
W ciągu 43-letniej pracy lekarza i naukowca nigdy nie naruszałem prawa ani zasad etyki. Działania ministra zdrowia, który odwołał mnie z funkcji konsultanta krajowego w dziedzinie okulistyki, dyrektora Banku Tkanek Oka w Warszawie oraz członka Krajowej Rady Transplantacyjnej były bezpodstawne i ogromnie dla mnie krzywdzące. Całe swoje dorosłe życie poświęciłem leczeniu ludzi i badaniom naukowym w zakresie okulistyki. Nie przypuszczałem, że jedną decyzją wysokiego urzędnika państwowego mój dorobek może zostać całkowicie zakwestionowany. Na szczęście okazało się, że władza urzędników ma w Polsce swoje ograniczenia i bezpodstawne oskarżenia kiedyś się kończą porażką oskarżycieli.
Profesor jednocześnie podkreśla, że bardzo przeżył aferę, którą wokół niego wywołano. Niezwykle dotknęło go, że kilkoma słowami ministra zdrowia w jednej chwili zdyskredytowana mogła zostać jego wieloletnia praca, a także długo budowana pozycja zawodowa i etyczna. "Nie mogę się z tym pogodzić ani w odniesieniu do siebie, ani w kontekście całego środowiska lekarskiego, które jest źle traktowane przez urzędników resortu zdrowia" - stwierdza prof. Szaflik.
Lekarz, na którym ciążą poniżające zarzuty, postawione mu publicznie przez najwyższych urzędników Ministerstwa Zdrowia, ma trudną pozycję wobec pacjenta, który mu wierzył i nadal chce wierzyć. Takie działania kwestionują autorytet nie tylko pojedynczego lekarza, ale i tego szlachetnego zawodu jako całości. Kto i jaki interes ma w organizowaniu takiej destrukcji?
Prof. Jerzy Szaflik stwierdza, że "mamy w Polsce wielkie osiągnięcia w niszczeniu autorytetów" i pyta, czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę ze szkód, jakie to wyrządza. "To osłabia tkankę społeczną i utrudnia cywilizacyjny awans kraju. Mowa nienawiści szkodzi nie tylko w polityce. Nieodpowiedzialne zarzuty przynoszą szkody wszędzie. Warto kilka razy pomyśleć, zanim się je publicznie postawi" - tłumaczy.