Co najmniej 260 osób zginęło w ataku bojowników Hamasu na festiwal muzyczny niedaleko granicy ze Strefą Gazy. Ocaleni z masakry opowiedzieli o szokujących wydarzeniach. – To było cztery, pięć godzin jak z horroru – mówi jeden z nich.
Reklama.
Reklama.
W sobotę nad ranem Hamas przeprowadził niespodziewany atak na Izrael. Nad południem kraju zawyły syreny alarmowe, ostrzegające przed nadciągającym atakiem rakietowym znad Strefy Gazy. Do kraju przedostali się również terroryści.
– Bojownicy Hamasu przedostali się do Izraela ze Strefy Gazy drogą lądową, morską i powietrzną przy użyciu paralotni – powiedział mediom rzecznik Izraelskich Sił Obronnych (IDF) podpułkownik Richard Hecht.
Jednym z pierwszych miejsc zaatakowanych przez bojowników Hamasu był festiwal muzyczny Supernova, odbywający się na pustyni w okolicach kibucu Reim, niedaleko granicy ze Strefą Gazy.
W ataku bojówek Hamasu na imprezę zginęło co najmniej 260 osób, a wielu uczestników festiwalu zostało wziętych do niewoli.
Świadkowie o ataku na festiwal w Izraelu
Jedną z osób, które bawiły się na festiwalu była kobieta o imieniu Ortel. Jak powiedziała izraelskiej stacji Channel 12, jednym z pierwszych sygnałów, że coś jest nie tak, były syreny ostrzegające przed atakiem rakietowym. Chwilę później rozległy się strzały.
– Wyłączyli prąd i nagle, nie wiadomo skąd, (bojownicy) wdarli się do środka, otwierając ogień we wszystkich kierunkach – opowiada. – Pięćdziesięciu terrorystów ubranych w wojskowe mundury przyjechało furgonetkami – dodaje. Z nagrań opublikowanych przez uczestników imprezy wynika, że część bojowników Hamasu dostała się na jej teren przy użyciu paralotni.
Kobieta próbowała wraz z innymi uczestnikami odjechać samochodami, ale one również zostały zaatakowane przez terrorystów. Ludzie zaczęli porzucać samochodu i uciekać na piechotę. Rozmówczyni izraelskiej stacji ukryła się wraz z innymi w pobliskich krzakach.
Inna uczestniczka festiwalu, Esther Borochov, powiedziała agencji Reutera, że próbowała uciekać samochodem, jednak trafiły go kule terrorystów. W tym momencie przejeżdżający obok młody mężczyzna zatrzymał swoje auto i kazał jej do niego wsiąść. Po chwili jednak sam został postrzelony. Kobieta udawała martwą aż do momentu przybycia izraelskiego wojska.
BBC udało się z kolei porozmawiać z kobietą o imieniu Gili Yoskovich, która ukryła się w sadzie pomelo. – Chodzili od drzewa do drzewa i strzelali. Widziałam, jak dookoła umierali ludzie. Byłam bardzo spokojna. Nie płakałam, nic nie zrobiłam – opowiada. Jak dodaje, po trzech godzinach na miejsce przybyli izraelscy żołnierze i dopiero wtedy zdecydowała się opuścić ukrycie.