Joanna Racewicz, kiedyś związana z Telewizją Polską, w ostatnim czasie nie miała dobrego zdania na temat treści tam przedstawianych. Dziennikarka po wyborach zabrała głos. Nie kryje zadowolenia z wysokiej frekwencji. Liczy też na spore zmiany w TVP.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Joanna Racewicz ma bardzo bogate doświadczenie, jeśli chodzi o pracę w mediach. Prezenterka miała okazję działać u publicznego nadawcy, później związała się ze stacją TVN. Aktualnie można oglądać ją na antenie Polsat News.
Dziennikarka przed wyborami była jedną z tych osób, które zachęcały do głosowania. Przede wszystkim prosiła, aby swój głos oddały wszystkie kobiety.
W najnowszym wywiadzie dla serwisu jastrząbpost.pl wyznała, że jest pod wrażeniem zaangażowania obywateli.
– Jestem bardzo dumna z frekwencji, jestem bardzo dumna, że Polacy poczuli, że to rzeczywiście najważniejsze wybory po 1989 r. i że tak tłumnie poszliśmy do urn – zaczęła.
– Jestem przeszczęśliwa, że nie sprawdziły się statystyki i sondaże mówiące o tym, że kobiety nie chcą pójść do wyborów i nie wierzą w moc swoich głosów, że te wszystkie profrekwencyjne akcje spełniły swoją rolę. Siedemdziesiąt parę procent to naprawdę wspaniały wynik, ale zawsze może być więcej – dodała.
Racewicz ma nadzieję na zmiany w TVP
W dalszej części rozmowy Racewicz wspomniała o TVP. Jakich zmian oczekuje po wyborach?
– Mam nadzieję, że dużych zmian. I mam nadzieję, że powrotu do tego, co było standardem i co było normą i dobrym zwyczajem oraz takim "ABC" dziennikarstwa, czyli obiektywizmu – podkreśliła.
– Ja wiem, że ciężko go osiągnąć, to jest jedna z tych idei fix, która coraz bardziej się oddala, ale można się do niej zbliżyć – wspomniała. Nadal jednak o obecnej telewizji publicznej ma złe zdanie.
– To, co przez ostatnich osiem lat było prezentowane przez serwisy informacyjne w TVP, z telewizją nie miało nic wspólnego – podsumowała.
Przypomnijmy, że jeszcze niedawno Racewicz odpowiadała na pytanie, czy przyjęłaby propozycję ponownej współpracy od publicznego nadawcy gdyby taka się pojawiła. Słowa byłej prezenterki "Panoramy" nie pozostawiły żadnych wątpliwości.
Przypomnijmy, że dziennikarka na początku swojej kariery współpracowała z lokalnymi mediami w Zamościu. Wówczas pisała artykuły do "Kroniki Tygodnia" oraz przygotowywała reportaże dla zamojskiego oddziału RMF FM. Kiedy zdecydowała się przeprowadzić do Warszawy, jako debiutująca dziennikarka odbyła staż w "Teleexpressie".
W latach 1999-2006 pracowała na stanowisku reportera i prezentera w "Panoramie". Po siedmiu latach w październiku 2006 roku Racewicz zdecydowała się odejść z Telewizji Polskiej do TVN-u. Tam przez trzy lata prowadziła w "Dzień Dobry TVN" cykl "Dom otwarty" czy prowadziła program "Sekrety Mądrej Niani" w TVN Style wspólnie z Aleksandrą Wielgus. Po śmierci męża zawiesiła swoją karierę w mediach. Potem ponownie na kilka lat wróciła do TVP, by w 2018 roku objąć stanowisko w Polsat News.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Ja jestem związana z telewizją Polsat. W tej chwili w Telewizji Polskiej moje miejsce jest absolutnie wykluczone. Nawet nie biorę tego kompletnie pod uwagę, choć mam wielki sentyment do tego miejsca. Na pewno nie pod tą banderą i pod tą komendanturą, jaka jest teraz. To jest miejsce, w którym uczyłam się zawodu. To jest miejsce, w którym spotkałam swoich mistrzów. Znakomitą Joannę Luboń, świetnego profesora Młynarczyka, Tomka Lisa, w dawnym "Teleexpressie", w którym zaczynałam, Maćka Orłosia, Hanię, wtedy Smoktunowicz, to byli moi koledzy, na których patrzyłam, będąc młodą dziennikarką, z wielkim podziwem i spijając nektar z ich ust. Mam jak najlepsze wspomnienia do momentu, kiedy nie pojawili tam się nowi, nowa ekipa, oszczędzę już sobie bardziej dosadnych określeń, i przejęła stery, zamieniając to miejsce nie w świątynię newsa, ale w pewnego rodzaju d*pę.