Po orędziu prezydenta Andrzeja Dudy wiele osób zadaje sobie najbardziej oczywiste pytanie. Dlaczego prezydent powierzył misję tworzenia nowego rządu Mateuszowi Morawieckiemu? Wprawdzie przyjęło się, że robi to przedstawiciel zwycięskiego ugrupowania, jednak arytmetyka sejmowa jednoznacznie wskazuje, że tym razem nie ma na to szans. O tym rozmawiamy z doktorem Mirosławem Oczkosiem, specjalistą ds. wizerunku i marketingu politycznego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Duda pokazał tylko jedną rzecz. Musiałem dać szansę Morawieckiemu, inaczej moje własne środowisko by mnie zamordowało – komentuje w rozmowie z naTemat doktor Mirosław Oczkoś.
Zdaniem rozmówcy naTemat prezydent wcale nie musiał, w myśl zapisów w Konstytucji RP, w pierwszej kolejności powierzyć misji Morawieckiemu.
– Jego uzasadnienie jest jak "kulą w płot", tak jak w przypadku powołania Marka Sawickiego na marszałka seniora, nie jako najstarszego posła, ale posła z najdłuższym stażem, tak jak w przeszłości przy zaprzysiężeniu sędziów-dublerów TK – ocenia doktor Mirosław Oczkoś.
Na co więc liczy Andrzej Duda, wykonując taki krok? Czy nie mógłby postarać się ułożyć sobie kontaktów z obecną opozycją, by mieć w przyszłości jakiekolwiek szanse na zaistnienie w innym środowisku niż obóz jeszcze rządzący Polską?
– W Europie pamiętają Dudzie, że złamał Konstytucję. Jest spalony. Musi dbać o kontakty w PiS. Gdyby teraz powołał Tuska, z miejsca okrzyknięto by go zdrajcą – nie ma złudzeń dr Oczkoś.
– Tym bardziej że, gdyby Andrzej Duda miał jakiekolwiek zdolności, to dawno stworzyłby sobie własną frakcję. Zwrócił na to uwagę Marcin Mastalerek, obecny szef jego gabinetu. Pierwsze, co zrobił po tym, jak został prezydentem, to pojechał na Żoliborz po instrukcje – ocenia nasz rozmówca.
– Jego promotor zwrócił uwagę, że Duda nie ma zdolności przywódczych i potrzebuje kogoś, kto nim pokieruje – zwraca uwagę dr Oczkoś.
Jednak Duda może prowadzić też nieoczywistą grę z opozycją. – Duda wysłał jej subtelny sygnał pt. "Morawiecki polegnie" i wtedy wy dostaniecie swoją szansę. Czyli po pierwsze nie chciał zrazić swojego środowiska politycznego, po drugie: nie do końca zrazić też partie opozycyjne wobec PiS – analizuje.
Oczkoś: To teatr Dudy. Morawiecki nie jest idiotą
Zdaniem naszego rozmówcy mamy do czynienia z teatrem w wykonaniu Andrzeja Dudy, gdyż premier Morawiecki dobrze wie, że nie ma szans na kontynuowanie misji. – Morawiecki nie jest idiotą. Dostaje po prostu czas, by wyczyścić po sobie teren, a afer PiS jest przecież wiele. Jeśli myśli, że może utworzyć większość, to musi skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą – ocenia doktor Oczkoś.
Czytaj także: Misterny plan PiS bierze w łeb. "Dwa ciosy na korpus i jeden w szczękę"
Czy Duda powinien choć w orędziu zaznaczyć, że zmienił się na korzyść opozycji krajobraz polityczny po wyborach? – Nie oczekiwałbym po prezydencie zbyt wiele. Już i tak wiele zrobił, powołując Marcina Mastalerka, dziś wroga Nowogrodzkiej, na szefa swojego gabinetu. Wyściskał go przy nominacji. Pamięta pan, by kiedykolwiek prezydent kogoś wyściskał przy takiej okazji? – pyta nasz rozmówca.
Oczkoś: Dlaczego TVP zohydza przyszły rząd Tuska?
Ekspert wskazuje na jeszcze jeden szczegół, czyli rolę TVP jako telewizji rządowej.
– Proszę zwrócić uwagę na dość niewiarygodną rzecz. Już dziś wiele osób dzięki propagandzie w TVP wierzy, że Donald Tusk nie radzi sobie jako premier, mimo że nawet nim jeszcze nie został – analizuje dr Oczkoś.
Po co więc to robi TVP? – Zohydzają przyszły rząd świadomie, bo już w kwietniu są wybory samorządowe, a do tego czasu niejeden, który głosował na Trzecią Drogą, może jednak stwierdzić, że się pomylił. I znów zagłosować na PiS – ocenia.