Gdy powstaje hotel, ty możesz kupić w nim pokój. W zamian możesz z niego korzystać kilkanaście dni w roku i jeszcze dostajesz zwrot pieniędzy w od 5 do 10 proc. rocznie. Brzmi jak biznesowa bajka, ale głównie dla bogatych.
Zasada jest prosta: firma buduje hotel, Ty kupujesz w nim lokal – czyli pokój bądź apartament, a potem tylko czerpiesz zyski, bo całą organizacją hotelową – w tym i załatwieniem turystów do Twojego pokoju – zajmuje się firma, od której kupujemy. Condohotele oferują zwrot z inwestycji wysokości 6-10 proc. rocznie, czyli więcej niż na lokatach. A do tego zazwyczaj umowa zakłada, że z takiego pokoju możemy za darmo korzystać przez kilkanaście dni w roku, wedle naszych upodobań.
Taki nowy obiekt powstaje właśnie w Gdańsku. Golden Tulip w Jelitkowie ma mieć 195 pokoi, z czego aż 1/4 to będą luksusowe apartamenty. Średnia wielkość pokoju ma wynosić 41 metrów kwadratowych, te większe liczą sobie ok. 60 m kw. Apartamenty w Golden Tulipie, budowanym przez Qualia Development, posiadają z kolei aneks kuchenny, łazienkę i sypialnię. Oczywiście, w hotelu będzie też spa czy baseny – opisuje inwestycję gazeta.pl. I chociaż teoretycznie to biznes tylko dla bogatych, to zwykły zjadacz chleba też ma szansę w condohotelach uszczknąć coś dla siebie.
Gdzie te condohotele?
W Polsce takich condohoteli powstało już co najmniej osiem, kolejne są w budowie. Te najsłynniejsze to Aquamarina w Międzyzdrojach, Cristal Resort w Szklarskiej Porębie, Willa Port w Ostródzie czy Ultra Marine w Kołobrzegu. Prym tutaj wiodą trzy firmy: Inpro z Gdańska (buduje na wybrzeżu), Zdrojova Invest (Kołobrzeg, Szklarska Poręba) i CondoHotels z Ostródy. Oczywiście, standardy są różne: cztery, pięć gwiazdek czy dodatkowe spa. Wszystko tu zależy od obiektu.
Oczywiście, łatwo się domyślić, że kupienie sobie pokoju w czterogwiazdkowym hotelu nie jest tanie. Analityk rynku nieruchomości Bartosz Turek z HomeBroker.pl mówi wprost: 160-200 tysięcy to absolutne minimum, które musimy wydać na lokal w takim miejscu. W przypadku CondoHotels, jak informuje nas PR manager tej firmy Kamila Górecka-Kirwiel, najtańszy pokój kosztował 260 tysięcy złotych netto. To cena za 24 metry kwadratowe w najbardziej standardowym wyposażeniu. Oczywiście, można też kupić 100-metrowy, wypasiony apartament - za grube kilkaset tysięcy złotych. Przy czym Kamila Górecka-Kirwiel zaznacza, że im większy metraż, tym mniej płacimy za metr, choć nie w każdej firmie obowiązuje taka praktyka.
Jak kupić, kiedy się nie ma pieniędzy
– Można też wciąć na to kredyt, ale należy pamiętać, że nie każdy bank będzie chciał takowego udzielić. Poza tym ważne też jest, czy kupujemy taki pokój jako lokal użytkowy czy mieszkalny – podkreśla analityk. I dodaje, że to widać po podatku VAT.
Skąd ta głupia nazwa?
Condohotel może się wydawać niezbyt wdzięcznym określeniem. Powstało ono z połączenia słów condominium (zbioru jednostek mieszkalnych) i hotelu. Pierwsze wersje condo-biznesu, od podstaw, jak Shelborne, Casablanca czy Alexander, powstawały w USA w latach '80.
Jeśli wynosi on 8 proc. – jest to lokal mieszkalny, jeśli 23 proc. – użytkowy. W przypadku tego pierwszego szanse na kredyt są większe, bo może to być zwykły kredyt hipoteczny. Wówczas też możemy otrzymać więcej pieniędzy, na pokrycie nawet 80-90 proc. ceny lokalu.
W przypadku lokali użytkowych tak kolorowo już nie będzie. Na więcej niż 70 proc. potrzebnej kwoty nie powinniśmy liczyć, wyższa będzie też marża kredytu – przestrzega Bartosz Turek. Warto jednak pamiętać, że pieniędzy nie wydamy tylko na zakup. Są też inne koszty, różne w zależności od firmy. Na pewno zapłacimy podatek dochodowy od wynajmu i tutaj wszystko zależy od tego, czy jesteśmy osobą fizyczną, czy mamy działalność gospodarczą itd. Liczyć też trzeba się z tym, że zapłacimy podatek od nieruchomości. W przypadku lokali użytkowych – kilkaset złotych, zaś przy mieszkalnych raptem kilkadziesiąt zł. Do tego, być może, będziemy musieli lokal ubezpieczyć – niektóre firmy nie biorą tego ciężaru na siebie. Mogą się też pojawić koszty nieprzewidziane, na przykład na fundusz remontowy.
Szczegółowo HomeBroker wyliczył te koszty w swojej analizie. – Nie słyszałem jeszcze, by kupujący potem nie ponosił żadnych kosztów – mówi nam Turek. I dodaje, że po kupieniu lokalu kosztów za to nie będziemy ponosić… w sieci Czerwona Torebka. Tam właśnie klient kupuje lokal użytkowy, a potem nie ponosi kosztów – nawet podatek od nieruchomości pokrywa inwestor. Właściciel płaci tylko podatek od dochodu. W condohotelach jednak raczej się to nie zdarza.
Ile zarobisz?
A ile można z tego wyciągnąć? Tutaj, oczywiście, wszystko zależy od wspomnianych wcześniej kosztów i umowy z danym deweloperem. CondoHotels gwarantuje 8 proc. rocznie od zapłaconej przez nas kwoty netto. To więcej niż często oferują banki chociażby na lokatach. Jednocześnie nasza rozmówczyni podkreśla, że zwrot jest gwarantowany przez firmę i nie wpływa na niego, czy danego roku hotel odwiedzi 100 osób czy 10 tysięcy – nawet jeśli gości będzie mniej, my jako inwestor i tak otrzymujemy 8 proc. Licząc więc, zupełnie na surowo, same kwoty netto, rocznie z inwestycji o wartości 260 tysięcy wyciągniemy nieco ponad 20 tysięcy złotych. Jest to więc inwestycja długofalowa, wieloletnia.
Dodatkowa korzyść z posiadania własnego kąta w condohotelu to możliwość korzystania ze swojego pokoju za darmo przez kilka, kilkanaście dni w roku. W zależności od obiektu i inwestora, może to być tydzień, a może być 28 dni, jak w
CondoHotels. – Klienci chętnie z tego korzystają. Również dlatego, że mogą tej usługi użyczyć znajomym czy rodzinie, nie muszą sami przyjeżdżać – zachwala taki model biznesowy Kamila Górecka-Kierwin.
Oczywiście, brzmi to fantastycznie, ale należy pamiętać, że niektóre firmy w umowie z kupującym pokój zabraniają korzystania z niego w tzw. "okresie wysokim", czyli szczytowych okresach turystycznych – tak jest chociażby w przypadku hotelu 4 kolory we Władysławowie. A na przykład spółka Zdrojova Invest, która sprzedaje pokoje w Szklarskiej Porębie i Kołobrzegu, oferowała właścicielom korzystanie z pokoju za 0,5 zł dziennie. Ale za to będąc właścicielem lokalu nad morzem, za darmo w rozliczeniu możemy też skorzystać z pokoju w górach należącego do obiektu tej samej firmy.
Kto na tym naprawdę zarabia?
Wszystko brzmi zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe? Cóż, póki co w inwestycji w condohotel haczyków nie ma. Przynajmniej jeśli umowa, którą podpisujemy, jest w miarę rozsądna, ale tu już każdy Kowalski musi decydować za siebie. Jak przekonuje Bartosz Turek, na takim modelu biznesowym korzystają w zasadzie wszyscy: – Z punktu widzenia Kowalskiego to dobra inwestycja, bo ma wtedy nieruchomość i zyski. Z kolei dla firmy jest to źródło finansowania kolejnych inwestycji. Poza tym, deweloperzy mają zwrot już w momencie sprzedaży lokalu, bo przecież sprzedają drożej, niż zbudowały, więc od razu realizują jakiś zysk. Proszę też pamiętać, że potem, jeśli oferują zwrot na poziomie 8 proc., to same muszą z tego wyjmować więcej, żeby cokolwiek zostało.
Z drugiej strony, hotele nie narzekają też na turystów. Willa Port w Ostródzie, który ma dopiero 2 lata, był zapełniony w ostatnim roku w 45 proc. – To dużo jak na tak młody obiekt – podkreśla Kamila Górecka-Kirwiel. Przy czym pamiętać trzeba, że zwykli turyści to tylko mała część klientów, a firmy stawiają raczej na klientów grupowych: szkolenia, konferencje, wyjazdy integracyjne, które zapewniają dochody również poza sezonem letnim. Przy czym nas, jako właścicieli lokalu, obłożenie hotelu i tak nie interesuje – przynajmniej w przypadku umów, gdzie zwrot jest gwarantowany.
Przedstawicielka CondoHotels zdradza też, że firma nie miała problemu z wyprzedaniem lokali w swoich dwóch pierwszych hotelach na Mazurach. – Wyprzedaliśmy całe 2 obiekty, jeden około 80 pokoi, drugi ok. 50. I to w rok, półtora roku. Jak na ten rynek, jest to bardzo szybko – informuje nas Kamila Górecka-Kirwiel. I dodaje: – Zainteresowanie jest raczej od osób zamożnych, które zarabiają powyżej średniej krajowej.
Czy powinienem inwestować?
Czy więc, mając pieniądze, powinniśmy inwestować w condohotele? Odpowiedź brzmi: tak. Oczywiście, ryzyko, zyski i inne czynniki, które decydują o rentowności takiej inwestycji, musimy ocenić sami. Ale generalnie jest to ciekawy pomysł na zagospodarowanie wolnych środków. Zanim jednak przejdziemy do podpisywania umowy, warto sprawdzić firmę, która taką inwestycję nam proponuje. - Pojawiło się w ostatnim czasie wielu deweloperów, którzy chcą ugrać na condo cokolwiek i traktują to jako łatwe
źródło finansowania. Niestety, stawiają budynek, wyprzedają pokoje, a potem okazuje się, że nie mają pojęcia o zarządzaniu hotelem i jego obsłudze – przestrzega Kamila Górecka-Kierwil.
Bartosz Turek podkreśla zaś, że jeśli mamy wolne, przykładowo, 300 tysięcy złotych, ale są to całe oszczędności życia i nie zarabiamy kokosów, to lepiej poszukać czegoś innego. – Gdybym miał 300 tysięcy, to na pewno nie zainwestowałbym w jedną nieruchomość. Nie condo, nawet nie w mieszkanie w Warszawie, a raczej w mieszkanie na wynajem w jakimś mniejszym mieście. Resztę pieniędzy zaś zainwestowałbym w obligacje, akcje czy lokaty. Najważniejsze to dywersyfikować źródła dochodu. Wydanie wszystkich oszczędności na jedną nieruchomość to ryzykowny ruch – ostrzega analityk rynku nieruchomości.
Jednocześnie Turek przyznaje, że taki model biznesowy – "wynajmu zwrotnego" – jest coraz popularniejszy. Nie tylko w hotelarstwie i sklepach (sieć Czerwona Torebka). – Ten trend już się wkrada do mieszkań. Firma Robyg sprzedaje mieszkania i na przykład gwarantuje ich wynajem. Z początku była to gwarancja na 2-3 lata, ale ostatnio oferują już gwarancję wynajmu nawet na 10 lat, bo sprawdziła im się taka koncepcja – mówi nam analityk. I podkreśla, że ten format ma szanse się upowszechnić, bo wszyscy na nim wygrywają. Inwestorzy, bo nie muszą biegać do banków po pieniądze, a właściciele lokali – bo czerpią z własności wymierne korzyści.