Polski futbol w ostatnim czasie nie ma się najlepiej. Gra naszej reprezentacji jest wręcz tragiczna, a wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej zrobiło się gorąco z powodu serii afer. Do kolejnych wpadek odniósł się prezes PZPN Cezary Kulesza, który tłumaczył je w naprawdę kuriozalny sposób.
Reklama.
Reklama.
Cezary Kulesza gościł w piątek na antenie radia RMF FM. W trakcie wystąpienia był pytany przez dziennikarza prowadzącego audycję o kolejne wtopy wizerunkowe Polskiego Związku Piłki Nożnej. Prezes tłumaczył się kolejno z afery premiowej, ochroniarza piłkarzy Dominika G. podejrzanego o powiązania z grupami faszystowskimi oraz ze słabej gry naszej reprezentacji.
Jednak jedno z wyjaśnień Kuleszy było wyjątkowo absurdalne. Redaktor RMF FM zapytał prezesa PZPN o to, w jaki sposób skazany za korupcję w polskiej piłce Mirosław Stasiak poleciał jednym samolotem z naszą kadrą na mecz w Mołdawii. Odpowiedź Kuleszy była wyraźnie zaskakująca.
– To było nasze niedopatrzenie. Zmieniliśmy procedury. Osoby, które będą z nami lecieć, będą weryfikowane – powiedział Kulesza, po czym dodał: – Dzień przed meczem jest kolacja. Obok stoi wino, wódka. Ja sobie nie wyobrażam jakiejś kolacji bez tego. Jak nie zrobimy kolacji, to ci ludzie sami pójdą i ją sobie zrobią. Ja nie uważam, że to jest bardzo złe. Są posiłki, siedzimy, rozmawiamy i nikt nikogo do picia alkoholu nie zmusza.
Afera ws. PZPN i Stasiaka. O co chodzi?
W lipcu serwis Wirtualna Polska przekazał, że Mirosław Stasiak poleciał z polską reprezentacją w piłce nożnej na mecz w Kiszyniowie. Stasiak to dawny działacz oraz właściciel klubów piłkarskich, który blisko 20 lat temu brał czynny udział w ustawianiu meczów, za co został prawomocnie skazany.
Gdy fakt obecności przestępcy na pokładzie samolotu wyszedł na jaw, PZPN zaczął gorączkowo zapewniać, że nie ma nic wspólnego z osobą o tak zszarganej reputacji. Organizacja, której prezesem jest Cezary Kulesza, zapewniała, że wyjazd Stasiaka z reprezentacją był spowodowany życzeniem jednego z jej sponsorów. Którego? Tego – przekonywał PZPN – nie można ujawnić z powodu poufności.
Szybko okazało się, że kolejni sponsorzy polskiej reprezentacji piłkarskiej odcinają się od tej sytuacji. Zaprzeczali, by Mirosław Stasiak towarzyszył piłkarzom na ich życzenie.
Kilka dni później "Przegląd Sportowy", na podstawie informacji od trzech niezależnych źródeł, napisał, że Stasiak znalazł się w Kiszyniowie na zaproszenie samego Kuleszy. Sport.pl podkreślił natomiast, że były działacz poleciał z piłkarzami do Mołdawii, mimo że jeszcze przez trzy lata jest zawieszony w PZPN.
Niedługo po wybuchu afery w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym widać osoby z PZPN biorące udział w wyprawie do Mołdawii. Najpewniej sytuacja działa się już w hotelu w Kiszyniowie.
Jedna z osób znajdujących się na sali udokumentowała dość ciekawą sytuację, gdy Mirosław Stasiak śpiewa piosenkę z seriali "Kariera Nikodema Dyzmy" i w trakcie jedną ręką obejmuje pewnego mężczyznę. Po wystąpieniu wokalnym Stasiaka słychać, jak jeden z delegatów krzyczy chóralnie "Napijmy się!".