– PiS może rzucić bombę w rodzaju słynnego "dziadka z Wehrmachtu" tuż przed ciszą wyborczą, żeby Donald Tusk i KO nie mieli czasu na odniesienie się do niej – ostrzega dr hab. Monika Kaczmarek-Śliwińska. Ekspertka od budowy wizerunku tłumaczy, co chce ugrać partia Kaczyńskiego.
Reklama.
Reklama.
Plan PiS na końcówkę kampanii
Do wyborów parlamentarnych pozostało 8 dni, a kampania Prawa i Sprawiedliwości uparcie skupiona jest wokół osoby Donalda Tuska. Były premier jawi się w przekazie PiS jako źródło wszystkich nieszczęść, któremu do władzy nie wolno powrócić – nie ma natomiast praktycznie żadnego pozytywnego przekazu.
PiS doskonale wie, co robi – ostrzega w rozmowie z Onetem dr hab. Monika Kaczmarek-Śliwińska, ekspertka z UW ds. budowy wizerunku. Z pomocą TVP partia rządząca uparcie buduje bowiem w głowach ludzi negatywne skojarzenia z Tuskiem i Koalicją Obywatelską.
– W teoriach wizerunkowych jest takie pojęcie: efekt diabelski. Polega na tym, że jeśli mamy obiekt, który zostanie zakwalifikowany przez część opinii publicznej jako negatywny, a o to chodzi sztabowi PiS-u, to jest duża szansa, że nastąpi przeniesienie tego wizerunku na ogół stowarzyszenia, którego reprezentantem jest Tusk, czyli na Koalicję Obywatelską – tłumaczy.
Ekspertka podkreśla, że PiS-owi chodzi o dwie rzeczy: przekonanie swojego twardego elektoratu do stawienia się przy urnach wyborczych 15 października oraz zniechęcenie do opozycji wyborców niezdecydowanych.
– Obawiam się, że w ostatnim momencie może pojawić się coś, co nas zadziwi i będzie oddziaływać na te 12-15 proc. osób, które są niezdecydowane. Mieliśmy kiedyś w wykonaniu Jacka Kurskiego, "dziadka z Wehrmachtu", taka informacja, wpada jak bomba, burzy nasze wewnętrzne poczucie świadomości, że dokonujemy dobrego wyboru, zaczynamy się zastanawiać, a nie ma czasu na wytłumaczenie, bo za chwilę cisza wyborcza – dodaje dr hab. Kaczmarek-Śliwińska.
Diaboliczny plan PiS na finisz kampanii
Słowa ekspertki pokrywają się z tym, co tydzień wcześniej dziennikarze Wirtualnej Polski usłyszeli od polityka PiS. Stwierdził on wprost, że partia nie zamierza przyciągać do siebie wyborców, którzy nie opowiedzieli się jeszcze za żadną ze stron. Jest wręcz przeciwnie. Sztab Prawa i Sprawiedliwości chce wręcz zohydzić tej grupie politykę do tego stopnia, by wcale nie poszli na wybory.
– Taki stan rzeczy - demobilizacja wyborców drugiej strony, gra na niską frekwencję w metropoliach i proplatformerskich okręgach, maksymalne rozgrzanie naszych wyborców, może dać nam większość w Sejmie – powiedział w rozmowie z WP jeden z ludzi PiS. Według niego taki mechanizm "mobilizuje jeszcze bardziej prowincje, a zniechęca warszawkę".
Ponadto rozmówca WP wspomniał czas przedwakacyjny, gdy Zjednoczona Prawica konstruowała sztab wyborczy. To wtedy miała zostać podjęta decyzja, że po zwycięstwo 15 października i trzecią kadencję władza chce dotrzeć na sianiu nienawiści do lidera KO.
– Wtedy podjęto decyzję, że od września ruszamy z kampanią totalną. Wszystkie siły na Tuska, koniec z subtelnościami i pluciem na PiS bez reakcji. Ta kampania nie jest na programy. Przecież nikt o nich dzisiaj nie mówi.
Rozmówca Wirtualnej Polski stwierdził również, że celem PiS-u jest zepchnięcie Trzeciej Drogi "pod wodę" (czyli pod 8-procentowy próg wyborczy), ponieważ przyniesie im to dodatkowe 20 mandatów poselskich.