"Gad" z Benicio del Toro i Alicią Silverstone to pozornie gratka dla fanów skomplikowanych kryminalnych intryg, które zaskakują wstrząsającymi zwrotami akcji. Fabuła najnowszego thrillera kryminalnego Netfliksa pełznie jednak do przodu powoli, co część widzów może zniechęcić. Film ma jednak znacznie większy problem.
Ocena redakcji:
3.5/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Młoda agentka nieruchomości zostaje brutalnie zamordowana we własnym domu. Okoliczności zbrodni wydają się bardzo nietypowe, lecz policja ma tego asa w rękawie, że dysponuje znalezionym na miejscu DNA.
Wkrótce doprowadza ich ono do jednego z podejrzanych. Kiedy wydaje się, że sprawa jest już zamknięta, prowadzący śledztwo gliniarz Tom Nichols (Benicio del Toro) wpada na nowy trop, który podrzuca mu podejrzany typ (Michael Pitt), mający na pieńku z mężem zamordowanej Willem Gradym (Justin Timberlake)
Choć przełożony Toma, a jednocześnie wuj jego żony Judy (Alicia Silverstone), nieco oponuje, policjant zaczyna badać sprawę. Doprowadzi go to do odkrycia niebezpiecznej i szokującej sieci powiązań, co w ostateczności zagrozi jego życiu.
"Gad" to pełnometrażowy reżyserski debiut Granta Singera, który wcześniej zrealizował krótkometrażowe "IRL" oraz dokument "Shawn Mendes: In Wonder". Singerowi do swojego pierwszego "pełnoprawnego" filmu udało się zebrać imponującą obsadę.
Poza wspomnianymi wcześniej nazwiskami wystąpili w nim również: Frances Fisher ("Titanic"), Domenick Lombardozzi ("Prawo ulicy"), Owen Teague ("To"), Eric Bogosian ("Nieoszlifowane diamenty"), Karl Glusman ("Zwierzęta nocy"), Sky Ferreira ("Baby Driver") oraz Mike Pniewski ("McImperium").
"Detektyw" w wydaniu Netfliksa
Nowy kryminał Netfliksa to nie kolejna produkcja nakręcona od sztancy. Widać, że Singer, kręcąc "Gada", miał artystyczne ambicje. Sporo scen przykuwa uwagę ze względu na kąt kręcenia czy skupienie na nietypowych detalach.
Praca kamery nie pełni jednak tylko funkcji estetycznej. Reżyser wplótł bowiem w fabułę swojego dość klasycznego gatunkowca sporo symboliki, której rozszyfrowanie stanowi dodatkową frajdę.
Pod tym względem najnowszy hit Netfliksa ("Gad" w Polsce jest w chwili pisania tego artykułu numerem dwa w zestawieniu TOP 10 platformy) przypomina nieco pierwszy sezon "Detektywa", czyli kultową już produkcję od HBO z Matthew McConaugheyem i Woodym Harrelsonem.
To zresztą niejedyne podobieństwo do serialu Nica Pizzolattiego. Singer podobnie jak twórcy "Detektywa" doskonale wykorzystuje bowiem miejskie (i nie tylko) krajobrazy amerykańskiego południa ("Gada" nakręcono w Atlancie), estetykę southern gothic, chłodną kolorystykę, a także prowadzi swoją historię w medytacyjnym, niespiesznym tempie.
Samej zagadce kryminalnej nie brakuje nieoczekiwanych zwrotów akcji, a sam skrupulatny sposób jej prowadzenia przywołuje natychmiastowe skojarzenia z flagowymi tytułami Davida Finchera jak "Siedem" czy "Zodiak".
"Gad" nie bez powodu figuruje w bibliotece Netfliksa także pod hasłem "thriller", a nie "film akcji". Dynamicznych scen jest w nim niewiele (choć te nieliczne strzelanin trzymają poziom), za to tych gęstych od suspensu doświadczymy sporo.
Reżyser pochyla się też nieco nad dramatem bohatera granego przez Del Toro, którego postać można wrzucić do worka z postaciami "ostatnich sprawiedliwych". Singer nie wychyla się niestety mocno poza ten stereotyp, jednak nie wchodzi w karykaturę, a w dobie, kiedy większość ekranowych detektywów to alkoholicy i babiarze, porządny gliniarz i tak jest miłą odmianą.
W licznych krytycznych recenzjach "Gada" (film podbił raczej serca widzów niż krytyków) przebija się zresztą opinia, że pochodzący z Portoryko aktor oraz jego wyważona, ale sugestywna kreacja Toma to najjaśniejszy punkt produkcji.
Tak jak zasugerowałam w tytule, nowy thriller Netfliksa ma "staroszkolny" sznyt, co można uznać za zaletę, jednak szkoda, że z filmów z tamtych lat zapożyczył coś nieszczególnie chwalebnego, a mianowicie całkowitą marginalizację postaci kobiecych (ten sam problem pojawia się zresztą w bardzo podobnym tytule, jakim są "Małe rzeczy" Johna Lee Hancocka).
Jedyną istotną bohaterką w "Gadzie", która egzystuje poza tłem, jest ta grana przez Alicię Silverstone. Wiele o tym, jaki poziom istotności nadano żeńskim bohaterkom, mówi jednak to, że gra ona jedynie żonę głównego bohatera.
Można pochwalić twórców za to, że nie wcisnęli jej w stereotyp samotnej żony policjanta, a stojącą twardo na nogach partnerkę, która doradza mu w niektórych kryminalnych sprawach, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Do poziomu filmów Finchera jednak (niestety) sporo brakuje
Zasadniczy problem "Gada" dotyczy jednak tego, że przez podobieństwo narracyjne i wizualne do filmów Finchera doskonale naśladuje rasowy kryminał. Niestety do samej doskonałości mu daleko.
Największą wadą produkcji jest bowiem karygodne w ramach tego gatunku pozostawienie wielu pytań bez odpowiedzi. Pozostają one porzucone niemal od razu, gdy Tom wpada na nowy trop.
Widzowie nigdy nie otrzymają odpowiedzi na zarzutki, które pojawiły się po pierwszych kilkudziesięciu minutach filmu. Skąd na miejscu zbrodni wzięły się włosy z peruki? Dlaczego na dłoniach denatki były ślady zębów? Po co ktoś wbił nóż tak głęboko w kość?
To, jaką konsternację wywołał "Gad", można zauważyć m.in. w komentarzach na temat kryminału na Filmwebie i innych zagranicznych forach internetowych, w których widzowie pytają o odpowiedzi nie tylko na powyższe pytania, ale nawet o to... kto był mordercą.
Szanuję wiarę Singera w inteligencję widza i niepodawanie wszystkiego, jak złotego kawioru na tacy, ale wydaje się, że pomylił sztukę niedopowiedzeń z nadmiernym zagmatwaniem. Poza tym porzucenie wątków to niewybaczalny błąd w kryminałach, który uniemożliwia widzom czerpanie pełnej satysfakcji z obcowania z dziełami tego gatunku.
Chociaż więc niespieszny kryminał z pewnością stanowi jeden z tych przyjemniejszych seansów spod znaku czerwonej literki "N", to oczekiwań uważnych widzów nie spełni. Kiedy jednak na chwilę przymknie się oko, można uwierzyć, że to prawdziwy gad, a nie tylko jego wylinka.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.