
Wygląda na to, że były premier równą sympatią darzy wszystkie poranne programy, bo pojawia się niemal w każdym. W taki oto sposób Millera możemy słuchać w radiu TOK FM, "Kontrwywiadzie" RMF FM, "Gościu Radia ZET", czy radiowej Trójce. Ci, którzy wolą go oglądać, również mają ku temu sporo możliwości. Polityk odwiedza też Bogdana Rymanowskiego i jego "Jeden na jeden", a także Polsat.
Żyjemy w XXI wieku, politycy muszą być obecni w mediach – bez tego są jak generałowie bez armat. Można wybrzydzać, tęsknić do XIX-wiecznej polityki kuluarowej czy nawet do standardów polityki z lat 60. XX wieku, gdy jeszcze debaty telewizyjne nie decydowały, kto będzie prezydentem USA. Ale świat się zmienił CZYTAJ WIĘCEJ
Jeden dzień dla polityka oznacza nierzadko kilka wizyt w mediach. Gdy polityk pojawi się rano w jakimś programie, rozpoczyna medialne tournée. W ciągu czternastu dni, w których Miller występował w telewizji, cztery razy nie ograniczał się do jednej wizyty. Wychodząc ze studia TOK FM około godziny 7.40, pędził do siedziby Polskiego Radia, gdzie gościł już o 8.15. Podobnie bywało, gdy o 8.02 zaczynał rozmowę z Moniką Olejnik, widząc, że już o 8.45 musi być na warszawskiej Pradze w Polsacie. Dwie godziny przerwy pomiędzy wizytą w TOK FM a TVP Info wydają się być przy tym masą czasu.
Tuż za Millerem jest Grzegorz Schetyna – jemu licznik zatrzymał się na 14 wystąpieniach. On również nie ogranicza się do jednego programu, występuje praktycznie we wszystkich. Od TVP Info, przez RMF FM, na Programie Pierwszym Polskiego Radia kończąc. Były marszałek Sejmu się nie oszczędza, bo zdarza się, że w mediach gości kilka razy dziennie, nawet dzień po dniu. Popularność jednego z wiceszefów PO zaskakuje, gdyż on sam zszedł już nieco z pierwszej linii politycznego frontu. Schetyna – podobnie jak Miller – biega od studia do studia. Około 8.10 kończy wizytę w "Kontrwywiadzie", by pół godziny później pojawić się w "Politycznym Graffiti" Polsatu.
Zobacz: Telewizyjne walki gladiatorów. Widzowie chcą je oglądać, a dziennikarzom to na rękę
Swoisty rekord w tej dziedzinie ustalił Marek Siwiec, który prowadzi także bloga w naTemat. Europoseł w ciągu półtorej godziny odwiedził dziś rano aż trzy programy. 7.15 TVP Info, 8.02 rozmowa z Moniką Olejnik, a 8.45 wizyta w Polsacie. Sam zainteresowany w rozmowie z naTemat przyznaje, że często jest w Brukseli, dlatego zdarza się mu pozwolić na taki medialny zestaw. Tak było i tym razem, gdy przez tydzień nie było go w kraju i "spraw do omówienia trochę się nazbierało".
Przeciętny obywatel nie ma czasu kupować kilku gazet dziennie ani oglądać kilku kanałów, czy programów publicystycznych. Jestem obecny w Internecie – osiem lat temu jako pierwszy polski polityk zacząłem codziennie blogować, teraz czynię to 2–3 razy w tygodniu. Niemniej moje wpisy pokazują się na 10 portalach. Ktoś, kto serfuje po internecie, może mieć poczucie, że jestem w wielu miejscach naraz CZYTAJ WIĘCEJ
– Ale to była sytuacja wyjątkowa i generalnie uważam to za błąd w sztuce. Moim zdaniem jedna wizyta w takim programie dziennie jest zupełnie wystarczająca. Przy takim rozprzestrzenianiu się informacji w mediach i internecie wszystko, co mam do powiedzenia, jestem w stanie przekazać w czasie jednego programu – tłumaczy polityk. Marek Siwiec wyjaśnia także, że odbiorcy każdego z tych programów to zupełnie inna grupa docelowa. – Widz TVP Info raczej nie będzie oglądał mnie potem w Polsacie lub słuchał w Radiu ZET – mówi. Poza tym przyznaje, że czasami po prostu nie wypada odmówić zapraszającym, a jeżeli już tak się zdarza, to tylko dlatego, że jest w Brukseli.
– Najważniejsze, żeby wstać wcześnie rano. Od razu przyjeżdżam do Warszawy, loguję się w jakimś spokojnym miejscu, gdzie mogę wypić kawę i przeczytać poranną prasę – wyjaśnia europoseł, który przyznaje, że stara się dbać, by nie mówić tego samego. Czasami jest jednak ciężko, bo gdy krajowa polityka żyje mocno jakąś sprawą, to wszyscy pytają o to samo. – Gdy ktoś pyta, czy spotykam się z Kwaśniewskim, to przecież niemożliwością jest, żebym mówił coś innego w zależności od programu – mówi rozbawiony polityk.
Jeden z dziennikarzy pracujących przy porannym programie informacyjnym wyjaśnia, że zazwyczaj zaprasza się osoby, które najbardziej pasują do bieżących wydarzeń w polityce. – Nie zapraszamy kogoś ze względu na popularność. Po osoby, które praktycznie nigdy nie odmawiają, sięgamy dopiero, kiedy faktycznie nie możemy znaleźć nikogo odpowiedniego do tematu – słyszymy. Jeżeli chodzi o medialne tournée i kwestie logistyki, to faktycznie zdarza się, że politycy wpadają do studia dosłownie na ostatnie sekundy. – Czasami przez to, że nie zdążyli dojechać na czas, a czasami dlatego, że po prostu zaspali lub stali w korkach.
Politycy mają osoby, z którymi, jak sami mówią, "nie siadają". Podobnie jest w przypadku… profesorów, którzy nie życzą sobie występowania w jednym programie z daną osobą CZYTAJ WIĘCEJ
Nasz rozmówca wyjaśnia, że obecność danego polityka w mediach warunkuje właśnie aktualna sytuacja na scenie politycznej. – Jeżeli tematem numer jeden będzie bezrobocie, to trudno się dziwić, że w ciągu kilku dni media będzie objeżdżał np. minister polityki społecznej – wyjaśnia. Wystarczy przypomnieć sobie zamieszanie z ostatnich dni związane z odwołaniem Wandy Nowickiej. Zarówno Nowicka, jak i typowana na jej następczynię Anna Grodzka brylowały we wszystkich mediach.