
- Przepiłować kłódkę do kiosku może każdy, a zabić kobietę, wyciąć kawałki jej ciała i je zjadać potrafi tylko określona liczba dewiantów seksualnych - mówi nam Jan Gołębiowski, autor ponad 50 profili nieznanych sprawców przestępstw. Przekonuje nas, że nie da się wczuć w rolę mordercy. Zdradza, że największą satysfakcję daje moment, gdy można przestępcy zakutemu w kajdanki spojrzeć w oczy .
Jan Gołębiowski: To trudne pytanie. Na pewno jestem pasjonatem swojej pracy. W pewnym sensie kieruję się taką samą motywacją jak inni ludzie, którzy czytają kryminały lub przeżywają seriale typu CSI: Kryminalne zagadki.
Co właściwe pan robi, aby stworzyć profil przestępcy?
Raz tylko „wszedłem” w punkt widzenia ofiary do tego stopnia, że faktycznie wpadłem w coraz większe „przytłoczenie”. Aby sprofilować sprawcę, starałem się odtworzyć świat ofiary. Słuchałem muzyki, którą lubił zamordowany chłopak, grałem w te same gry komputerowe, chodziłem tymi samymi drogami, którymi na co dzień podążał. Odtwarzałem jego ostatnią drogę autobusem.
się w dane miejsce. Czy trudno znaleźć miejsce zbrodni, czy łatwo. Czy jest
w jakiś sposób ukryte i trzeba znać okolicę, aby tam trafić. Ważna jest
odległość od szlaków komunikacyjnych, jak i np. to, czy po drodze można
złapać zadyszkę, bo droga na miejsce zbrodni prowadzi pod górkę. To wszystko
pomaga „wczuć” się w atmosferę, jaka panowała podczas dokonywania zbrodni.
to drugi - trzeci dzień. Ale czasami był to okres pół roku i więcej. Była
kiedyś taka sprawa, która dotyczyła zabójstwa w warszawskim Lasku
Bródnowskim. Podejrzewano nawet, że to „robota” seryjnego zabójcy.
Znaleziono ciało bezrobotnej, bezdomnej kobiety. Była ona przywiązana do
drzewa. To było zabójstwo o podłożu seksualnym. Wtedy ściągnęli nas,
mnie i kolegę profilera, już na drugi dzień. W zespole pracuje się bardzo dobrze, inaczej niż na wielu filmach, gdzie profilerzy to często samotnicy.
Najpierw byliśmy tam za dnia, a później jeszcze raz po zmroku. Musieliśmy
wiedzieć, jak wygląda ta okolica po ciemku. Czy jest tam w miarę jasno, czy
dochodzi światło latarni albo łuna miejska. Stojąc za drzewem, czyli w
miejscu gdzie musiał znaleźć się sprawca, aby związać ofiarę, zobaczyłem, że
kontrolował wzrokiem wszystkie drogi i ścieżki, tak aby nikt go nie zaskoczył. To było z jego strony przemyślane.
wiedzy i intuicji. Dzięki badaniu zwłok ma duże wyobrażenie o tym, co mogło
się wydarzyć. Wie, jakie obrażenia zadawał sprawca, jakie mogło być
narzędzie zbrodni. Czy to był nóż, czy stłuczona butelka. To pozwala nam
budować hipotezy dotyczące przebiegu zdarzenia. Na przykład jeśli od denata
był wyczuwalny alkohol, to może świadczyć na przykład o tym, że mógł być
łatwiejszą ofiarą. Alkohol zmienia zachowanie, można być bardziej odważnym
lub pasywnym i uległym. Typ zadawanych ran mówi zaś o tym, jakie emocje
kierowały sprawcą. Czy było ich dużo, czy raczej były one umiarkowane. Ważne
jest to, czy celował w serce, czy na przykład uderzał na oślep, aby się
wyładować emocjonalnie.
sposób przyciągnęła sprawcę. Ona jest zaspokojeniem jego potrzeb. Musimy
dokładnie wiedzieć, kim była ofiara. Jeśli była to kobieta, to przestępstwo
mogło być dokonywane na tle seksualnym. Jeżeli ofiarą jest ktoś zamożny, tło mogło być rabunkowe. Gdy mamy do czynienia z alkoholikiem, to sprawcą może być ktoś z jego kręgów towarzyskich. Dokładna analiza ofiary w dużej mierze pozwala zrozumieć, dlaczego akurat ta osoba została wybrana przez sprawcę.
Najtrudniejsze sprawy to te, gdzie mamy ciało lub jego fragmenty i nie znamy tożsamości ofiary. Gdy mamy szczątki ludzkie lub szkielety, to tak naprawdę tylko medyk lub antropolog mogą powiedzieć coś ogólnie, czyli określić płeć, wiek. Nie wiemy, czy to Polak, czy cudzoziemiec. Ofiara niewiele wnosi wtedy do sprawy. Wtedy sprawa jest trudniejsza, profil trudniej zbudować.
obejrzał film, ale bez końcówki. Wciągnął, ale koniec jest nieznany.
Pabianic. Było to zabójstwo młodej dziewczyny. Miała zaklejoną całą głowę
taśmą klejącą. Taką brązową, szeroką, do pakowania. Na jej głowie było około
40 zwojów tej taśmy, a przy tym żadnych innych obrażeń. Udusiła się, to był
bardzo nietypowy zgon. W sprawie tej było dwóch oskarżonych, ale sąd miał
wątpliwości, więc zostali uniewinnieni. Jednym z nich był przyrodni brat
ofiary. Ustaliliśmy jednak, że dziewczyna miała również potencjał
suicydalny, a więc skłonności samobójcze. Teoretycznie jest możliwe, że
nawet zakleiła sobie głowę sama. Jednak sprawca pozostał niewykryty,
wierzę w wersję zabójstwa. Mam swój typ, który chodzi teraz na wolności (pod
warunkiem, że nie odbywa kary z innego powodu). To była naprawdę nietypowa
sprawa, którą pamiętam bardzo dobrze.
że ktoś jest medium. Nie można mierzyć zabójcy swoją miarą. Myślenie o tym,
jak ja bym kogoś zabił, wprowadziłoby mnie w przysłowiowe maliny. Nie wiem,
jak ja bym zabił, jak działałbym w silnym stresie. Wczuwanie się w rolę
zabójcy to zabieg filmowo-literacki, ja nawet tego nie próbuję.
psychikę?
tle seksualnym. Dużo trudniejsze jest na przykład włamanie do kiosku, czyli
coś, co wydaje się błahe. Seryjny morderca zabił już co najmniej trzy lub
cztery razy, bo wtedy mówimy o serii. Możemy dostrzec podobieństwa i
różnice. W przypadku zwykłych przestępstw zaś nie ma typowych zachowań
"podpisowych" charakterystycznych dla jednego sprawcy, a pozostają jedynie
te funkcjonalne. One zaś są często wspólne dla większości ludzi.
jej ciała i np. je zjadać potrafi tylko określona liczba dewiantów seksualnych. Osobę silnie zaburzoną łatwiej opisać od strony psychologicznej i wytypować ją z populacji.
pomaga i wspiera śledczych, a nie rozwiązuje za nich całego śledztwa. Ma
swoją rolę w całości działań, tak jak technik kryminalistyczny, jak medyk sądowy. Śledztwo to praca zespołowa, każdy przynosi swój „kawałek puzzla", żeby złożyć cały obraz sprawcy.
Ale kilka razy udało się spotkać sprawcę, którego profil sporządzałem, nie było tego jednak dużo. To są chwile największej satysfakcji, gdy siadasz z taką osobą i omawiasz z nią poszczególne elementy ze stworzonego przez siebie profilu, zwłaszcza, gdy
wiele elementów się potwierdza.
były mylne. Trudno, jak wspominałem, oszacować wiek biologiczny, bo ten nie
pokrywa się z psychologicznym. Jak o tym rozmawiamy, mam przed oczami
mężczyznę, którego określiłem jako znacznie młodszego, bo w rzeczywistości
miał tzw. "ułańską fantazję" i sposób działania nosił cechy niedojrzałości.
W rzeczywistości okazało się, ze ma 56 lat, o 20 więcej niż typowałem.
zależy od ich wiedzy na temat działania służb. Jeśli oglądali "W-11" czy "CSI",
to np. zakładają rękawiczki, aby nie znaleziono ich odcisków palców. Rzadko
są to bardziej wyrafinowane sztuczki. Jeden sprawca na przykład wysyłał anonimy, domagał się pieniędzy i groził wysadzeniem jakiegoś obiektu. W jego listach było wiele informacji, które miały zmylić organy ścigania. Odnosił się w nim do terroryzmu islamskiego, patriotyzmu, polskiej martyrologii, dokonywał zapożyczeń z języka angielskiego i francuskiego. Wymyślił sobie również bardzo niezwykły pseudonim, którym się podpisywał. Ale i tak udało się go zatrzymać.

