"Pan Jakub Rzeźniczak został pozbawiony władzy rodzicielskiej, ale był to zgodny wniosek stron" – przekazała w czwartek (26 października) na łamach "Faktu" prawniczka reprezentująca mamę 6-letniej Inez. Teraz sama Ewelina Taraszkiewicz zdecydowała się odnieść do wyroku, który zapadł w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa.
Reklama.
Reklama.
Rzeźniczakowi odebrano prawa rodzicielskie. Matka Inez komentuje wyrok
Prawniczka ujawniła, że "był to zgodny wniosek stron". Zawodnik Kotwicy Kołobrzeg nie wyraził sprzeciwu.
"Ten spór sądowy trwał od 2020 roku. W tej sprawie były różne deklaracje ze strony pana Jakuba. Pan Jakub też o tym powiedział w wywiadzie dla Żurnalisty. Tak naprawdę te kontakty nie odbywały się i tej relacji zacieśnionej nie było, więc wydaje się, że to jest tylko konsekwencja tego stanu faktycznego" – powiedziała na łamach "Faktu" mec. Monika Pochopień-Mikołajczyk.
"Pan Jakub jako pierwszy złożył taki wniosek, że on cofa wniosek o uregulowanie kontaktów. Pani Ewelina wyraziła na to zgodę" – zaznaczyła prawniczka, która reprezentuje mamę dziewczynki, która jest owocem pozamałżeńskiego romansu.
Według słów adwokatki, Ewelina Taraszkiewicz nie zamierza zabraniać Jakubowi widywania się z Inez. Jednak prawniczka wyraża obawy, czy piłkarz nadal będzie zainteresowany organizacją tych spotkań.
"Natomiast przez dwa ostatnie lata tego kontaktu nie było. Z wywiadu dla Żurnalisty wynika, że pan Rzeźniczak chyba nie bardzo chce go mieć, bo on się zasłania tym, że nie chce dziecku robić mętliku w głowie" – zaznaczyła.
Co o wyroku ma do powiedzenia zaś sama Taraszkiewicz? W rozmowie z tym samym tabloidem stwierdziła: "Patrząc na jego postawę w sądzie, sędzia nie miała żadnych wątpliwości, co powinno się zrobić".
Kobieta nie ukrywa, że jest usatysfakcjonowana z takiego obrotu sprawy. "Jestem zadowolona z powodów praktycznych. Wszystkie decyzje dotyczące Inez, na przykład przedszkola, wymagały zgody drugiego rodzica. On jednak mieszka bardzo daleko i gdyby cokolwiek się stało i byłaby potrzebna szybka zgoda, byłby problem, nawet gdybyśmy nie byli pokłóceni, a co dopiero gdy nasze stosunki nie są najlepsze" – tłumaczyła.
"Natomiast zdarzały się już sytuacje złośliwe, także utrudniające nam życie, gdy na przykład nie można było się do niego dodzwonić. Uważam, że jest to prawidłowa decyzja i że nie mogło być inaczej" – dodała.
Taraszkiewicz w rozmowie z "Faktem" poruszyła także inne kwestie dotyczące piłkarza. Zaznaczyła, że w przyszłości jeszcze spotkają się w sądzie. – Cieszę się, że przynajmniej to postępowanie już się skończyło, natomiast w toku są jeszcze inne sprawy dotyczące Jakuba Rzeźniczaka, w tym karne, więc to nie jest jeszcze koniec spotkań w sądzie – oznajmiła.
Związkowa przeszłość Jakuba Rzeźniczaka od lat budzi kontrowersje. Oliwy do ognia dolała ostatnia rozmowa piłkarza z Żurnalistą. Piłkarz rozgadał się tam o swoich byłych partnerkach. Najwięcej emocji wzbudziło jednak jego wyznanie o Ewelinie Taraszkiewicz.
– Ewelinę poznałem przez kolegę, który zajmował się załatwianiem dziewczyn na telefon. Za to spotkanie zapłaciłem chyba 1500 złotych za dwie, trzy godziny. I tak to się zaczęło – powiedział.
– Pierwsze dwa spotkania były płatne, a potem spotykaliśmy się tylko i wyłącznie na seks. Ja też w rozmowach z nią mówię przecież, że nigdy z nią nie byłem w żadnym lokalu na randce. My nigdy nie wypiliśmy nawet wspólnie kawy na mieście – dodał.
27 czerwca Taraszkiewicz przekazała, że w związku z tym, jakie słowa padły w wywiadzie, postanowiła pozwać byłego partnera za "pomówienie oraz naruszenie dóbr osobistych zarówno jej, jak i jej małoletniej córki". Oznajmiła wówczas także, że zamierza pociągnąć do odpowiedzialności również Żurnalistę.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.