Sanchez utrzymał lewicowy rząd w Hiszpanii. Cena była bardzo wysoka
Nina Nowakowska
16 listopada 2023, 17:47·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 listopada 2023, 17:47
Premier Hiszpanii Pedro Sanchez otrzymał wotum zaufania dla swojego trzeciego, lewicowego rządu. Za powstaniem gabinetu opowiedzieli się socjaliści, blok radykalnie lewicowych ugrupowań Sumar i mniejsze partie regionalne (także separatystyczne). Cena była jednak wysoka. Umowa z katalońskimi separatystami i nacjonalistami z Kraju Basków wzbudziła oburzenie opinii publicznej. A to niełatwy grunt pod nową kadencję...
Reklama.
Reklama.
W czwartek (16.11) Pedro Sanchezotrzymał od Kongresu Deputowanych wotum zaufania dla swojego trzeciego, lewicowego rządu. Jego gabinet poprało 179 parlamentarzystów, 171 członków izby było "przeciw". Hiszpański premier nie może być jednak całkowicie spokojny.
Lewicowy premier dogadał się z separatystami
Za rządem Sancheza opowiedzieli się socjaliści, blok radykalnie lewicowych ugrupowań Sumar oraz mniejsze partie regionalne. Wśród tych ostatnich, znaleźli się separatyści z Katalonii i z Kraju Basków.
To właśnie pakt z separatystami wzbudził ogromne oburzenie opinii publicznej. Umowa, która zagwarantowała Sanchezowi minimalną większość, zakłada (zagwarantowaną w ustawie) amnestię dla katalońskich puczystów, którzy w 2017 roku zorganizowali nielegalne referendum niepodległościowe w Katalonii.
Wiadomo, że premier Hiszpanii potajemnie negocjował umowę... ze zbiegłym za granicę przed odpowiedzialnością za zamach stanu, byłym katalońskim premierem Carlesem Puigdemontem.
Gdy rozmowy wyszły na jaw, przed siedzibą partii socjalistycznej w Madrycie wybuchły protesty. Trwały 10 dni i miały być zainspirowane przez prawicową opozycję. W ich następstwie, w niedzielę (12.11) ulicami Madrytu i kilkudziesięciu innych miast, przeszły huczne antyrządowe manifestacje.
Mimo społecznego sprzeciwu wobec umowy z separatystami, powołanie rządu Sancheza zakończyło czteromiesięczny impas polityczny w Hiszpanii, do którego doszło po wyborach parlamentarnych z lipca tego roku.
Chadecy w Hiszpanii w podobnej sytuacji jak PiS
Pisaliśmy już w naTemat o tym, co działo się w Hiszpanii w czasie wyborów. Badania exit polls wskazywały na to, że władzę w kraju przejmie centroprawicowa Partia Ludowa (PP) w koalicji ze skrajnie prawicową partią Vox. Oznaczałoby to, że w hiszpańskim rządzie po raz pierwszy od śmierci generała Franco pojawiłaby się skrajna prawica.
Po ostatecznym przeliczeniu wszystkich głosów okazało się jednak, że PP i Vox nie zdołały uzyskać parlamentarnej większości. Otrzymały odpowiednio na 136 i 33 mandaty. Do uzyskania większości w hiszpańskim Kongresie Deputowanych potrzebnych jest 176 mandatów.
Lepszy niż początkowo sądzono, wynik otrzymała Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) premiera Pedro Sáncheza. Otrzymała 122 mandaty. Przedłużenie rządów Sancheza okazało się możliwe przy wsparciu innych ugrupowań lewicowych i mniejszych partii regionalnych.