Kilka miesięcy temu prof. Jerzy Szaflik miał stracić wszystko, na co pracował przez całe życie. Ministerstwo Zdrowia oskarżyło konsultanta krajowego w dziedzinie okulistyki, że w swojej klinice łamał prawo.
Ta afera kilka miesięcy temu wstrząsnęła polską medycyną. Ceniony okulista, prof. Jerzy Szaflik został oskarżony przez Ministerstwo Zdrowia o łamanie prawa przy transplantacji rogówki, której dokonał w należącym do niego Centrum Mikrochirurgii Oka „Laser”. Minister zdrowia zarzucał i publicznie potępiał prof. Szaflika za rzekome wykorzystanie stanowiska konsultanta krajowego w dziedzinie okulistyki i dyrektora Banku Tkanek Oka w realizowaniu partykularnych celów. Lekarz został usunięty z zajmowanych wcześniej funkcji, a sprawa została poddana kontroli ministerstwa i śledztwu prokuratury. Niektórzy mówili wówczas, że Jerzy Szaflik jest skończony.
Minęło kilka miesięcy i okazało się, że skończone są jedynie ministerialna kontrola i prokuratorskie śledztwo. Oba postępowania nie przyniosły żadnych dowodów do potwierdzenia tezy, że znany okulista łamał prawo w swojej prywatnej klinice. Prokuratura swoje śledztwo umorzyła już kilka dni temu, ale dopiero w niedzielę sprawę ostatecznie skomentować postanowił sam prof. Jerzy Szaflik. W specjalnym oświadczeniu lekarz przypomina korzystne dla niego rozstrzygnięcia, jakie przyniosła już kontrola MZ, a także to, jak wiele stracił przez niezwykle medialną aferę.
Profesor jednocześnie podkreśla, że bardzo przeżył aferę, którą wokół niego wywołano. Niezwykle dotknęło go, że kilkoma słowami ministra zdrowia w jednej chwili zdyskredytowana mogła zostać jego wieloletnia praca, a także długo budowana pozycja zawodowa i etyczna. "Nie mogę się z tym pogodzić ani w odniesieniu do siebie, ani w kontekście całego środowiska lekarskiego, które jest źle traktowane przez urzędników resortu zdrowia" - stwierdza prof. Szaflik.
Oczyszczony z zarzutów okulista zwraca szczególną uwagę na fakt, jak ważne jest zaufanie, które musi łączyć lekarza i pacjenta. Choć medycyna idzie nieustannie do przodu, ono jest niezmienne konieczne, by lekarze mogli wykonywać właściwie swoją pracę. Tymczasem bezpodstawne oskarżenia i medialne afery niezwykle im to utrudniają.
Prof. Jerzy Szaflik stwierdza, że "mamy w Polsce wielkie osiągnięcia w niszczeniu autorytetów" i pyta, czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę ze szkód, jakie to wyrządza. "To osłabia tkankę społeczną i utrudnia cywilizacyjny awans kraju. Mowa nienawiści szkodzi nie tylko w polityce. Nieodpowiedzialne zarzuty przynoszą szkody wszędzie. Warto kilka razy pomyśleć, zanim się je publicznie postawi" - tłumaczy.
Lekarz informuje, że również z tego powodu zamierza teraz dochodzić swoich prawa przed sądem i ostatecznie dopiero w ten sposób odzyskać dobre imię. "Pragnę poinformować, że będę dochodzić swoich praw w sądach publicznych. Chciałbym, żeby mój smutny przypadek posłużył poprawie jakości życia publicznego w Polsce, która niestety, w licznych przypadkach, jest niska" - podsumowuje profesor.
W ciągu 43-letniej pracy lekarza i naukowca nigdy nie naruszałem prawa ani zasad etyki. Działania ministra zdrowia, który odwołał mnie z funkcji konsultanta krajowego w dziedzinie okulistyki, dyrektora Banku Tkanek Oka w Warszawie oraz członka Krajowej Rady Transplantacyjnej były bezpodstawne i ogromnie dla mnie krzywdzące. Całe swoje dorosłe życie poświęciłem leczeniu ludzi i badaniom naukowym w zakresie okulistyki. Nie przypuszczałem, że jedną decyzją wysokiego urzędnika państwowego mój dorobek może zostać całkowicie zakwestionowany. Na szczęście okazało się, że władza urzędników ma w Polsce swoje ograniczenia i bezpodstawne oskarżenia kiedyś się kończą porażką oskarżycieli.
Lekarz, na którym ciążą poniżające zarzuty, postawione mu publicznie przez najwyższych urzędników Ministerstwa Zdrowia, ma trudną pozycję wobec pacjenta, który mu wierzył i nadal chce wierzyć. Takie działania kwestionują autorytet nie tylko pojedynczego lekarza, ale i tego szlachetnego zawodu jako całości. Kto i jaki interes ma w organizowaniu takiej destrukcji?