
Tylko dwóch premierów w najnowszej historii Polski miało mniej niż 40 lat, gdy obejmowali urząd. Nikt po nich nawet nie zbliżył się do takiego wieku, choć w innych krajach na stanowisku szefa, czy szefowej, rządu, zdarzyło się to nie raz. Czy Polacy w ogóle chcieliby bardzo młodego premiera? Czy wolą starszego? W jakim wieku powinna być osoba, która piastuje to stanowisko? Zapytaliśmy o to w sondażu. I trzeba przyznać – jego wynik nieco nas zaskoczył. – Jesteśmy jednak dosyć patriarchalnym, konserwatywnym społeczeństwem – komentuje psycholog społeczny.
Mateusz Morawiecki miał 49 lat, gdy w 2017 roku został prezesem Rady Ministrów. Beata Szydło – 52. A Donald Tusk w 2007 roku – 50.
Pomijając Tadeusza Morawieckiego i Jana Olszewskiego, średnia wieku przed nimi też oscyluje w podobnych granicach 40-50+. Na przykład Ewa Kopacz w chwili obejmowania urzędu miała 58 lat, Kazimierz Marcinkiewicz – 46, a Jarosław Kaczyński – 57.
W grupie "50+" był jeszcze m.in. Marek Belka (52), Leszek Miller (55), czy Jerzy Buzek (57). A "40+" – Włodzimierz Cimoszewicz (46), Józef Oleksy (49) i Hanna Suchocka (46).
Wszyscy młodzi. Ale tylko dwóch w całym tym gronie było poniżej czterdziestki – Jan Krzysztof Bielecki w 1991 roku (39 lat) i Waldemar Pawlak w 1992 roku (32).
Podkreślmy – w ciągu ponad 30 lat.
W tym czasie np. Finlandia zyskała w 2019 roku najmłodszą premier na świecie, 34-letnią wówczas Sannę Marin. Nowej Zelandia – premier Jacindę Ardern, która w chwili objęcia urzędu miała 37 lat. W Gruzji szefową rządu została 39-letnia Irakli Garibaszwili, a w Irlandii w 2017 roku rządy objął 37-letni wtedy Leo Varadkar, najmłodszy premier w historii kraju. Z kolei w Austrii w 2020 roku kanclerzem został 34-letni Sebastian Kurz.
Tymczasem Polską rządzą głównie ludzie, których wiek znacznie od nich odbiega, a najważniejsza osoba w państwie, prezes PiS Jarosław Kaczyński i wicepremier, ma 74 lata. Tyle samo ma np. wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. A marszałek Sejmu, Elżbieta Witek – 65.
Z kolei nawet w USA, po epoce Donalda Trumpa i Joe Bidena, słychać, że czas na zmiany.
– Myślę, że po Trumpie i Bidenie Amerykanie zdecydowanie powiedzą, że teraz chcą kogoś młodszego. Bo mają dosyć starych dziadków. Niektórzy z kandydatów przebąkują o zmianie pokoleniowej, że czas na świeżą krew. My też dojrzewamy do tego. Myślę, że część społeczeństwa ma dosyć Tuska i Kaczyńskiego. Starzy przywódcy to zawsze była przypadłość autorytaryzmów. Ale młodych bardzo trudno jest znaleźć – komentuje politolog i amerykanista prof. Bohdan Szklarski.
A zatem, czy Polacy też chcieliby podobnej zmiany na "młodsze", przynajmniej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów? A może wręcz odwrotnie?
Sondaż Norstat dla naTemat – zapytaliśmy o wiek premiera
Pośrednio zapytaliśmy o to w sondażu. Pytanie naTemat brzmiało: "W jakim wieku według Pana(i) powinna być osoba, która jest premierem kraju?".
Oto co pokazało badanie Norstat dla naTemat:
Zaskoczenie? Pamiętamy, jakie zachwyty, również w Polsce, wzbudzała Sanna Marin, czy Jacinda Ardern, nie mówiąc o Emmanuelu Macronie, który został prezydentem, mając 39 lat. Według naszego sondażu prawie co piąty ankietowany chciałby, żeby premierem naszego kraju była osoba w podobnym wieku.
Z drugiej strony tylko 1 proc. badanych uznało, że premier powinien mieć powyżej 66 lat.
Tymczasem premier Morawiecki ma 55 lat. Donald Tusk 66. A Jarosław Kaczyński 74. Czyli cała trójka jest lub zaraz będzie w grupie wiekowej, którą nasi respondenci wskazywali najmniej chętnie.
W zwycięskiej grupie wiekowej jest zaś m.in. Rafał Trzaskowski (51 lat) i Szymon Hołownia (47). Obaj są w wieku, który najczęściej wskazali respondenci.
Nie bez zaskoczenia wyszło jednak, że młodzi chętniej widzieliby młodą osobę na stanowisku premiera, a starsi starszą. Na przykład za premierem w wieku 31-40 lat było 48 proc. badanych w wieku 18-24 lata i tylko 11 proc. w wieku 41-55 lat. A powyżej 65 roku życia – 5 proc.
Z kolei tylko 2 proc. respondentów w wieku 18-24 lata postawiło na premiera w wieku 56-65 lat. Taką opcję wybrało zaś ponad 20 proc. najstarszych.
Wiek 41-55 lat wybrało natomiast po równo 53 proc. badanych w grupach 35-44 lata oraz 41-55 lat. To również wybór 22 proc. najmłodszych respondentów.
Co pokazują wyniki naszego sondażu?
Polacy nie chcą starszego premiera, ale dlaczego nie postawili też zdecydowanie na dużo młodszego?
– Jesteśmy dosyć konserwatywnym, patriarchalnym, społeczeństwem, gdzie liczy się także senioralność w sensie wieku, więc 40-latek pewnie wydaje nam się za młody. Świat jest teraz dosyć skomplikowany, długo trzeba się go uczyć, żeby dobrze sprawować taką funkcję. To wymaga pewnego doświadczenia, więc wydaje mi się, że oczekiwania Polaków są dość realistyczne, dopasowane do natury świata – komentuje prof. dr hab. Bogdan Wojciszke, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS.
Wyniki naszego badania wcale go nie zaskoczyły. Uważa je za rozsądne.
– Nie bardzo lubimy eksperymenty społeczne, więc już lepiej niech staruchowie rządzą, oni wiedzą lepiej. Wydaje się, że tak nikt nie mówi, ale ludzie tak postępują. Myślę, że to wynika z tradycyjnego patriarchatu. I tego, że kobiety są bardzo niedoreprezentowane na scenie politycznej. To też jest znamienne – uważa.
– Aczkolwiek to, co mnie niepokoi, to bardzo zaawansowany wiek niektórych polityków w naszym kraju. Decyzję podejmują 60-latkowie i to jest trochę niepokojące, bo rzeczywistość jest taka, że to staruszkowie rządzą. Ludzie chcieliby młodszych, ale chyba nie bardzo wiedzą, jak to zrobić – mówi.
Czy Polska byłaby gotowa na młodego premiera?
Elon Musk zasugerował w 2021 roku, że osoby powyżej 70 lat powinny mieć zakaz kandydowania na urząd polityczny. Stwierdził też, że większość ludzi nie zmienia zdania i "jeśli nie umrą, będziemy tkwić w starych ideach, a społeczeństwo nie będzie się rozwijać".
Trzeba jednak przyznać, że lista ogólnoświatowych polityków, którzy w szczególnie bardzo młodym wieku stanęli na czele rządów, nie jest bardzo długa. Na ogół zaczyna się po 40.
Na czele historycznych rekordów zawsze wymieniany jest William Pitt Młodszy, premier Wielkiej Brytanii z przełomu XVIII/XIX wieku, który objął tę funkcję, gdy miał 24 lata.
W zagranicznych zestawieniach najmłodszych premierów wymiany jest również Waldemar Pawlak, choć za pierwszym razem piastował to stanowisko bardzo krótko i nie zdołał utworzyć rządu.
Ale czy Polska byłaby dziś gotowa na taką premier jak Sanna Marin? Albo premiera w wieku 35 lat jak Ołeksij Honczaruk przed wojną w Ukrainie?
– Według mnie – bez szans. Żyjemy jeszcze w kulturze autorytetu. Nie jest to co prawda azjatycka kultura autorytetu idącego z wiekiem, że każdy starszy jest mądrzejszy od tego, kto jest młodszy. My takiego szacunku dla wieku nie mamy. Ale myślę, że u nas musiałaby zajść wyjątkowa okoliczność, żeby tak się stało – uważa prof. Szklarski.
Jaka?
– Być może, na przykład, prezes Kaczyński może wskazać kogoś młodego i powiedzieć: "Trzeba odświeżyć krew". To jest możliwe, gdyby mieli mieć np. samodzielną większość w Sejmie. Bo i tak wiadomo, że on rządzi, a nie premier. W takiej sytuacji młody premier mógłby być sygnałem: "my w PiS nie jesteśmy partią staruszek, moherowych beretów i wsi, tylko proszę bardzo, mamy trzydziestoparoletniego przedsiębiorcę, którego ja wskazuję na premiera". Wyobrażam to sobie – odpowiada żartem.
– Społeczeństwo kupi to. Zdziwi się, ale będzie to odpowiednio sprzedane. TVP zaraz powie, że to geniusz prezesa. Zresztą prezes w swoich wystąpieniach mówił coś o zmianie pokoleń. Ale nie sądzę, że ma w zanadrzu jakąś młodą postać, która miałaby zostać premierem – uważa politolog.
Młode autorytety? "Jedynym wyjątkiem Trzaskowski"
To jednak inna droga. Poza tym wiadomo – społeczeństwo może mieć swoje preferencje, ale i tak to nie ono wybiera premiera. Dodatkowo w innych krajach na ogół jest tak, że to lider zwycięskiej partii zostaje premierem. A nas od ośmiu lat tak nie jest.
– Normalna droga jest taka, że trzeba wcześniej terminować w polityce i sobie na to stanowisko zapracować. W kulturach europejskich to jest najwyższe stanowisko, do tego dochodzi się latami pracy. Nie dostaje się go za nic. Oczywiście kandydatów nie wysuwają u nas wyborcy, tylko elity partyjne. Premiera wybiera parlament, nie ludzie bezpośrednio. Ale żeby dojść do tego stanowiska, trzeba mieć doświadczenie, trzeba na to zapracować, mieć zaufanie elity partyjnej, a także zadowolić różne frakcje – wymienia prof. Szklarski.
Na przykład Jüri Ratas, były już premier Estonii, miał 38 lat, gdy został szefem rządu. Wcześniej, w wieku 27 lat został burmistrzem Tallina, a potem był posłem, wiceprzewodniczącym parlamentu i szefem partii.
Tu rodzi się pytanie o młode autorytety w Polsce. Po każdych wyborach do Sejmu trafiają posłowie i posłanki poniżej 30. W mediach pojawiają się listy tych najmłodszych. Niektórzy od wielu kadencji są w Sejmie. Na scenie politycznej pojawiają się nowe twarze.
– Nie mamy takich młodych autorytetów. Jedynym wyjątkiem jest Rafał Trzaskowski, aczkolwiek on tylko młodzieńczo wygląda, bo też już skończył 50 lat – mówi prof. Wojciszke.
– Młodych autorytetów w Polsce nie ma, bo nie bardzo mają szansę zaistnieć. Muszą mieć swój czas, bo starsi ich nie dopuszczają. Chyba że ktoś od młodych lat na to zapracuje. Rafał Trzaskowski już na to zapracował. Jest młody, wygląda młodo, ale on również ma już 50 lat – zauważa prof. Szklarski.
Na pewno jednak jest w wieku, który zyskał największe poparcie naszych respondentów.
