Parlamentarzysta Ruchu Palikota Armand Ryfiński posługując się legitymacją poselską interweniował w Urzędzie Dzielnicy Mokotów, by wykupić taniej mieszkanie dla swojej matki warte prawie 200 tys. złotych – ujawnił dziennikarz programu "Czarno na białym" TVN 24. Ryfiński ukarany został… rozmową, choć Wandę Nowicką podwójne standardy kosztowały miejsce w klubie.
Armand Ryfiński już raz musiał tłumaczyć się przed sejmową komisją etyki. Wtedy chodziło o "bohomaz" – tak określił bowiem obraz Matki Boskiej z Jasnej Góry. Teraz sprawa jest jednak znacznie poważniejsza. Z materiału wyemitowanego we wtorek w programie "Czarno na białym" wynika, że poseł znalazł się na celowniku w związku z podejrzeniami nadużycia władzy.
"Nazwali to interwencją poselską"
We wrześniu ubiegłego roku Ryfiński wraz z innym parlamentarzystą Ruchu Palikota Maciejem Mroczkiem zjawił się w Urzędzie Dzielnicy Warszawa - Mokotów. Jak wynika z relacji pracowników urzędu, po wejściu posłużyli się legitymacjami poselskimi (sam Ryfiński twierdzi, że było inaczej) i zwrócili się z prośbą o wgląd do akt jednej ze spraw lokalowych. "Nazwali to interwencją poselską" – mówi cytowany w materiale Jarosław Jóźwiak, dyrektor gabinetu wiceprezydenta Warszawy.
Sprawa dotyczyła 32-metrowej kawalerki na Mokotowie, której lokatorka, pani Janina, zgodnie z prawem zwróciła się z wnioskiem o wykup mieszkania komunalnego po atrakcyjnej cenie. Wniosek ten został jednak odrzucony, bo kobieta nie spełniała warunków - mieszkanie od lat było zadłużone, bo nie płaciła za czynsz.
Potem okazało się, że pani Janina to… matka Armanda Ryfińskiego, tyle że w czasie interwencji nikt nie poinformował urzędników o rodzinnych powiązaniach parlamentarzysty z osobą, której problemem zdecydował się zająć.
W ten sposób sprawa trafiła do sejmowej komisji etyki, której członkowie oburzeni są zachowaniem polityka Ruchu Palikota. "On interweniował w sprawie swojej matki. Naszym zdaniem nie powinien był w jej interesie występować" – stwierdziła w rozmowie z TVN 24 Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy Obywatelskiej.
"Do toalety idę" i błędy młodości
Sam poseł, co widać w materiale, zręcznie próbował uniknąć rozmowy o interwencji w Urzędzie Dzielnicy Mokotów. "Nie mam przy sobie żadnych dokumentów, nie pamiętam pewnych dat. Pan ma ciśnienie, żeby mnie złapać jak do toalety idę" – powiedział dziennikarzowi przy pierwszym spotkaniu.
W końcu, kiedy udało się go złapać, pokrętnie tłumaczył swoje zachowanie. "To była interwencja pana Macieja Mroczka, na moją prośbę. Ja byłem jako osoba towarzysząca, bo sprawę znałem lepiej. Podjechaliśmy w wolnej chwili do urzędu. Ukrywałem fakt, że to moja mama, bo nie chciałem, by Maciej Mroczek bardziej się angażował w sprawę".
Ostatecznie jednak przyznał, że interwencja nie była w porządku. "Możliwe, że to jest naiwne. Jestem młodym, początkującym parlamentarzystą. To był błąd młodości i naiwność" – stwierdził. Jak dodał, na posiedzeniu klubu Ruchu Palikota poruszono jego sprawę i ukarano go dyscyplinującą rozmową, która sprawiła, że zrozumiał swój błąd.
Taka deklaracja jednak sprawy nie kończy. Jak zwrócił uwagę dziennikarz "Czarno na białym", Ruch Palikota do tej pory rygorystycznie podchodził do przypadków "podwójnych standardów" w swoich szeregach, czego dowodzi choćby sprawa Wandy Nowickiej. Nowicka miała stracić stanowisko wicemarszałka Sejmu za to, że razem z innymi wicemarszałkami wzięła premię, a kiedy nie chciała poddać się decyzji partii, została z niej usunięta.
"Przyznał się. To wystarczy"
Dlaczego Ryfińskiego za "prywatę" nie ukarano równie ostro? Poseł RP Michał Kabaciński mówi w rozmowie z naTemat, że to są "dwie zupełnie inne sprawy". – Nie stosowałbym analogii. Oczywiście ta sprawa z Armandem nie powinna mieć miejsca, ale na posiedzeniu klubu przeprosił i przyznał, że wykazał się niedojrzałością. W przypadku Nowickiej nie było takiego przyznania się – przekonuje.
Na sugestię, że Ryfiński początkowo mówił, iż był w urzędzie tylko jako osoba towarzysząca, odpowiada zaś: – Nie widziałem całego materiału. W momencie, gdyby Ryfiński nie przyznał się do błędu, należałoby podjąć odpowiednie kroki, ukarać go ostrzej – dodaje.
Poseł Ryfiński pytany przez reportera TVN 24, "czy nie lepiej byłoby", gdyby został usunięty z klubu, stwierdził: "Nie sądzę".