Po tym, jak Biedronka wypuściła reklamy z Danielem Olbrychskim w roli głównej, w internecie zawrzało. "Sprzedał się!" – padły mocne oskarżenia ze strony internautów. Ale czy to prawda? Czy jeden występ w reklamie dyskontu przekreśla wszystkie aktorskie dokonania – rozmawiamy z Karoliną Gadzimską, ekspertką w dziedzinie luksusowych marek.
Daniel Olbrychski wystąpił w reklamie Biedronki. Internet zawrzał z oburzenia. Dlaczego? Karolina Gadzimska: Przede wszystkim jest to aktor, który zapracował na szacunek widzów swoimi rolami, postawą i tym, że wcześniej nie sprzedawał swojego wizerunku markom. Dla ludzi to szokujące, że jednak to zrobił. W dodatku ciężko powiedzieć, dlaczego.
To ekstremalny przypadek, który nadszarpnął wizerunek aktora i zaufanie, które wzbudza. Naruszył w jakiś sposób jego wiarygodność. Dla wielu osób, które zobaczyły reklamy z jego udziałem, był to pewnego rodzaju zawód. Myślę, że to desperacki ruch.
Wcześniej zagrał już w "Klanie". Wtedy też spotkał się ze zdziwieniem. Pojawia się pytanie o sytuację finansową całego rynku. Człowiek musi przecież jakoś zarabiać. Ale kiedy pieniądze stają się ważniejsze niż wizerunek, można też wiele stracić.
Występ w reklamie Biedronki zamyka jakieś drzwi?
Z pewnością. Tak potężny wizerunkowo aktor zamyka sobie drogę do współpracy z markami luksusowymi. Ktoś, kto raz występuje w reklamie Biedronki, nie może liczyć, że kiedyś Gucci zaprosi go do siebie. Przynajmniej za granicą nie miałby szans.
W Polsce rynek kieruje się trochę innymi prawami. Jeśli firma wypuści badania, że kampania z Olbrychskim zwiększyła sprzedaż, inne marki mogą się pokusić o zaangażowanie go. Chociaż z pewnością nikt poważny.
Rolę gra tutaj kwestia wyłączności. Marki starają się o to, by ich twarze nie pokazywały się w innych kampaniach. Dla mnie na przykład to jest bardzo ważny punkt podczas rozpatrywania kandydatów. Historia nazwiska jest kluczowa. Olbrychskiego nigdy bym już nie zaangażowała.
Gdzie jest granica reklamowego obciachu? Agnieszka Radwańska na przykład promuje kuchenki.
Granicą jest wynagrodzenie. Nawet Ania Przybylska, która raczej stara się dbać o wizerunek, promuje tanią markę obuwniczą. Można to tłumaczyć tylko tym, że kwota kontraktu była na tyle lukratywna, że przeważyła.
Aktorzy są trudni w negocjacjach?
Jest grupa takich osób, które przyjmą wszystko i nie zależy im na sposobie, w jaki są postrzegane. Ale większość dba o swoje nazwisko.
Osoby planujące kampanie nie wybaczają. A widzowie?
Jeśli aktor jest dobry, to kiedy go oglądamy w teatrze czy filmie, zapominamy o tym, że grał w kampanii dyskontu. Raczej nie zwracają na to uwagi także reżyserzy. Myślę, że kampania promocyjna nie zamknie Olbrychskiemu drogi do kolejnych produkcji.
Nazwisko powinno być marką luksusową?
Jak najbardziej. Nazwisko jest marką samą w sobie i trzeba o nią dbać. Tak jak ma się strategię dla marki, tak powinna być strategia
Jak buduje się jej strategię?
Najważniejszy jest szacunek do samego siebie. Trzeba być selektywnym, nie pojawiać się wszędzie. Wartość rośnie wraz z ekskluzywnością. Kiedy pojawiamy się wszędzie, nasza wiarygodność jest znikoma.
Produkt musi pasować do osoby. Jeśli ktoś opowiada o produkcie, do którego nie jest przekonany, nie jest dobrym ruchem.