Tuż przed koszmarnym wypadkiem na Moście Dębnickim w Krakowie, w którym zginął syn Sylwii Peretti i trzech innych mężczyzn, kamery monitoringu zarejestrowały pieszego. Poszukiwania mężczyzny trwały miesiąc. Teraz śledczy mówią o ustaleniu "nowych okoliczności".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak informowaliśmy w naTemat, po miesiącu od tragedii krakowska prokuratura odszukała pieszego, który w niedozwolonym miejscu próbował wejść na jezdnię, ale widząc pędzące auto, którym jechał syn Sylwii Peretii i jego koledzy, wycofał się. Mężczyzna był dla śledczych kluczowym świadkiem.
Nowe fakty ws. wypadku syna Sylwii Peretti. Chodzi o kluczowego świadka
Jak poinformowało wówczas Polskie Radio, okazało się, mężczyzna nie zgłosił się na policję, bo jest obcokrajowcem, a w Polsce przebywał tylko przez krótki czas. Rafał Babiński, szef Prokuratury Okręgowej w Krakowie, przekazał też, że mężczyzna zostanie przesłuchany w charakterze świadka w swoim kraju. Polska prokuratura skierowała też wniosek o międzynarodową pomoc prawną.
We wtorek Mariusz Boroń z Prokuratury Okręgowej w Krakowie w rozmowie z "Faktem" przekazał, że "udało się ustalić nowe okoliczności" w tej sprawie. – Ustalono już termin i uzyskano zgodę na przesłuchanie tej osoby. Nie uzyskano w toku śledztwa wszystkich opinii biegłych – powiedział gazecie prokurator.
Na tę chwilę wiadomo też, że pieszemu nie grożą żadne konsekwencje w związku z wypadkiem Patryka P. Szef krakowskiej prokuratury poinformował wcześniej, że dotychczasowy materiał dowodowy nie pozwala na formułowanie "jakichkolwiek zarzutów w stosunku do pieszego". Według ustaleń śledczych samochód, co najmniej 40 m przed tym, jak zbliżył się do pieszego, był już w fazie poślizgu.
Wypadek z udziałem syna Sylwii Peretii. Zginęło czterech młodych mężczyzn
Według ustaleń biegłych Patryk P. miał we krwi 2,3 promila alkoholu, zaś w moczu – 2,6 promila. Dwóch z trzech pasażerów również znajdowało się pod wpływem alkoholu. Jeden z nich miał we krwi 1,3 promila, a w moczu - 1,6 promila. W drugiego badania wykazały 1,4 promila alkoholu we krwi i 1,2 w moczu. Trzeci pasażer był trzeźwy.
Jeszcze w lipcu w rozmowie z Radiem ZET prokurator Rafał Babiński informował, że początkowo auto prowadził pasażer, który był trzeźwy. Ale śledczym udało się też ustalić, co wydarzyło się na 1300 metrów przed miejscem tragedii. Wtedy za kierownicą żółtego renault megane usiadł Patryk P., właściciel pojazdu, który doprowadził do wypadku.
Samochód jechał od strony Alei Krasińskiego. W pewnym momencie kierowca stracił panowanie nad autem, uderzył w sygnalizator świetlny i wjechał na schody prowadzące na pobliski bulwar. Ostatecznie pojazd dachował i spadł na mur oporowy.