Ambasadorowi Izraela puściły nerwy. Mówił ostro o Polsce i marszach w Warszawie
Nina Nowakowska
10 listopada 2023, 10:58·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 listopada 2023, 10:58
Ambasador Izraela Jakow Liwne zabrał głos w sprawie wojny Izraela z Hamasem oraz tego, jak przedstawia się ten konflikt w Polsce. Podkreśla, że "nie można dopuścić do rozpowszechniania fałszywych informacji", co miałoby mieć miejsce "także w kręgach rządowych". Dyplomata domaga się też od nowego rządu, natychmiastowego mianowania polskiego ambasadora w Izraelu i jego przyjazdu na placówkę. Przypomnijmy, że w sytuacji, gdy w Gazie 29 Polaków czeka na ewakuację, a 3 jest w rękach Hamasu, Polska nadal nie ma w tym kraju ambasadora.
Reklama.
Reklama.
W rozmowie z Onetemambasador Izraela skupia się przede wszystkim na narracji na temat konfliktu. Według Jakowa Liwnego nie ma przyzwolenia na rozpowszechnianie "fałszywych informacji", co miałoby mieć miejsce także w Polsce, w "niektórych kręgach rządowych".
– Nie możemy dopuścić do rozpowszechniania fałszywych informacji, niestety także w Polsce, niestety także przez niektóre kręgi rządowe. Nie możemy akceptować tego, że ludzie ignorują stanowisko demokratycznego kraju i jego służb wywiadowczych, a wolą wierzyć w opowieści dżihadystów–morderców, którzy zaledwie tydzień wcześniej ścinali głowy niemowlętom, okaleczali i gwałcili kobiety. To nie jest problem Izraela. To problem tych, którzy wierzą tym mordercom – tłumaczy dziennikarzom Onetu.
"Wojna cywilizacji z barbarzyństwem"
Liwne określa atak Hamasu na Izrael(7.10) jako bezprecedensową "zbrodnię na narodzie żydowskim", "coś, co nie wydarzyło się od czasu Holokaustu". Jak podtrzymuje, to z powodu październikowego ataku terrorystów, kraj toczy z nimi teraz wojnę, którą nazywa walką "cywilizacji z barbarzyństwem".
Ambasador Izraela przedstawia konflikt z Hamasem jako problem całego zachodniego świata. Uważa, że "odpowiedzialni przywódcy" innych państw, zdają sobie sprawę "w obliczu czego" stoi ich cywilizacja.
– Dlatego stoją po stronie Izraela w najbardziej zdecydowany i wyraźny sposób – podtrzymuje dyplomata.
Propalestyńskie marsze w Warszawie
W rozmowie z portalem Jakow Liwne sporo uwagi poświęca Polsce. Nawiązuje m.in. do propalestyńskich marszy, które kilkakrotnie przeszły ulicami Warszawy. Określa je jako "otwarte wspieranie dżihadyzmu Hamasu".
Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, podczas jednego z nich, studentka-antysemitka z Norwegii zabrała ze sobą baner przedstawiający niebieską gwiazdę Dawida w koszu na śmieci. Władze Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zdecydowały ozawieszeniu studentki. Decyzję w tej sprawie wydał rektor, prof. Zbigniew Gaciong.
Ambasador Izraela nie rozróżnia wyrazów solidarności względem palestyńskich cywilów od poparcia dla terrorystów. Mimo że od początku wojny z Hamasem i izraelskiego ostrzału Strefy Gazy, zginęło tam 10 tys. osób, w tym 4 tys. dzieci, Liwne sądzi, że hasła typu "wolna Palestyna" to właściwie to samo co "popełnienie drugiego Holokaustu".
– Gdy ktoś wykrzykuje hasła takie jak "Palestyna będzie wolna od rzeki do morza", to nie oznacza to nic innego, jak wymordowanie wszystkich Żydów w Państwie Izrael i popełnienie drugiego Holokaustu – twierdzi.
Ostro krytykuje Polskę
Liwne widzi zatem propalestyńskie marsze w Warszawie, jako wystąpienia jednoznacznie antysemickie. Mówi też, że takie protesty stanowią nie problem Izraela, ale polskich rządzących.
– Kiedy widzę ludzi maszerujących po ulicach Warszawy, którzy skandują w ten sposób, to muszę przyznać, że nie różni się to od tego, co widzieliśmy w latach 30. XX w. na ulicach nazistowskich Niemiec. I to nie jest tylko problem Żydów czy Izraelczyków. To w jeszcze większym stopniu problem polskich władz. I wielka szkoda, że prawie nic z tym nie zrobiono – puentuje Izraelczyk.
Upomina polskich rządzących
W rozmowie z dziennikarzami Jakow Liwne ocenia również brak polskiego ambasadora w Izraelu. Przypomnijmy, że po odwołaniu w 2021 r. Marka Magierowskiego, na placówkę w Tel Awiwie nie wysłano nowego ambasadora RP. Izraelski dyplomata podkreśla, że jedną z pierwszych misji nowego polskiego rządu powinno być wyznaczenie takiej osoby.
– Cóż, pierwszą rzeczą, której bym oczekiwał, jest nominacja polskiego ambasadora i przyjazd do Izraela. Fakt, że Polska nie ma ambasadora w Izraelu, nie pomaga w tych relacjach i nie pomaga Polsce w przekazywaniu wiadomości, a nawet dbaniu o własnych obywateli, tak jak ma to miejsce dzisiaj. Ponadto musimy wzmocnić dialog polityczny – upomina Liwne.
Polacy ciągle czekają na ewakuację z Gazy
Brak ambasadora Polski w Izraelu stanowi przeszkodę w budowaniu relacji polsko-izraelskich, a także osłabia negocjacje z tym kraje. W naTemat dużo uwagi poświęciliśmy sytuacji 29 Polakom uwięzionym w Strefie Gazy. W sprawie rodaków miał interweniować minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, który rozmawiał we wtorek (7.11) z izraelskim szefem dyplomacji.
"Odbyłem rozmowę telefoniczną z izraelskim Ministrem Spraw Zagranicznych Eli Cohenem na temat postępu izraelskiej operacji wojskowej w Gazie będącej odpowiedzią na barbarzyński atak terrorystyczny Hamasu" – czytamy we wpisie, który minister zamieścił na platformie "X".
Jak zaznaczył Zbigniew Rau, podczas rozmowy Eli Cohen wyraził w sprawie polskich rodzin w Gazie "osobiste zaangażowanie". Jednak mimo to, konkretów w sprawie ewakuacji nadal brak.
"Skorzystaliśmy również z okazji, aby omówić sytuację polskich rodzin uwięzionych w Gazie. Jestem wdzięczny ministrowi, za osobiste zaangażowanie w zorganizowanie pomocy dla naszych obywateli. Sytuacja ludności cywilnej musi budzić szczególną troskę rządów demokratycznych. Polska i Izrael będą podążać ścieżką współpracy w tej kwestii" – napisał szef MSZ.