50 tys. zł – to kwota, jaką ma otrzymać osoba, która wskaże, gdzie jest poszukiwany od piątku Grzegorz Borys. Jak informowaliśmy w naTemat, swój udział w akcji ogłosił Krzysztof Rutkowski i to właśnie on obiecuje nagrodę za ustalenie miejsca pobytu "żywego lub martwego" podejrzanego o zabójstwo 6-latka z Gdyni.
Jak poinformował, podejmuje działania "w związku z brakiem efektywnego działania ze strony policji i innych służb biorących udział w poszukiwaniach". Doświadczeni policjanci i śledczy ostrzegają jednak przed niebezpieczeństwem.
Ogłoszoną przez Rutkowskiego nagrodę za wskazanie Grzegorza Borysa skomentował Marek Siewert, były analityk Komendy Głównej Policji, który wiele lat przepracował w wydziale zabójstw. To on w 2012 roku przygotował analizę ws. zaginięcia Iwony Wieczorek.
– Działania Krzysztofa Rutkowskiego mogą przynieść więcej szkody niż pożytku – ostrzega w rozmowie z "Faktem" Marek Siewert. – Pan Rutkowski swoimi działaniami mógł zdeterminować osoby, które niekoniecznie powinny się znaleźć w miejscach penetracji jednostek policyjnych – dodał.
Doświadczony analityk kryminalny zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt.
– Aura jest, jaka jest, ludzie są ubrani na ciemno, mają założone kaptury i w przypadku jakichś nieporozumień, bo ludzie różnie mogą reagować, mogą się przestraszyć, zacząć uciekać, a policjant może zareagować różnie, może oddać strzał ostrzegawczy, a następnie może oddać strzał w kierunku uciekającej osoby, uznając, że to może być poszukiwany – podkreślił.
Zdaniem Siewerta akcja detektywa Rutkowskiego prowokuje także "niektórych ludzi, którzy mając nadzieję, że uda im się trafić na trop poszukiwanego, szczególnie niebezpiecznego przestępcy i przy okazji zarobić, mogą być uznani przez policjantów za ewentualnego przestępcę".
W podobnym tonie wypowiadają się pomorscy policjanci. "Policjanci skupiają się na sektorze między Witominem a Karwinami. Nadal apelujemy o niewchodzenie do lasu" – przekazali funkcjonariusze w komunikacie.
Chodzi przede wszystkim o to, by nie zacierać śladów, nie przeszkadzać funkcjonariuszom, ale też nie narażać swojego bezpieczeństwa.
W naTemat.pl informowaliśmy, że poszukiwania Grzegorza Borysa prowadzone są na szeroką skalę, a udział w nich bierze nie tylko policja, ale też Żandarmeria Wojskowa i strażacy. W sumie ok. 1000 osób.
Służby przeczesują lasy, ale z opinii jednego z byłych wojskowych wynika, że mężczyzna może być już nawet poza granicami Polski. Ciało 6-letniego Olka odkryła w mieszkaniu matka w ubiegły piątek rano. Niedługo potem rozpoczęła się obława za 44-letnim żołnierzem.
– Może być już na innym kontynencie. A może dwa kilometry od miejsca zamieszkania – mówi naTemat.pl były wojskowy, który sześć lat temu służył z Grzegorzem Borysem w 33. dywizjonie rakietowym Obrony Powietrznej.