Czasami jest tak, że szukamy auta, które będzie do bólu praktyczne. Fantazja schodzi na dalszy plan, bo chcemy mieć coś uniwersalnego i rodzinnego. Na rynku jest z czego wybierać, a my sprawdziliśmy jedną z propozycji. Jak jeździ Skoda Karoq z dieslem pod maską? To nie był najbardziej efektowny test, ale nie o to w tym chodziło. Ten czeski SUV dał mi jedną ważną lekcję.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nie lubię szufladkować samochodów, ale Skoda od lat ma już raczej przyklejoną pewną łatkę. Kiedy widzę Karoqa czy Kodiaqa, od razu kojarzy mi się z autem dla rodziny. Octavia w kombi to też taki synonim praktyczności z większą przestrzenią. Czesi wiedzą, jak skusić nas czymś, co po prostu sprawdzi się do jazdy na co dzień.
To może zabrzmieć złośliwie wobec naszych sąsiadów, ale pod koniec 2023 roku Karoq w dieslu jest już jednym z większych nudziarzy w ich ofercie.
Raz, że diesel powoli staje się rynkowym eksponatem. Dwa, przyszłość to elektromobilność – czy nam się to podoba, czy nie. I wreszcie trzy – Skoda naprawdę umie robić auta na prąd. Szalony Enyaq w wersji RS już jakiś czas temu prawie połamał mi plecy. Karoq w tym zestawieniu wypada jak przewidywalne, spokojne auto dla grzecznego tatusia. I wiecie co? Bardzo dobrze!
Skoda Karoq nie musi przyciągać wzroku. Co nie znaczy, że trzeba od niej odwracać głowę. Jest... poprawna, do takiej stylistyki Czesi przyzwyczaili nas przez lata. Nie muszą na siłę poprawiać wyglądu, bo on broni się, mimo upływu czasu. Delikatny lifting załatwia kwestię nadążania za trendami w tej klasie.
Karoq może jest trochę zbyt kanciasty. I pewnie w modnej wersji coupe byłby bardziej pociągający. Tyle że wtedy zniknęłoby sporo przestrzeni w środku. A to już na duży minus, biorąc pod uwagę, dla jakich klientów powstaje ten SUV.
Dlatego nie czepiałbym się kształtów przypominających pudełko. Kiedy wsiadłem do środka, od razu doceniłem ilość miejsca z przodu i z tyłu. Właśnie na to od razu zwróciłbym uwagę, gdybym na poważnie szukał auta np. dla rodziny 2 plus 2.
Jedna kłopotliwa rzecz to jasna tapicerka, która znalazła się w moim testowym aucie. Nie wyglądało to źle, ale wolę nie myśleć, w co zamieniłaby się po roku użytkowania tego samochodu z małymi dziećmi. Może przesadzam, ale jeśli ma być przesadnie praktycznie, to raczej z ciemnym wykończeniem.
Czy jest wygodnie? Bardzo, z nastawieniem na długie trasy. Fotele okazały się dobrze wyprofilowane, a to nie jest takie oczywiste w pojazdach innych koncernów.
Bagażnik to też rodzinny atut Karoqa. Mamy 521 litrów i można z tego swobodnie korzystać. Kufer jest głęboki, bez dziwnych wcięć i zagięć. To ważne, jeśli chcemy zmieścić jak najwięcej walizek albo wózek dla dziecka.
Z perspektywy kierowcy poczułem się znajomo. Jeśli mieliście okazję pojeździć nowszymi modelami Skody, nic nie powinno wywołać zaskoczenia. Wirtualny kokpit, multimedialny system układ przycisków – to wszystko już znamy. Skoda wiernie trzyma się zasady, by nie rezygnować całkowicie z "guzików" na rzecz dotykowych ekranów.
Obsługa podstawowych funkcji nie sprawiała problemów i to chyba najbardziej trafne podsumowanie. Mój iPhone łączył się z autem bezprzewodowo poprzez CarPlay i co ważne: to działało. W innych autach (w Skodach nigdy nie miałem tego problemu) połączenie potrafi być zrywane bez powodu nawet "na kablu".
Kluczowy w tym teście był dla mnie napęd Karoqa. Nastawiłem się na długodystansowe próby, więc diesel był strzałem w dziesiątkę. Benzyna też jest w ofercie, ogólnie w broszurce Skody znajdziecie siedem opcji dla tego modelu.
Mój Karoq miał pod maską jednostkę 2.0 TDI o mocy 115 KM. Ten układ współpracował z 7-stopniową automatyczną skrzynią DSG. Auto w takim zestawieniu jest dość głośne, ale klekot diesla wciąż ma swój urok.
Nie jest porywająco, jeśli chodzi o osiągi. 11 sekund do 100 km/h to jeden z najsłabszych wyników z palety Karoqa. Nieco wolniejszy jest tylko egzemplarz z silnikiem 1.0 TSI o mocy 110 KM. Szału nie ma, ale też nikt nie nastawiał się na wielkie emocje.
Bardziej oczekiwałem oszczędności w spalaniu, bo przecież z tym kojarzy mi się diesel. Pokażę wam, jak to realnie wyszło.
Na zdjęciu jest pomiar z odcinka około 200 km. Trasa częściowo w zakorkowanym mieście, potem długi fragment ekspresówki i kawałek drogi krajowej. Przepisowa, ale dynamiczna jazda skutkowała wynikiem 5,6 l/100 km. I jestem pewien, że dałoby się jeszcze to poprawić.
Ogólnie można przyjąć, że w codziennej jeździe zużycie będzie się wahać w przedziale 5-6 litrów. Wszystko w zależności od stylu jazdy, ale trudno tu znaleźć powody do narzekania. To ta jedna rzecz, której po prostu nie sposób nie docenić, jeśli planuje się dłuższe trasy.
Zbiornik paliwa w Karoqu ma 50 l. To oznacza, że zatankowany do pełna pozwoli przejechać nawet 800 km. Wynik godny "dieselka", choć w moim prywatnym rankingu Skoda nie będzie liderem. Niedawno Oplem Astrą w dieslu wykręciłem prawie... 1300 km. Wtedy pisaliście do mnie, że za spalinowymi silnikami za chwilę wszyscy zatęsknimy. I trudno się z tym nie zgodzić – takie testy dają do myślenia.
Czytaj także:
Karoq jest dość uniwersalnym autem nawet bez napędu 4x4, chociaż taki też znajdziecie w ofercie. Nikt nie będzie oczekiwał od niego hardkorowych możliwości w terenie, ale nieco większy prześwit pozwoli spokojniej zjechać na nieutwardzone drogi. To taki komfort w głowie na nieprzewidziane sytuacje.
Pod znakiem zapytania stało tylko wyciszenie samochodu. Już przy prędkości około 100 km/h w środku było trochę za dużo szumu. Jeździłem przy bezwietrznej pogodzie, więc nic nie potęgowało tego uczucia. Trzeba też zwrócić uwagę na kształty Skody. To raczej nie jest projekt z nastawieniem na aerodynamikę, więc redukcja hałasu nie była głównym celem w tym projekcie.
Ile kosztuje Skoda Karoq? Najtańsza i wspomniana wyżej najwolniejsza wersja to wydatek dokładnie 117 250 zł. W droższym pakiecie "Style" – 123 600 zł.
Nasz testowy diesel kosztuje 146 900 zł, ale może być tańszy o około 8 tys. zł z manualną skrzynią biegów. W pakiecie "Style" mamy dodatkowo np. reflektory Full LED Matrix, podgrzewane przednie fotele czy kamerę cofania. Jeśli takie dodatki was nie interesują, być może wystarczy wam propozycja "Ambition" za 140 300 zł.
Najdroższy wyceniony Karoq to opcja z dieslem o mocy 150 KM i napędem na cztery koła. W bogatej konfiguracji "Sportline" kosztuje 177 200 zł.
Gdybym miał wybierać Karoqa w dieslu, zostałbym przy testowej propozycji. Różnica w cenie jest zbyt duża, żeby spontanicznie zdecydować się na mocniejszy silnik. Wiadomo, fajnie mieć więcej koni mechanicznych, ale patrząc przyziemnie, koszty są tu decydujące. Tym bardziej, jeśli mówimy o aucie z półki "rodzinnych".
Przez tydzień zdążyłem docenić Karoqa za prowadzenie, ekonomię i praktyczność. Wyobrażam sobie, że to być może idealne auto na wakacyjny wyjazd nad polskie morze czy w góry z całą rodziną. A z dieslem pod maską przyjemnie byłoby i dalej, choćby do Chorwacji.
Patrząc szerzej, Karoqa można zestawić np. z Renault Kadjar, ale mój dylemat przy wyborze najbardziej podsyciłby chyba tylko Nissan Qashqai. Zdecydowałyby detale i rzecz jasna ostateczna cena, ale czeska propozycja tym razem wydaje mi się bardziej kusząca.
Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku oraz Instagramie.