Powoli milkną echa oscarowej nocy, jednak jeden z punktów wieczoru nadal jest żywo komentowany. Komik Seth MacFarlane podczas gali zaśpiewał melodyjną i wpadającą w ucho piosenkę. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie obraził przy tym połowy zgromadzonych na sali gości. Piosenka "We saw your boobs" (czyli "Widzieliśmy twoje cycki") opowiada o słynnych aktorkach, które w swoich filmach pokazały więcej niż tylko kunszt aktorski. Żart komika uznano za grubiański i seksistowski.
O występie MacFarlane'a w trakcie oscarowej nocy mówi się więcej niż o laureatach ceremonii. Krytycy zgodnie przyznają, że wybór komika na gospodarza tegorocznej gali był jednym ze słabszych punktów wieczoru. MacFarlane był bowiem spięty, widocznie stremowany, a serwowane przez niego żarty były zwyczajnie mało zabawne. Zatrudniający go producenci liczyli, że autor "Family Guya" jako prowadzący galę wywoła zaskoczenie i przyciągnie przed ekrany rzeszę widzów. Ten zabieg udało się osiągnąć, ale nie w sposób, jaki pierwotnie zakładano.
MacFarlane znany jest jako utalentowany muzyk i piosenkarz. Na rozpoczęcie oscarowej gali zaśpiewał piosenkę o wiele mówiącym tytule "We saw your boobs" (pol. "Widzieliśmy twoje cycki"). Utwór w musicalowym stylu opowiada o słynnych aktorkach, które na ekranie zaprezentowały swoje kobiece wdzięki. Aktor wymienia z nazwiska kolejne gwiazdy Hollywood i przypomina, w jakich filmach miał okazję podziwiać ich kobiece atuty.
W trakcie występu po widowni zgromadzonej w Hollywood Dolby Theatre przeszedł znaczący pomruk. Część publiczności starała się śmiać z dowcipu, sporo zgromadzonych gwiazd zaczęło wymieniać ze sobą zdziwione komentarze. Najbardziej do śmiechu nie było aktorkom, które miały wątpliwą przyjemność stać się bohaterkami piosenki. Na liście komika pojawiło się niemal całe żeńskie Hollywood. Wśród gwiazd prezentujących z ekranu swoje walory znalazły się chociażby Kate Winslet, Kristen Stewart czy Naomi Watts. Kamery uchwyciły wyraz twarzy Charlize Theron, która na dźwięk swojego nazwiska padającego ze sceny wymownie się skrzywiła.
Najbardziej opiekło się natomiast Jennifer Lawrence. Tegoroczna laureatka Oscara, jak zauważył komik jeszcze nie zdążyła pokazać piersi w żadnym ze swoich filmów. Gwiazda skwitowała tę uwagę triumfalnym gestem.
Grubiański dowcip MacFarlane'a natychmiast odbił się szerokim echem. Na portalach społecznościowych użytkownicy gorąco komentowali kontrowersyjny żart. - W kilku filmach, które komik wymienił w swojej piosence kobiety są ofiarami gwałtu - napisał serwis Vulture. - Akademia powinna przeprosić za ten niesmaczny żart - napisał na Twitterze użytkownik Andres Alvarez. - Piosenka potwierdza tylko banalną prawdę, że seks to rywalizacja, której przewodzą mężczyźni, a kobiety zawsze przegrywają. W ten archaiczny sposób przedstawia się kobietę jako przedmiot i męską własność - twierdzi autor bloga "World's most famous man".
Amy Davidson z magazynu "New Yorker" nie pozostawia na występie komika suchej nitki. - Ten marny dowcip przypomniał wszystkim aktorkom na sali "Nie ważny jest wasz talent czy praca. Mężczyźni i tak oglądają was dla waszych cycków" - napisała na blogu "Close Read". Według niej żartu nie broni nawet fakt, że "oburzenie" aktorek było najprawdopodobniej wyreżyserowane, a gwiazdy dobrze wiedziały, co je czeka.
Część komentatorów oburzonych występem MacFarlane'a twierdzi, że Oscary zawsze traktowały kobiety po macoszemu. Kobiece gwiazdy służą bowiem jako piękne ozdobniki, a nagród nie zdobywają w żadnych innych kategoriach niż właśnie im dedykowane. Serwis BuzzFeed przypomina, że w całej historii Oscarów nagrodę za najlepszą reżyserię tylko raz zdobyła kobieta. Trzy lata temu w tej kategorii nagrodzono Kathryn Bigelow za jej film "The Hurt Locker". Sama zaś Akademia to zbiór głównie białych mężczyzn w średnim wieku.
Producentom tegorocznej gali udało się osiągnąć najprawdopodobniej zamierzony efekt. O Oscarach się mówi, choć niekoniecznie w kontekście laureatów i kondycji kina. Komentatorzy i widzowie żywo dyskutują o prowadzącym galę, poziomie jego dowcipów i środowiskach, które udało mu się urazić. Oprócz żartów na temat kobiet komik pozwolił sobie bowiem na niewybredne komentarze o czarnych, homoseksualistach i Żydach. Takie tematy, zwłaszcza w żartobliwym kontekście są na hollywoodzkiej czarnej liście, a ich poruszanie zawsze ściąga krytykę na autora dowcipu. Dla samego komika boleśniejszym oskarżeniem jest jednak nazwanie jego żartów zwyczajnie nieśmiesznymi. - W takim wypadku przydomek najgorszego prowadzącego w historii nie będzie powodem do dumy - napisała Mary McNamara, komentatorka dziennika "Los Angeles Times".