Lotniskowiec na Tamizie, odrzutowce i śmigłowce na niebie, a 13,5 tys. żołnierzy na ulicach i stadionach. Londyn broni się przed inwazją? Nic z tych rzeczy. Tak będzie wyglądała ochrona tegorocznych igrzysk olimpijskich. Szczelna, ale bardzo, bardzo kosztowna.
Lista dodatkowych środków bezpieczeństwa jest długa. Setki nowych kamer i skanerów, bezzałogowe samoloty szybujące nad miastem, dziesiątki tysięcy zawodowych
ochroniarzy i wyrzutnie rakiet ziemia-powietrze postawione w pełnej gotowości. Podczas 17 dni igrzysk w Londynie będzie służyć więcej brytyjskich żołnierzy niż w Afganistanie, a już dziś 500 pracowników kontrwywiadu MI5 zajmuje się tylko i wyłącznie analizowaniem każdego skrawka informacji o potencjalnych zagrożeniach.
Nie ma wątpliwości – sportowcy, dziennikarze, kibice i około 120 światowych przywódców będzie mogło być czuć się w trakcie olimpiady spokojnie. Londyn doświadczył już zamachów terrorystycznych i zrobi wszystko, by to się nie powtórzyło. Mobilizacja sił na igrzyska będzie największą, jaką Wielka Brytania przeprowadzała od czasów wojny z Hitlerem. Bezpieczeństwo ma jednak swoją cenę. I to zaczyna być problemem.
Przykra niespodzianka
Gdy siedem lat temu Londyn wygrał olimpijski plebiscyt, szacunkowe koszty imprezy – ok. 2,4 mld £ – wydawały się do przełknięcia. Niestety, szybko okazało się, że miasto wcale nie jest tak dobrze przygotowane, by przyjąć miliony fanów obserwujących sportowe zmagania na 36 obiektach. Ilość wydatków rosła. W końcu władze ogłosiły, że olimpijski budżet wyniesie ponad dziewięć miliardów. Miesiąc temu parlamentarny komitet obliczył jednak, że ostateczny koszt przekroczy 11 mld £ – znacznie więcej, niż wyłożą prywatni sponsorzy (m.in. Visa i McDonald's).
Dla kraju, który mocno odczuł skutki kryzysu i jest zmuszony do zaciskania pasa, to spore obciążenie. Według socjologicznego badania „Guardiana” i London School of Economics gniew związany z horrendalnymi kosztami olimpiady był jednym z głównych motorów zeszłorocznych zamieszek.
Lwią część wydatków pochłoną środki bezpieczeństwa. Tylko w zeszłym roku przewidziana na nie w budżecie kwota wzrosła dwukrotnie, do 553 mln £. I bardzo prawdopodobne, że to nie koniec.
Strach ma wielkie oczy
Na początku organizatorzy igrzysk założyli, że do zapewnienia bezpieczeństwa, oprócz standardowych sił policyjnych, wystarczy 10 tysięcy zawodowych ochroniarzy. Trzy
miesiące temu przyznali, że będą musieli zatrudnić ich ponad dwa razy więcej. Zapłacą za to 284 mln £ - o 200 mln więcej niż planowali, bo przy renegocjacji kontraktu z G4S byli na straconej pozycji. „Pierwsze obliczenia były wyssane z powietrza”, podsumowuje parlamentarny raport.
Londyn faktycznie mógłby znaleźć się na celowniku terrorystów – zarówno tych z zagranicy, jak i tych wychowanych w brytyjskich miastach, którzy ulegli radykalizacji. Ale to nie jedyna przyczyna tak wielkich inwestycji w ochronę kibiców. Od czasu, gdy islamiści użyli pasażerskich samolotów do zniszczenia wież WTC, organizatorzy głównych imprez masowych starają się przewidzieć nawet najbardziej nieprawdopodobny scenariusz. Firmy, które świadczą usługi z zakresu bezpieczeństwa, zarabiają na tym strachu fortuny. Wspomniane już G4S zatrudnia 630 tysięcy osób i jest drugim największym prywatnym pracodawcą świata. Tak potężne koncerny potrafią więc przekonywać decydentów, że każde zagrożenie jest więcej niż realne.