Kobiety mają punkt G, a mężczyźni "punkt za milion dolarów". Gdzie się znajduje?
redakcja naTemat
27 listopada 2023, 14:08·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 listopada 2023, 14:08
O kobiecym punkcie G trochę już napisano. Choć część naukowców przeczy jego istnieniu, to doznania zdają się mówić same za siebie. Ale nie tylko kobiety mogą być uszczęśliwione w taki właśnie sposób, bo i w męskim ciele ukrywa się wyjątkowo wrażliwy obszar, który jest w stanie wzmocnić erotyczne doznania.
Reklama.
Reklama.
Każdy słyszał, nie każdy widział, nie każda czuła. Odnalezienie punktu G w ciele kobiety to dla niektórych wyzwanie niczym wyprawa po złote runo. A jak dobrze wiemy – jeśli nie, pozwolę sobie przypomnieć – Argonautom i Jazonowi nie udałoby się osiągnąć celu, gdyby nie pomoc księżniczki Medei. Co oznacza, że sukces jest możliwy dzięki współpracy. I tak oczywiście jest również w seksie.
Ale żeby nie było tak łatwo i żeby komuś się nie wydawało, że mężczyźni do osiągnięcia rozkoszy potrzebują niewiele (może i tak, choć tę rozkosz da się przenieść na inny poziom doznań), to ich seksualna partnerka bądź partner również może wyruszyć na poszukiwanie wyjątkowego punktu w ciele mężczyzny, który zapewni mu rozkosz.
Punkt, który seksuolożka Anastasia Ermakova określiła mianem punktu za milion dolarów, w praktykach Tao zwanym Huiyin (jest z tym związana konkretna opowieść, ale o tym za chwilę) jest po prostu męskim punktem G.
Gdzie szukać męskiego punktu G?
Męski punkt G niektórzy porównują do niewielkiej śliwki lub orzecha włoskiego. Mniej więcej to dwa i pół centymetra wysokości na cztery centymetry szerokości i 20 gramów masy.
Jego stymulacja jest w stanie doprowadzić mężczyznę do silnego i dłuższego orgazmu. Takiego, którego nie zaznał do tej pory.
To zgrubienie to po prostu prostata. I tu dla niektórych zaczynają się schody, bo oznacza to, że męski punkt G znajduje się w odbycie. Jakieś 6-8 cm w głąb od jego ujścia obok pęcherza moczowego. Ta przestrzeń jest bardzo unerwiona, co oddziałuje właśnie na organy seksualne, a w efekcie na wytrysk.
Bariera nie do pokonania?
O co chodzi z tymi schodami i barierą? Ano o to, że mimo obietnicy przeżycia wyjątkowej rozkoszy, część panów nie dopuści do punktu G swojej kochanki. A i panie, choć zapewne chciałyby być odpowiedzialne za wielkie uniesienia, nie są w stanie przełamać się, by zbliżyć się do odbytu. Bo żeby pobudzić męski punkt G, do odbytu trzeba włożyć palec.
Dlatego w tym przypadku nie ma mowy o niespodziankach. Zanim zdecydujesz się na sprawienie takiej przyjemności swojemu mężczyźnie, porozmawiaj z nim. Do niczego nikogo zmuszać nie wolno! Jeśli jednak efekt jest kuszący, lubicie wprowadzać do życia erotycznego kolejne elementy, trzeba się do takiej penetracji odpowiednio przygotować.
Jak stymulować punkt G?
Najlepiej zacząć od gry wstępnej, by ciało mężczyzny się rozluźniło: gorąca kąpiel, masaż ud i pośladków, przestrzeni między odbytem a jądrami. Ważne też, by wyposażyć się w lubrykant. Jeśli ktoś ma opory przed użyciem palca, może użyć gadżetu erotycznego przeznaczonego do stymulacji analnej.
Jak już wspomnieliśmy (zdanie o śliwce), prostata jest wyczuwalna. Po jej znalezieniu, przesuwając palec po przedniej ściance, można rozpocząć delikatny, a nawet bardzo delikatny masaż. W innym razie może ucisk punktu G może przysporzyć mężczyźnie bólu. Masaż trzeba dostosować do reakcji partnera, obserwować jak na ucisk, lżejszy bądź mocniejszy, reaguje jego ciało.
Nie da się inaczej?
Choć niektórzy zapewniają, że tylko stymulacja od środka może przynieść satysfakcję, da się wzmocnić rozkosz, nie zapominając o punkcie za milion dolarów, inaczej. Pisze o tym m.in. seksuolożka Anastasia Ermakova.
Wystarczy uciskać na zewnątrz, pieścić rytmicznie, punkt/odcinek między odbytem a jądrami. Zwłaszcza jeśli jego orgazm się zbliża. Nigdy jednak nie zatrzymujmy, nie wstrzymujmy w ten sposób ejakulacji, bo jest szkodliwe.
Punkt G a zdrowie
Oprócz seksualnych doznań stymulacja prostaty przynosi też korzyści dla zdrowia. Mówimy więc o profilaktyce, bo pieszczoty męskiego punktu G sprawiają, że lepszy jest przepływ krwi, plemniki żyją dłużej, a nasienia jest więcej. Zmniejsza się także ryzyko przerostu prostaty, a według niektórych także możliwość pojawienia się jej nowotworu.
Mistrzowie praktyki TAO listę plusów poszerzają o poprawę żywotności, odżywienie witalności i zapobieganie starzeniu. Mówią również o pomocy w leczeniu nietrzymania moczu, wzmocnieniu mięśni głębokich pośladków, a także w zapobieganiu chorób jelita grubego i odbytu.
A jeśli już o takich praktykach mowa, wróćmy do "punktu za milion dolarów"...
Dlaczego za milion?
Podobno pewien bardzo bogaty człowiek pojawił się w starej świątyni, prosząc mnichów o pomoc – chciał przedłużyć życie dzięki ćwiczeniu Qi Gong (ćwiczenia praktykowane wywodzące się ze starożytnych Chin). Dodajmy, że Qi oznacza właśnie życiową energię.
Dzięki wsparciu mnichów mężczyźnie udało się nauczyć odpowiednio używać "Hui Yin", czyli omawianego w tym artykule punktu G. Wdzięczny, przed wyjazdem, podarował świątyni milion dolarów. Od tego czasu Hui Yin stało powszechnie znane jako Punkt Miliona Dolarów.
Ale na punkcie G męskie miejsca wrażliwe się nie kończą, bo jest przecież jeszcze punkt F – wędzidełko, punkt O, punkt C... Podobno zachwyt gwarantowany.