Najnowszy odcinek programu "Twoja twarz brzmi znajomo" wygrał Kuba Szmajkowski, który zarapował piosenkę Kendricka Lamara. Jury było zachwycone jego występem, ale w sieci rozpętała się burza. Po stronie kolegi stanął Nick Sinckler, który jest jednym z uczestników 19. edycji show. Pochodzący ze Stanów muzyk wyjaśnił różnicę między tzw. "blackface" a tym, co jest pokazywane w programie Polsatu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Twoja twarz brzmi znajomo" to jeden z najpopularniejszych programów w telewizji. Z jednej strony przez kilkanaście edycji przewinęło się mnóstwo wspaniałych występów, które przejdą do historii, ale z drugiej strony twórcy tego show nic sobie nie robią z zarzutów o rasizm i dalej możemy oglądać w nim białych artystów ucharakteryzowanych na czarnoskóre gwiazdy. Takie coś ma swoje określenie.
"Blackface" to makijaż, który był używany w obwoźnych teatrzykach z XIX wieku (nazywanych konkretnie Minstrel Shows) w Stanach Zjednoczonych, by nabijać się z Afroamerykanów. Występujący w nich biali komicy mieli twarze pomalowane na czarno i mocno podkreślone usta, co miało przedstawiać stereotypowy wizerunek tych osób. W dzisiejszych czasach jest to uznawane za obraźliwe - w USA takie wykonania jak w polskim "Twoja twarz brzmi znajomo" byłyby nie do pomyślenia.
– Biali ludzie często nie zdają sobie sprawy, że ich działania mają obraźliwy wydźwięk. Często wmawiają sobie, że skoro nie są rasistami, mogą robić lub mówić różne rzeczy. Bycie ignorantem jest jednak niedopuszczalne. Problem niewolnictwa to wciąż niewyleczona choroba Stanów Zjednoczonych, którą musimy pokonać z odpowiednią wiedzą, zrozumieniem i empatią – mówił w rozmowie z naTemat Torey Thomas, pochodzący z USA były koszykarz Rosy Radom.
"Twoja twarz brzmi znajomo" podtrzymuje "tradycję". Program w ogniu krytyki
Tymczasem w najnowszym piątkowym odcinku "TTBZ" znów pojawił się "blackface". USA i Polska mają zupełnie inną historię, więc w naszym kraju nie wszyscy widzą w tym coś złego. Jednak sporo osób oburzyło się występem Kuby Szmajkowskiego.
Nie dość, że był pomalowany na czarno, to jeszcze wiele razy na scenie padło słowo na "n", które już nawet w Polsce jest powszechnie uznawane za rasistowskie (zwłaszcza jeśli wypowiadają je białe osoby). Rzecz jasna tak też było w oryginalnej piosence "Humble", ale można je było podmienić (np. wszystkie "faki" były ocenzurowane) lub po prostu wybrać inny utwór.
Występ sam w sobie był udany i muzyk świetnie odtworzył styl rapowania Kendricka Lamara. Nie tylko jury, ale i część widzów była nim zachwycona. Problemem jednak jest ta charakteryzacja (swoją drogą myślę, że gdyby artyści się nie malowali, to nie miałoby to większego wpływu na odbiór ich coverów). Na Instagramowym profilu "Twoja twarz brzmi znajomo" możemy poczytać polskie, ale też zagraniczne komentarze, w których czarnoskórzy internauci nie dowierzają i oskarżają program o rasizm.
Nick Sinckler broni programu. "Nie czuję, by ktoś z nas szydził"
Nie wszyscy czarnoskórzy czują się urażeni. Nick Sinckler, który jest mieszkającym w Polsce muzykiem z Nowego Jorku, nie odbiera tego jako wyśmiewania, a wręcz przeciwnie. Uważa, że to wyraz hołdu dla czarnoskórych muzyków.
"Dobra wszyscy, czas na edukację. Faktycznie 'blackface' był używany do wyśmiewania lub ośmieszania czarnoskórych ludzi. W tym programie bierzemy wygląd i wykonujemy muzykę niektórych artystów, którzy wywarli wpływ na świat poprzez muzykę i sztukę, którą stworzyli. Nie czuję, by ktoś z nas szydził lub nas wyśmiewał" – napisał na Instagramie.
"Nie widzę, by się z nas śmiali. Widzę, jak celebrują wielkość, którą wnieśliśmy do świata. Jeśli nie widzisz różnicy między wyśmiewaniem/szydzeniem a oddawaniem hołdu wspaniałym czarnoskórym artystom, których muzyka wpłynęła na świat... To twój problem, nie mój" – skwitował na koniec.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.