Adam naruszył nietykalność cielesną księdza, który molestował jego żonę. Duchowny zgłosił sprawę na policję, a sprawa znalazła swój finał w sądzie. Mężczyzna został uznany za winnego, ale odstąpiono od wymierzenia kary. Niemniej jednak wymiar sprawiedliwości zarządził 500 zł nawiązki dla... duchownego.
Reklama.
Reklama.
Ksiądz Paweł z Kalisza molestował jego żonę. Teraz Adam musi mu zapłacić
Jak opisała "Gazeta Wyborcza", ksiądz Paweł z Kalisza dwukrotnie stanął przed sądem w Ostrzeszowie. Raz jako oskarżony o molestowanie Iwony. We wrześniu został skazany na więzienie, ale w zawieszeniu. W drugiej sprawie występował jako ofiara pobicia ze strony męża Iwony, Adama.
Z informacji dziennika wynika, że ksiądz uzależnił od siebie Iwonę, buntował ją przeciwko mężowi, a także dotykał po miejscach intymnych. "Na jego żądanie musiała doprowadzać się do orgazmu" – czytamy.
Gdy sprawa wyszła na jaw, między duchownym a Adamem doszło do konfrontacji. Następnego dnia ksiądz zgłosił się do szpitala. Lekarzom powiedział, że został uderzony w twarz i kopnięty w nogę. Pokazał dużego krwiaka na podudziu.
Po dwóch miesiącach zgłosił się na policję, oskarżając o sprawstwo męża Iwony. Jak opisała "Gazeta Wyborcza", Adam przyznał się jedynie do trącenia księdza barkiem oraz skierowania w jego stronę "paru męskich słów".
Adam musi zapłacić księdzu za naruszenie nietykalności
Zaprzeczył jednak, by go kopnął, a dziennik ustalił, że tego nie potwierdzili też świadkowie. Kamery monitoringu zaś nie wykazały, że ks. Paweł kuleje. Adam usłyszał jednak zarzuty ze strony prokuratury ws. gróźb i spowodowania średniego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi kara nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
30 października zapadł wyrok w sprawie. Sąd stwierdził, że nie udowodniono, by za obrażenia nogi odpowiadał Adam, choć potwierdził, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej i skierowania gróźb, "których ksiądz się wystraszył".
Wymiar sprawiedliwości postanowił jednak umorzy sprawę na okres próby. To oznacza, że pomimo potwierdzenia winy, odstąpiono od wymierzenia kary, a Adam może określać się jako osoba niekarana.
To jednak nie koniec. Mężczyzna musi zapłacić księdzu 500 zł nawiązki oraz pokryć koszty procesu i pełnomocnika duchownego. Jak podała "Gazeta Wyborcza", to koszt kilku tysięcy złotych.
Adam czeka na pisemne uzasadnienie wyroku, a także rozważa wniesienie apelacji.