonalistą tylko hochsztaplerem. My nie mamy prawa wymiotować ani mdleć podczas treningu. Na to mogą pozwolić sobie wyłącznie zawodowi sportowcy, którzy są pod kontrolą lekarzy. Trener, który zna świetnie anatomię i biomechanikę, może poprowadzić zawodnika i nawet jeśli dojdzie do skrajnego wysiłku, to się nic nie stanie. Normalni ludzie od takiego trenera powinni uciekać, bo może to się skończyć zawałem serca czy kontuzjami. Uważam, że każdy organizm powinien być potraktowany indywidualnie i stopniowo wprowadzony w wysiłek. Trener personalny powinien skończyć Akademię Wychowania Fizycznego. Wtedy mamy świadomość, że oddajemy się w ręce człowieka, który ma wiedzę i nie uszkodzi naszego organizmu. Osoba, która jest po trzymiesięcznym kursie instruktorskim musi się sama jeszcze dużo uczyć. To, że ktoś ma piękną sylwetkę nie oznacza, że jest dobrym trenerem. Do tego potrzebna jest wiedza, Na treningi z takimi instruktorami ludzie powinni przychodzić na własną odpowiedzialność.
Sztuka dobrego życia to też sprawianie sobie przyjemności. Jakie znaczenie dla naszego zdrowia ma seks?
Seks działa na wszystko, na umysł, serce, kondycję. Wzmacnia naczynia krwionośne, reguluje ciśnienie, redukuje napięcie psychiczne. Ktoś policzył, że w czasie jednego stosunku spalamy tyle kalorii co sprinterka na dystansie 200 m. Seks przede wszystkim dodaje pewności siebie. Jeśli jej nie macie, warto jest spróbować ćwiczyć striptiz aerobiku. Ta forma uczy gracji ruchów, pięknego poruszania się, co dodaje kobiecości i pewności siebie, także w seksie. W tym kontekście duże znaczenie ma też dieta. Jedzenie, które sprzyja pozbyciu się nadmiernych kilogramów, wspomaga także potencję. Dobre odżywianie wpływa na ukrwienie narządów i większą ruchliwość plemników. Na jednym ze spotkań w Krakowie powiedziałam, że wątróbki dobrze wpływają na funkcjonowanie męskich narządów, bo mają w sobie żelazo. Podobno tego dnia wszystkie wątróbki zniknęły ze sklepów.
Czytaj też: Trener personalny, czyli terapeuta, przyjaciel i mentor. Zaopiekuje się nie tylko ciałem, ale i samopoczuciem
Co może stanąć na drodze do udaego seksu?
To może być otyłość, szczególnie towarzyszące jej zaburzenia hormonalne, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, zaburzenia krążenia. Otyłość może wiązać się również z osłabieniem wrażliwości dotykowej. Otyłe kobiety zwykle czują się mniej atrakcyjne i są mniej pewne siebie. Badania wskazują, że główną przyczyną problemów seksualnych u osób otyłych jest poczucie odrzucenia oraz presja społeczna. Gdy uda się obniżyć wagę, samoakceptacja zwykle wzrasta. Warto się więc postarać. Oprócz diety i ruchu dietetycy polecają kochać się częściej. Być może nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale w czasie jednej sesji erotycznej można zgubić aż 400-500 kcal! Otyłość odbiera pewność siebie nie tylko kobietom. Duńskie badania wykazały, że u otyłych mężczyzn trzykrotnie wzrasta ryzyko zaburzeń erekcji. Im grubszy mężczyzna tym ma niższe stężenie testosteronu i mniejsza ruchliwość plemników.
A propos ruchliwości plemników. Jak wrócić po ciąży do dawnej formy? Czy należy pogodzić się ze zmianami swojego ciała po porodzie?
Z niczym się nie powinnyśmy godzić. Musimy walczyć do samego końca. Zawsze warto być atrakcyjną. Oczywiście nie należy wpadać w histerię z powodu dodatkowych dwóch czy trzech kilogramów. Ciąża to nie choroba i nie trzeba w trakcie użalać się nad sobą. Należy normalnie się odżywiać i unikać jedzenia „za dwoje”. Objadanie się nic nie daje dziecku, a nam tylko przysparza problemów. Ćwiczyć można w ciąży, jeśli tylko nie jest zagrożona i już od pierwszych dni po porodzie. Można zacząć od czegoś prostego, chociażby napinania mięśni dna miednicy i brzucha. Po trzech miesiącach i konsultacji z ginekologiem zapiszmy się na swoją ulubioną formę ruchu. Polecam ćwiczenia aerobowe np. taniec, długie spacery. Nic na szybko, tylko w spokojnym tempie. Później można wzbogacić ten trening o ćwiczenia wzmacniające poszczególne partie mięśni np. jogę czy pilates. Odrobina wysiłku i naprawdę można dojść do formy po urodzeniu dziecka.
Poprawianie urody w klinikach to fanaberia czy dobrodziejstwo?
Dobrodziejstwo dla tych, którzy mają jakiś poważny problem i nie mogą sobie z nim poradzić. Ja jestem osobą otwartą i nie wytrzeszczam oczu na ludzi używających botoksu czy innych form poprawiania urody. Nie żyjemy w ciemnogrodzie, jest XXI wiek. Jeśli komuś jest to potrzebne i ma poprawić nastrój, urodę, to jestem za tym, żeby kobiety to robiły. Przeraża mnie tylko wpadnie w nałóg i totalne zniekształcanie sobie twarzy. Jeśli jednak ktoś się sobie w takiej wersji podoba, to też jego sprawa. Ja osobiście boję się chirurgicznych ingerencji, ale uważam, że medycyna estetyczna jest dla ludzi.