Godek puściły nerwy w sądzie. Oto czego zażądała od osób homoseksualnych
Nina Nowakowska
08 listopada 2023, 13:29·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 listopada 2023, 13:29
Po dyskryminujących wypowiedziach Kai Godek w Polsacie, proliferka stanęła przed sądem. Z rozprawy miał jednak wyjść "happening w amerykańskim stylu". Przed gmachem ustawił się tłum z obraźliwymi transparentami, a Godek zadawała obecnym na sali osobom homoseksualnym skandaliczne pytania.
Reklama.
Reklama.
Cała sprawa zaczęła się w maju 2018 r., kiedy Kaja Godek wystąpiła w programie "Tak czy nie" Polsat News. Wywiad dotyczył referendum ws. przepisów aborcyjnych. Przy okazji aktywistka prolife postanowiła wspomnieć, co myśli na temat premiera Irlandii i Społeczności LGBT+.
"Jeżeli premier Irlandii obnosi się ze swoją dziwną orientacją, deklaruje w mediach, że ma partnera homoseksualnego, jeżeli jest to przyjmowane jako normalne, to dla mnie jest potworne, że taki kraj określa się mianem katolickiego" – mówiła przed kamerami.
Następnie doprecyzowała, że przez "dziwną orientację" miała na myśli "zboczenie". Sprawa trafiła do sądu.
Proliferka pozwana przez osoby LGBT+
Pozew przeciwko proliferce złożyło 16 osób LGBT+, wśród nich prawniczki, dziennikarze, pracownicy naukowi, artyści, aktywiści i jeden polityk. Pozew dotyczył naruszenia dóbr osobistych. Scenograf Michał Korchowiec stwierdził, że wypowiedź Godek o "zboczeńcach" wywołała w nim poczucie zagrożenia.
W lutym 2022 r. warszawski Sąd Apelacyjny uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. Rok później, 7 listopada sąd wysłuchał zeznań trójki powodów, co opisał portal OKO Press.
Skandaliczne pytania Godek na rozprawie
Podczas rozprawy Kaja Godek zadawała obecnym na miejscu osobom homoseksualnymskandaliczne pytania, żądając, żeby udowodniły swoją orientacją seksualną.
– Czy można poznać geja po głosie? Chciałabym, żeby pan udowodnił, że jest gejem – zwróciła się do wspomnianego scenografa. Zdziwiony artysta poprosił Godek żeby w takim razie ona spróbowała udowodnić, że jest hetero.
– Mam męża od 17 lat, czwórkę dzieci. Sama je urodziłam – odpowiedziała Korchowcowi. Godek nie doczekała się jego odpowiedzi, bo sędzia Adam Mitkiewicz uchylił jej pytanie, wskazując, że nie ma związku ze sprawą, ale działaczka nie odpuszczała.
– Czym w sferzeseksualnej jest norma, czy istnieje odstępstwo? – zastanawiała się na głos Kaja Godek.
– Moja homoseksualność to immanentna część mnie. To coś, z czym się urodziłam. Nie mam na to wpływu – mówiła podczas rozprawy adwokatka Emilia Barabasz, jedna z oskarżycielek Godek. Jej słowa także spotkały się z obraźliwym pytaniem.
– Czy przed tym jak zawarła pani ślub w Niemczech z kobietą, to w urzędzie sprawdzali zaświadczenie, że jest pani lesbijką? – dopytywała prawicowa aktywistka. W odpowiedzi usłyszała od Barabasz, że "Niemcy to cywilizowany kraj", gdzie wystarczy jedynie ustne oświadczenie. Godek nie dawała jednak za wygraną.
– Po ujawnieniu mojej orientacji seksualnej zostałam krzywdząco potraktowana przez rodzinę – wyznała w czasie rozprawy Katarzyna Wiśniewska, przedsiębiorczyni, która prowadzi sklep z tęczowymi gadżetami. Wobec niej proliferka zapytała o dowód na to, że "nie jest heteroseksualną kobietą".
"Skromny happening w stylu amerykańskim"
Warto też wspomnieć o "oprawie" jaką zorganizowali Godek jej zwolennicy. W dniu rozprawy aktywiści ultraprawicowej Fundacji Życie i Rodzina zorganizowali przed sądem -jak opisali- "skromny happening w amerykańskim stylu". Na miejscu znalazły się banery z hasłami o rzekomych związkach społeczności LGBT+ z pedofilami. Do tego, na salę rozpraw wniesiono tęczowe torby z Ikei z hasłami: "HIV/AIDS" i "ZBOCZENIA".
Chciała więzienia za informowanie o aborcji
Poza skandalicznymi wypowiedziami, na temat osób homoseksualnych, Kaja Godek słynie ze swoich skrajnych poglądów na temat aborcji. Złożyła też w Sejmie projekt "Aborcja to zabójstwo", który zakładał karę do nawet ośmiu lat więzienia za nakłanianie do aborcji w przypadku, "gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej". Sejm odrzucił go większością głosów.