Jak przystało na ministra cyfryzacji, spór ze społeczeństwem o jeden z kontrowersyjnych projektów toczy się w internecie. "Negocjacje społeczne" w sprawie, która ma doprowadzić do likwidacji szkolnych bibliotek, odbywają się za pomocą memów zamieszczanych na Facebooku. Minister Administracji i Cyfryzacji Michał Boni podniósł memową rękawicę, rzuconą przez stronę społeczną.
Dla wielu osób likwidacja szkolnych bibliotek mogłaby być tematem nudnym jak flaki z olejem. Przeciwnicy likwidacji księgozbiorów znaleźli jednak taki sposób, aby ich protest dotarł nie tylko do ministra Michała Boniego, ale również do świadomości społecznej. I choć akcja na Facebooku zaczęła się zaledwie 8 lutego 2013 roku, to już dziś o szkolne biblioteki walczy blisko 14 tys. internautów. Pojedynek na miny między Gombrowiczowskimi bohaterami Syfonem i Miętusem okazuje się nie być tak odległy, jak chciała tego poprzednia ekipa rządząca z Romanem Giertychem na czele. Okazuje się, że swoiste "negocjacje społeczne" przybierają dziś kształt pojedynku nie na miny, a na memy.
O co właściwie chodzi?
Facebookowy profil STOP likwidacji bibliotek to miejsce niezwykłego jak na polskie realia protestu. I choć sprawa wydaje się nie mieć wielkiego "internetowego potencjału", to twórcy profilu potrafili zwrócić na siebie uwagę nie tylko rozbawionych profilem internautów, ale również mediów. Sprawa zaś jest na tyle niepokojąca i ważna, że nie powinna przejść niezauważona.
Jak mówi nam twórca profilu, pomysł na stronę był wymuszony brakiem reakcji przedstawicieli Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji na ich postulaty. Nie mogli się z nikim skontaktować, więc wybrali media społecznościowe. Według Juliusza Wasilewskiego minister Michał Boni stworzył projekt, który zmierza do likwidacji bibliotek szkolnych. Ma on umożliwić wykonywanie zadań biblioteki szkolnej przez bibliotekę publiczną. W praktyce oznaczać to może przyzwolenie prawne na masowe likwidowanie bibliotek szkolnych. Na stronie internetowej stoplikwidacjibibliotek.pl można wyrazić swój sprzeciw i podpisać list otwarty.
MAiC miało złamać podstawowe zasady konsultacji społecznych. Juliusz Wasilewski przekonuje, że kontrowersyjny projekt został stworzony jedynie po konsultacjach ze stroną samorządową, której twórcy strony nie uznają za obiektywną. Organizacje reprezentujące oświatę, miały być "konsekwentnie ignorowane i spławiane" przez MAiC.
Walka na memy
Odpowiedzią na "chór" indywidualnych głosów z całego kraju był profil, na którym w spontaniczny sposób pojawił się pierwszy mem. Był on stworzony raczej dla zabawy, szybko okazało się, że to jest właściwa, a być może nawet jedyna droga do tego, aby społeczeństwo dowiedziało się o problemie i planach ministra Boniego. Sprawia to, że przeciwnicy projektu zmierzają jednocześnie dwiema ścieżkami. Oficjalną, zbierając podpisy pod petycją, oraz humorystyczną, kierowaną do społeczeństwa na fanpage'u.
– Zainteresowanie ludzi faktycznie nas zdziwiło – mówi nam Juliusz Wasilewski. – Do tej pory biblioteki szkolne nie istniały w żadnych mediach. Byliśmy w szoku, gdy np. niezwiązane ze szkolnictwem osoby same podawały argumenty na to, że funkcje biblioteki szkolnej wykraczają daleko poza stereotypowe "wypożyczanie książek" – twierdzi twórca fanpage'a, który nie dysponuje wystarczającymi środkami, aby dotrzeć do społeczeństwa w inny sposób.
Niektórzy mogą twierdzić, że forma przekazu przejawiająca się w memach przekracza granicę normalnego dialogu. Inicjatorzy przekonują jednak, że wielokrotnie próbowali się przebić konwencjonalnymi metodami. – Spędziliśmy po kilkanaście godzin dziennie na grzeczne przekazywanie rozmówcom swoich racji, przekonywanie, dyskusję na jakichś forach, innych fanpage'ach itd. – wyznaje Juliusz Wasilewski.
"Beznadziejny projekt"
Na fanpage'u znajduje się informacja, iż nie służy on temu, by kogokolwiek obrażać. – Oczywiście zdarzają się kretyni wpisujący tylko inwektywy na ministra Boniego, Platformę, "system" itp. Wszystkie takie wpisy staramy się wyłapywać i kasować, ponieważ od początku przyświecało nam zachowanie tego balansu dobrego smaku i humoru, niepozwalającego zarzucić akcji jakiekolwiek upolitycznienie. Krytykujemy ministra za beznadziejny projekt, a nie Michała Boniego – zapewnia Wasilewski.
Jak się wydaje, minister Michał Boni docenił działania i metodę stosowaną przez stronę społeczną. Na stronie ministerstwa Administracji i Cyfryzacji pojawiła się przeróbka memu, pochodzącego z profilu STOP likwidacji bibliotek. Juliusz Wasilewski przyznaje, że pracownicy ministerstwa mieli fajny pomysł, choć wytykają, że ich mem został przerobiony za pomocą prostego narzędzia, jakim jest "Paint".
PORÓWNAJ MEMY:
Juliusz Wasilewski żałuje, że za hasłem na memie przygotowanym przez ministerstwo, nie idą działania. – Niestety był to czysty zabieg marketingowy, za którym kompletnie nic ze strony MAiC nie poszło. Nas jednak natchnęło. Postanowiliśmy, że przekażemy ministrowi wszystkie uwagi, które pojawią się pod listem otwartym w formie komentarzy. Wszystkie wyślemy do pana ministra – zapowiada Juliusz Wasilewski.
Twórca fanpage'a chce pokazać politykom, że czasy separacji ze społeczeństwem już nie wrócą, chyba że władza całkowicie odetnie się od mediów społecznościowych. Zdaniem Juliusza Wasilewskiego coraz trudniej będzie tworzyć jedynie medialną otoczkę, a w rzeczywistości nie podejmować żadnych działań. – W internecie zbyt łatwo przekazuje się informacje i korzysta z niego tak wiele osób, że każda hipokryzja władzy zostanie wyłapana i w odpowiedni sposób ujawniona. Politycy muszą się więc jasno określić, czy głos tzw. opinii internetu ma znaczenie. Rozkrok, w którym stoi minister Boni mający odpowiadać za stworzenie wzorca takiej dyskusji, to droga donikąd – mówi Wasilewski.